Cześć wszystkim !
Nic nie pisałem wcześniej bo
zbierałem się i szykowałem do turnieju. ( oczywiście wszystko na
ostatnią chwilę i OCZYWIŚCIE złośliwość przedmiotów martwych
– tak jak nigdy mój aero nie pluł tak teraz psikał jak no.. mam
zbereźne skojarzenia, i zamiast spać snem sprawiedliwego o 1 w nocy
przepychałem dyszę ( jak to brzmi ) powtarzając KUHWA MAĆ niczym
mantrę ) miałem też pisać w niedzielę ale byłem zbyt zrypany.
Dzisiaj już odespałem i spokojnie tydzień zaczynamy od posta o
Vratislavia Wars.
Na wstępie chciałbym serdecznie
wszystkich pozdrowić i podziękować za kupę fajnej zabawy zarówno
przeciwnikom jak i sojusznikom no i też orgom. :) było naprawdę w
dechę.
No ale od początku.
Turniej był na zapizdowie ostatecznym
ALE stosunkowo blisko mnie ( no w sensie po tej samej stronie miasta,
wyjeżdżam na tą legendarną nieskończoną obwodnicę i pach pach
i jestem, google maps zakładało 19 minut, no ale znam siebie i wiem
że ja to ja i znając mojego pecha zgubie się po drodze, źle
pojade albo zacznie się trochę wcześniej, nie zdążę się
zapisać, dostanę bye`a, nie zagram, umrę z żalu. No ale to moje
standardowe czarnowidztwo, dlatego wyjechałem mega dużo wcześniej,
i dobrze bo faktycznie pobłądziłem po tym iście słowiańsko
lovecraftowskim klimacie gdzieś tam na granicy grafik Kittelsena pełnym zapadniętych stodół i smutnych wierzb spowitych mgłą.
No rolniczy black metal kurwa.
No ale trafiłem. Dookoła sali krowy i
byk na boisku się pasą, widać te cielska przez okno, dziwny
widok... jeszcze się nie zaczęło, jeszcze nawet zapisów nie było.
Nikogo nie znam, siedzę spłoszony :P. Ale tylko przez chwile.
Patrzę po armiach i kurde tylko 3 marines ? Co 2 gracz to eldar ?
Whu whu !! ( ja ciągle mam traumatyczne wizje stagnacji 5 edycyjnej
kiedy jakikolwiek turniej wyglądał jak imperialne manewry u
rozpiski nie różniły się kto jaką armią grał tylko jakim
zakonem marines ( w grę i tak wchodził tylko kosmiczne wilki,
szarzy rycerze i krwawe anioły ) + do tego gwardia imperiala i
czasem przewinęło się coś zapomnianego, jakiś tyranid ? No nuda
taka że masakra. Dlatego cieszę się że wreszcie jest coś innego
niż marines. Oczywiście po paru godzinach gry ta radość mi
przeszła, a powiem że zacząłem mieć wątpliwości czy to będzie
takie zdrowe że na turnieju jest więcej Wave Serpent`ów ( eldarski
czołg antygrawitacyjny ) niż graczy.
Pierwsza gram ja jako gracz
nieistniejący w lidze czyli uznany za warzywo ( co tak dalekie od
prawdy jak się okazało nie jest :P ) zostałem sparowany ze Złym
( czyli już czułem smak wygranej ) naprzeciw nas był Franek z
bardzo nietypową rozpiską moim zdaniem ( bo jakoć do centurionów
przekonać się nie mogę ) ale za to naprawdę klawo pomalowaną i
Łabędź z orkami, tutaj to nawet ja zauważyłem że to
niedoświadczony gracz a i wiekiem młodszy o 10 lat od mojej
skromnej osoby:P poszło bardzo gładko, orkowie nie do końca
ogarneli sprawę, Kanwall ( szarżą murem chmara rzęziblach ) bez
pola siłowego to nieporozumienie, a centurioni grav gunami ranili
mnie na 6 :) a bolterów było za mało żebym się bał. Wynik 20
zero. Jest pierwsza wygrana !! czyli już nie skończę z zerem !
Popisowa akcja ? Rzucam na tabelkę
„burza spaczni” 5 i 6 – efekt – opętanie psionika. Losowego,
Zły miał eldarskiego proroka. jego mina kiedy bardzo dosadnie mówi
mi żebym to jednak przerzucił – bezcenna :P
mistrz gry : chyba bez, wszystko poszło
bardzo szybko.
Druga gra strasznie pojebane
wystawienie, ćwiartki ale jedna para ma 2 ćwiartki po skosie a
druga para ma pozostałe. W parzę z dark eldarami mroczysława,
który podszedł do mnie..popatrzył na moje ogary khorne`a w armii,
przywitał się i powiedział „ a pisałem ci sklejaj płaszczki”
XD od razu mnie rozbawiło. Niestety przeciwnicy nie podpasowali,
space marines falusa ( który po pierwszym dniu był na 1 miejscu ) i
siostry pokrzywa z których miotaczami ognia w ilościach hurtowych
moja armia się bardzo nie lubi. Były drobne spiny, ale przyjęliśmy
to wszystko po męsku przegrywając 20:0 i zgarniając totalną
masakrę i wyczyszczenie stołu, no paring wystawienie, i przede
wszystkim PRZEJĘCIE inicjatywy przez Adepta Sororitas ustawiły grę,
nawet nie miałem zrealizowanej misji „zabij generała” bo ta
chędożona Św. Celestyna jest nieśmiertelna i jak ją utłukłem w
imię Boga Wojny w kolejnej turze po prostu się zreinkarnowała !
No nic, anus przetarty, tak że wiatr w
nim hula a jak otwierałem gębę to czułem w środku przeciąg, no
ale po nasiadówach w world of tanks gdzie takie akcje ( dziwnie
losowania drużyn ) są na porządku dziennym byłem przyzwyczajony
do tego analnie :P.
Popisowa akcja ? Z tabeli Gniewu Bogów
morduje mroczysławowi armie – niszczę transporter venom i chyba
coś jeszcze.. cytując boniego: to nie było miłe.
Potem żeby była taka wisienka na
torcie kiedy było nas naprawdę mało, rzut na tabelkę 1, 2 –
ukarany przez Bogów, Mój Warlord znika ze stołu, żeby nie było
książka też nie wychodziła...
Mistrz gry: miotacze ognia i modlitwy
sióstr, jak ktoś mi powie że to jest słaba armia to mu jebne !
Ostatnia gra pierwszego dnia to ja i
mój niedawny przeciwnik falus ze swoimi „chamskimi niepomalowanymi
space marines” :P kontra eldarzy dudy i tau młodego ( który jak
na swój wiek był zaskakująco ogarniętym graczem, i naprawdę
kąsał fabułkę, znam ponad 2 razy od niego starszych którzy są
10 razy większymi warzywami i zupełnie nie wiedza co i jak, za to
wielki rispekt, no i kurde jak będzie w moim wieku będzie mógł
mówić dzieciakom że on w to gra jak wy jeszcze ssaliście maminego
cycka albo że w ogóle od hoho i jeszcze dawniej, w czym trochę
zazdroszczę bo ja bitewniaki dość późno zacząłem ) wystawienie
ćwiartki, stół nam podpasował, wielki los blocker do schowania
psowatych, na obu heraldach wylosowałem umiejętność dekapitacji,
chop chop czyli popularne instanty ( tak jak zupka, tylko bardziej
śmiertelne ;P ) co MEGA się przydało na wielkiego pokraka (
Wraithknight ) i mina przeciwnika kiedy wystarczy jedna 6 na kostce
żeby jego Wraithknight poszedł się pierdolić prosta ceglaną
drogą, a na dodatek nie będzie od tego żadnego ratunku ( ap2
kontra ap3 i insant death ) no i wyższa inicjatywa na moim
heraldzie, bije pierwszy :] mina przeciwnika jak mu stopniała jego
zabawka za 240 pkt od jednej 6 – bezcenna. Dla mnie gra wtedy była
już jednostronna, chociaż falus coś kombinował strasznie, no ale
okej, pewnie jest lepszy, pewnie miał plan i bardziej myślał, ja
już zostałem ogarnięty krwawą furią Khorne`a :P podziw dla
przeciwnika ( Dudy ) za to że z tak przegranej bitwy zaczął
rzeźbić w gównie i naprawdę niemiłosiernie nam napsuł krwi
urywając nam 6DP :)
oczywiście popisowa akcja – 10
ogarów Khorne`a i 2 Zwiastunów Boga Wojny na stalowych bestiach
szarżuję kilku kosmitów tau, którzy kurwa nie umieją się bić,
nie mają nawet przeciwstawnych kciuków ! I co ? Przegrywam walkę...
ja nie wiem.. ale dobrze że niestabilność demonów zdałem bo
jakbym wrócił do swojego wymiaru przez przegranie tej walki to bym
chyba wrócił do spaczni razem z tymi demonami ze wstydu :P
mistrz gry: Herald of Khorne ściągający
w szarży Wraithknighta.
Po 3 bitwach wszyscy styrani ( część
też po wielogodzinnej podróży ) ale bardzo już zintegrowani. Afro
który po bitwie jeszcze przy stole wyciągnął burbon i polał
sobie i przeciwnikom a, tak za udaną grę był, był widokiem bardzo
napawającym mnie wiarą w ludzi :P padł pomysł kirania, część
chciała w mieście, część gdzie indziej, ja kurde no nie zostanę
w świetlicy na noc, nie mam nawet śpiwora, kurde do domu blisko,
figsy muszę przepakować też no kurde fajnie będzie wrócić a w
jazdę na podwójnym gazie nigdy się nie bawiłem. No ale pogadać
zawsze można.
Jednak zmiana planów ruszyliśmy do
hotelu wcześniej robiąc zakupy, ilości alkoholu przeogromne, ja
już się cieszyłem że jutro będę miał handicapa bo wszyscy będą
grać skacowani, usłyszałem odpowiedź że będziemy grać jak
zwykle :P no posiedziałem, poplotkowałem, posłuchałem opowieści,
żarty że przegrany będzie doił tą krowę co stoi koło bramki,
potem okazało się że to nie krowa tylko byk, no to będzie go doił
ustami itp. pierdu- pierdu. fajnie jest spotkać się z ludźmi
których wcześniej kojarzysz tylko z internetów. Koło 11 może 12
w nocy się zmyłem. Niestety, ale trzeba czasem.
Oczywiście w drodze powrotnej ZNOWU
błądziłem i była taka mgła że nie poznałem swojej ulicy !! (
ale fakt wjeżdżałem na nią od innej strony niż zazwyczaj.
Kolejny dzień kolejne wyzwania.
4 ta gra ja i Necroni Arka Sternika
kontra eldarzy w posatci armii Hortensiego i Ratmaru.
Powiem że to była najbardziej
zaskakująca gra, mimo że do pary miałem naprawdę wytrawnego
gracza po 1 turze wpierdol wisiał w powietrzu i w zasadzie bardzo
szybko się skroplił. Kurwa ale kosmo elfy zaginały tymi swoimi
runami rzeczywistość, pierwsze o co bym ich posądził to wałowane
kości, obvious, ale kurwa rzucali moimi !!. Serio ale w życiu nie
widziałem tak podłamanego i przegranego człowieka jak wtedy Arek.
Dało by się coś ugrać, jakby przeciwnicy mieli normalne rzuty,
ale na takie coś każdy nawet najbardziej zajebisty plan po prostu
się pierdoli !
W pierwszą turę wbić 40 ran ?!! (
zrobić misję „ pierwsza krew” na bandzie 20 flesh hounds ?? )
nie rzucić ani jednej jedynki na zranienie ? Z 10 strzałów mieć 7
ran ? ( na 3 + i na 3+ ) na zasięg biegu nie rzucić ani razu mniej
niż 5 ? ( a jeszcze eldarzy mają to swoje bitewne skupienie że
jako jedyna armia w grze mogą pobiec i jeszcze kurwa strzelić sobie
podczas gdy nikt inny jak biega to nie strzela ) i żeby nas
upokorzyć przerzucali ten wynik 5 na 6.. zajebiście. Samotny warp
spider, 2 strzały chce strzelić do nekrońskiego myśliwca,
nightscythe, jako że to jednostka latająca trafia się ją na 6.
pytanie czy unika ? Po co.. na 6 mnie trafiasz.. co rzucił ? 6, 6,
.. no dobra..jeszcze musisz przebić pancerz bo ja mam.. kolejne 2
szóstki.. dobrze że kilka punktów udało się urwać i nie było
maski, do zera nam nie wklepali. Po grze w sumie Arek Trusk mi
przypomniał że przecież kundle mają outflank, i jakbyśmy je dali
do outflanku to spokojnie by przeżyły, ja skwitowałem że z ich
rzutami to nic nie było takie oczywiste...
Mistrza gry: kości.. kurwa to było
wręcz niesamowite, powiem że gram w to prawie 6 lat i jak żyję
takich rzutów nie widziałem. No i Soulgrinder, bardzo fajnie się
cały turniej spisywał, pancerny jest jednak nieziemsko, eldarzy nie
mieli czym go ściągnąć ( pancerz 13 :) na przodzie i bokach :D )
popisowa akcja ? Zgadnijcie ile razy
książka mi wyszła ? No właśnie.. niby na rzucie kością 3+
wychodzi ale jakoś statystycznie to szanse są jak 1 do 20 że
wyjdzie no i masakra. W ogóle cały turniej pod tym względem
książka w kluczowych momentach w ogóle nie wychodziła, udawało
mi się ją odpalić albo jak już i tak było pozamiatane ze mną i
to że będę miał lepszą ochronę na demonach nic nie zmieni bo i
tak jest wpierdol albo odwrotnie, że i tak już z przeciwnika nic
nie ma i to tylko dożynki i równie dobrze mógłbym tej ochrony w
ogóle nie mieć a i tak wygrałem.
W ogóle na tą tabelkę to jest jeden
wielki szwindel. Niby masz taką samą szanse że rzucisz 1, 2 jak 5
i 6 ale nie.. 5 i 6 wyszło mi tylko raz i to musiałem przerzucać
za to 1 i 2 kilkukrotnie się powtórzyło ( całe szczęście albo
nie miałem już characters albo udawało mi się zdać morale ) -1
do inva rzucałem regularnie za to + 1 udało mi się rzucić tylko 4
razy ? Niby na oko wszystko pasuje, ale mówię wam tą całą
demoniczną tabelę pisał Tzeentch !!
Ostatnia gra ja i mój przeciwnik z
wczoraj ( duda ) kontra Pokrzyw ( znowu !! ) i generał ze space
marines. Tym razem przeczulony na to co siostry robią bardziej się
kitrałem no ale partner miał więcej dalekosiężnego strzelania,
siostry sobie na dalekim niepostrzelają więc eldarzy trzymali w
ogniu dalekim a jak się zbliżyły zwrotka z psów. Oczywiście
poszło nie po naszemu, siostry zbliżyły się dzięki ruiną i poza
zbiciem kilku hull pointów niewiele udało nam się zrobić ich
pojazdom. Psy nie zaszarżowały ( scout move ) i zgarnęły szarżę
od Mistrza Zakonu, Świętej Celestyny i oddziału Sióstr Serafinek.
Rezultat ? Imperialiści przegrali walkę, motory oblały morale i
uciekają, Żyjąca Święta padła od Topora Khorne`a. Uroczo :]
takie rzuty mi się podobają ( mały rewanż Bogini Losowości za
poprzedni kościany wpierdol ). musieliśmy kończyć szybciej więc
gra odbyła się tylko do 4 tury, co było trochę nie fair, nie
ważne czy byśmy przegrali czy nie ( sytuacja jeszcze mogła się
zmienić, wszak to gra na misje nie na wyżynanie ) no ale np.
mogliśmy jeszcze więcej pkt. Nachapać. Ale Kvan chodził i
krzyczął że za 20 minut koniec, no ale gramy dalej, zdążymy,
potem krzyczy że za 5 minut hard stop ( czyli odkładamy kości i
kto nie będzie miał do tego czasu spisanych i policzonych wyników
dostaje 0:0 ) no nikt nie chciał dostać jajo do jaja więc ja i
generał zaproponowaliśmy koniec, pokrzyw chciał grać dalej ale
zgodził się że jakby tylko oni zrobili 5 turę a my nie było by
to nie fair. No ale najmniej fair zachował się sędzie będący
dużo bardziej pobłażliwy niż myślałem, my specjalnie
skończyliśmy biegiem w zasadzie a inni jeszcze z kolejne 15 minut
grali.. i nawet karniaków nie było. To był taki zgrzyt drobny. No
ale wygrana, jest dobrze. W sumie dzięki temu że gra zatrzymała
się w połowie i mieliśmy super sytuacje na stole wygraliśmy
całkiem sporo, bo chapter master ucieka, okej, zdaje morale
automatycznie ( zasada „I nie poznają co to strach” ) ALE
dopiero w swojej turze :P
popisowe akcje ?
6 niosących plagę szarżuje motory,
zabija 2, oni mi nic, nie zdają morale, uciekają, gra się kończy
oddział liczy się jako zniszczony ( uciekające oddziały )
efekty z tabeli „burza spaczni” -
Pożądanie Mrocznego Księcia.
pach, 5tka sióstr, Rozgniewany
Slaanesh wyrywa im dusze, 3 umierają, akurat miotacze ognia, które
mi zajebiście zagrażały, oddział unieszkodliwiony, i to za free
:) a jeszcze hull point na SPG Exorcist urwany :D
man of the match: ? Znowu soulgrinder
który przyjął na siebie zaskakującą ilość melt, samemu plując
demoniczną flegmą z mocną działa artyleryjskiego.
Koniec końców 10 miejsce, na 22
graczy.
Wnioski:
- Wstydu nie ma ale mogło być lepiej, bo wiem co i gdzie mniej więcej zrobiłem nie tak. Ale zawsze tak jest, mądry grobo po szkodzie. Ale po tak długim okresie stagnacji jeśli chodzi o naprawdę kompetytywne granie jest spoko ( liga w klubie się nie liczy bo to mimo wszystko poza paroma graczami i tak było jak zapasy w warzywniaku, a nawet ci lepsi często i tak grali mega luźnie i lajcikowo ).
- Forma turnieju udana, fajnie i lepiej się można poznać, zawsze też bezpieczniej bo jak totalnie spierdoliliście to wiesz że to nie tylko twoja wina :P
- Nienawidzę Eldarów bardziej niż to jest możliwe, naprawdę w 5 edycji wszyscy grali space marines i to było troszkę nudne, ale teraz wszyscy gniotą system eldarami, nie mogę się doczekać aż im dadzą nowy codex i zgarną takiego nerfa że będą płakać po nocach !!
Hej Grobocop, co do 4 gry to była jeszcze jedna opcja. Trzymacie psy w ruinach bez heraldow. Jako iż była noc na glebie maja 2+cover. Potem w pierwszej heraldzi z fearless dolaczaja do oddzialu i wszyscy idą dzielnie do przodu :) Pozdro, Hortensie
OdpowiedzUsuń