How to win golden daemon
NOT.
Czyli o tym jak grobo chciał się wziąć za malowanie.
W pewien piątkowy wieczór stwierdziliśmy z 2ma znajomymi,(nich im będzie Jacek i Placek) że fajnie będzie coś pomalować. A że mieliśmy tego naprawdę sporo to w ruch pójdzie aero żeby było szybciej i sprawniej. Wpadliśmy do mojej piwnicy, kupiliśmy piwa ( słodka krowa jest przepyszna!) i zabieramy się do roboty. Jacek miał chyba z 18 kawalerzystów kosmicznych wilków do psiknięcia. Wszystkie wilce ma na szaro to żeby psy się odróżniały to będą w brązie. Dokładnie tak jak mój zamierzony kolor plague marines (miałem dwie siódemki) i StuGi III do poprawienia (do Flames of War) taki sam brąz. No to taśmowo polecimy :)
Ale Jacek nie miał posklejanych wszystkich psów. Wiec, spoko spoko, zaraz to posklejam do końca i już lecimy, oczywiście nie sklejał do końca tylko sklejał od zera. Ja zdążyłem ogarnąć Pretoriańskiego goliata (Warzone) i wypić kolejne piwa a on jeszcze kończył. A końcu z nudów mu pomogłem trochę żeby było szybciej.
Placek tym czasem robił pędzelkiem ambonę do swojego mechanikusowego szefa.
Dobra, wyciągam aero, podłączam kable. ale chwila, może być trochę brudny to wszyściutko wyczyszczę mr. tool cleaner`em (nitro) tak żeby było prawilnie.
Aerograf lśni, biorę farbę citadel (wiem, wiem średnia do aero no ale innej nie miałem) chcę dolać wody na co Placek:
"NIE, z wodą kiepsko, a masz jakiś thinner?"
Ja mówię że mam i sięgam po MR.COLOR THINNER.
Wlewam w proporcjach 1:1 mieszam mocno w zbiorniczku i nagle robią mi się lane kluski z farby, jakieś grudy, jakiś syf, no masakra. wszystko się zalepiło. I aero pluję smarkami.
FUCK!
może źle go wytarłem po myciu nitro i farba się "zważyła" dobra, to myjemy jeszcze raz.
Bodaj Placek zauważył, że mam myjkę ultradźwiękową i zaproponował to rozwiązanie (do mycia glutów z farby w zbiorniku:P) okej, rozkręcam części, wsadzam do środka leje wodę, na co On.
"Wodę ? z wodą to się nie umyję, weź lej nitro!"
No ale moje wrodzone skąpstwo nie pozwalało mi wlać całej buteleczki modelarskiego nitro over 9000 monet za flakonik, więc wlałem pół na pół z wodą (sugerowanie że nitro miesza się z wodą :P)
I odpalam mycie.
Zastanawiamy się jak to długo ma się myć. 2 minuty ? Kwadrans ? Może 3 godziny ? cholera wie.
Bazowo są jakieś tryby na 90/180/280 sekund więc dajemy ten najdłuższy, potem jeszcze raz.
I jeszcze raz dla pewności. i daliśmy jeszcze raz ale stwierdziliśmy że to już retarded i wyłączyliśmy.
łapię za wieczko
i chuj, nie otwiera się.
hmmm...
tu na pewno jest jakaś blokada, coś trzeba nacisnąć, albo przytrzymać, albo nie do góry tylko na dół ten dyngs pociągnąć.
Nic, dalej zamknięte.
Jacek sugeruje że "Ty, to może jest jak w pralce że po praniu nie można zaraz bębna otworzyć dopóki nie skończy"
Więc dajemy jeszcze raz pranie, żeby spokojnie skończyło a my odczekamy chwilę.
Nic
No to jeszcze raz i odczekujemy 15 minut po skończeniu, nie wiem może jakieś gazy i żeby nie wybuchło to taka blokada bezpieczeństwa, może jako że to myjka ultradźwiękowa nazbierał nam się tam straszny hałas i jak to otworzymy to nam bębenki pękną ? (doom siren:P)
no nic, nie idzie i koniec.
Wyłączamy z kontaktu i ciągniemy ile wlezie.
Naciskamy różne kombinacje guzików (start, select i off)
usiłujemy szukać jakiejś zapadki, dźwigni, wajchy, bo to na pewno jest jakieś mega proste a my o tym nie wiemy i zaraz się będziemy śmiać z tego.
bierzemy obcęgi i śrubokręt i ściągamy plastikowe osłonki z zawiasów celem rozkręcenia włazu od 2 strony. Nie udaje się.
Czuliśmy się jak adepci mechanicum którzy odkopali jakiś artefakt z mrocznej ery technologii.
#STC
Placek się śmieje że aero na pewno dalej jest brudny :P
W między czasie psiukam figurki chociaż na szary podkład żeby były gotowe chociaż do maziania.
Znalazłem w końcu w piwnicy instrukcję. Ale jest tylko po niemiecku. Jacek i placek śmieją się że nie znam języka Panów (oni też nie znają, ale to ja się uczyłem tego gówna 6 lat:/) Szukamy na necie po ang. Nie ma nic! nawet po rusku nie ma! Niemiecki albo wpierdol.
Odpalamy apkę która tłumaczy tekst przez kamerkę wideo. Wychodzą jakieś brednie i nic o tym dlaczego to gówno się nie otwiera.
Dopijamy kolejne piwo.
Pada męska decyzja.
Wywarzać !
Fire in the hole!
Siłowo we trzech upierdalamy całą pokrywę (chociaż ja chciałem tłuc szybkę żeby było bardziej dramatycznie :P)
i to widzimy:
Zupełnie nie ogarnęliśmy że nitro + plastik = końcówki palców po moczeniu w wodzie.
Zapiekło/rozpuściło się to i skleiło na maxa.
Aero dalej brudny.
Fuck my life.
Myję to jeszcze raz już mocno wkurwiony i zmęczony ( jest już chyba 1wsza w nocy)
szmatka, cleaner, daje jeszcze raz kolor i thinner
i zgadnijcie czy znowu mi się farba zważyła i porobiła z niej guma.
W końcu CZO TO KURWA MA BYĆ pacze na thinner same napisy w języku jedzących psy i fapiących do ośmiornic pojebów. Ale jest naklejka po polsku (pierwszy raz cieszę się z tych przepisów lechickiego prawa które X lat temu wydawały mi się durne i dla starych ludzi)
Jest napisane że rozcieńczacz tylko do farb gunze, metalików i tym podobnych. Jebie acetonem na kilometr.
A więc DLA TEGO farba robiła mi się w kiszkę za każdym razem.
o kurwa
#mamydość
Jacek i Placek idą do domu jest już chyba grubo po pierwszej, wszyscy wypili po parę piw ale w takich oparach czują się jakby 3 dzień z rzędu pili wódę.
A figsy jak niepomalowane tak dalej niepomalowane:
Do 3 w nocy szoruję aero, myję, szczotkuję płuczę jak pojebany w nitro. Głowa to mi już pęka i mam wrażenie jakbym umierał na raka. Wycioruję środek, przepycham waciki, gazy i druciki, no wymyty tak że można z niego jeść.
A skręcam i rozkręcam go szybciej niż młody Cadiańczyk swojego lasguna.
Ale dalej źle, spust nie wraca. Za 11 razem skręciłem dobrze.
Ale teraz spust nie przesuwa igły.
Zadzowniłem do 3 ziomka (oczywiście nie o 3 w nocy a następnego dnia). niech będzie Wacek.
Zapytał się czy myłem CAŁE aero w nitro.
powiedziałm że tak.
odpowiedział tylko:
"Powiedz papa swoim uszczelkom"
Po piątkowym wieczorze nauczyłem się że aceton bardzo nie fajnie reaguję z:
-plastikiem
- gumą ( a zwłaszcza z gumowymi uszczelkami które puchną i kleją się jak guma do żucia)
Zobaczyłem na necie poradnik że można jakimiś teflonowymi nasadkami rozwiercić te gumy ale czytając to miałem wrażenie jakbym sam miał się podjąć operacji na otwartym sercu, na sobie i bez znieczulenia. Po prostu czułem że to mnie przerosło.
Koniec końców nie zrobiliśmy nic a Placek pomalował całą ambonę :/
PS. kupię uszczelki.
O kurde. Nieźle :D Płakałem ze śmiechu, można by o tym film nakręcić :P
OdpowiedzUsuń