dzisiaj opiszę swoje wrażenia po całkowitym i totalnym zmacaniu (groping /frotteurism )
tej gry:
Dzięki uprzejmości pewnego mazowieckiego goblina byłem w stanie zapoznać się bliżej z tym wydawnictwem. Sam bym za to tych 2 stówek nie dał, a czy mniej bym dał ? dowiecie się na końcu :P
Na początek standard, ramki wypraski trochę kostek (nie ma żadnych specjalistycznych kostek, artyleryjskiej, scatterki itp) te chujowe miarki (oni się chyba nigdy nie nauczą) i książeczki.
Zaczniemy od modeli.
Powiem że modele chaosu po przyjrzeniu się z bliska są NAPRAWDĘ ładne, jasne może nie każdy bits i element ale całokształtem są super. Oczywiście widać pewną tendencję w GW i pewną ewolucję (czy na lepsze to nie wiem, może to jakaś ewolucja regresywna :P ) i widać mocne podobieństwa do chaosu ze starteru 'Mroczna Zemsta' (choćby zawieszki z gwiazdą chaosu są TAKIE same jak w kultystach). Ale nie jestem pewien czy to kwestia koncepcji czy po prostu "technologii" czyli ułatwienia sobie kupy roboty i sklecaniu elementów z gotowych półproduktów (pewnie tam w swoim programie 3d mają folder C://warhamer_parts/chaos/heads/khorne/head_angry017.obj i to widać. Mnie to trochę drażni ( zanika tutaj unikatowość) ale nie piecze mnie dupa aż tak bardzo z tego powodu.
Bloodreavers (nowa wersja chaos marauders, tutaj o smaku Khorne`a) są super fajni! W internetach jak widziałem zdjęcie nie do końca pasowało mi zabranie "wikingowego" stajlu chaośnikom ale po bliższych oględzinach są spoko, tacy trochę niezidentyfikowani, bardziej fantasy, trochę dzicy wojownicy stepów, trochę Złota Orda, trochę plemiona Germańskie, trochę Wikingowie, a trochę psychopaci.. w zasadzie bardzo psychopaci. Ta stylistyka jest jednak całkiem fajna, bo choćby przez malowanie/podstawki/drobne bitsy można sobie dopasować armię żeby bardziej pasowała do jednego z wymienionych klimatów.
Ja o Bloodreavers już bardzo intensywnie myślę, żeby im obciąć jeden nożyk, dać laspistol, dokleić granaty, ładownice, manierki, jakieś kable i zrobić kultystów Khorne`a w wersji Khorne Daemonkin. Byli by mega klimatyczni i ładni :D
Kolejni są Blood Warriors ( pomyślcie o nich jako o warriors of chaos z mark of Khorne) też bardzo ładne modele, opis w sumie jak wyżej. Po doklejeniu plecaków, daniu bolt pistoli, granatów, ładownic, kabli, może naramienników od pancerzy wspomaganych będą kapitalnym Wybrańcami Khorne`a (znowu Khorne Daemonkin )
Oczywiście piszę tylko o modelach w starterze, bo poza nich chaos dostał też sporo paskudek (deathbringer czyli krzyżówka orka, z dzikusem i taurenem :P)
W starterze jest też bardzo fajny poganiacz (bloodstoker, nie wiem jak to przetłumaczyć.. krwawy palacz?) naprawdę ładna główka i ciałko... też mógłby za coś robić..może szef kultystów :)
Gość z ikoną taki sobie, ikona trochę przekombinowana.
Lord ma super słodziutkiego flesh hounda ( chociaż sam ma dziwną tą czaszkę na głowie.. taka jakby z plasteliny była ) za to piesek najlepszy flesh hound ever, i to podgardle błoniaste :)
Najgorszy w tym wszystkim jest Khorgorath, po prostu jakby ktoś po szybkości przerabiał model hellbrute`a z wh40k ( który i tak jakiś super śliczny nie jest (czyt. wolałem klasyczne dredy) naprawdę nie ma sensu, jest pokrzywiony (ja rozumiem że chaos, ale on jest po prostu głupi) jeszcze ciało jako tako, taki Khornowy goryl, z paszczą zamiast łapy i dużą ilością kościanych tworów, ale głowa jest zjebana... W zasadzie zjebany jest jej brak:
Z głowy została tylko ogromna dolna żuchwa, a zamiast całej reszty czerepu jest zionąca dziura i taka malutka ludzka czaszeczka. Bardzo to bez sensu, nie wiem.. mogli mu zrobić taką ogromną japę potwora, albo dwie głowy (chaos w końcu) albo zupełnie bezgłowego.. ale nie.. jak taka nieudana konwersja.
Czas na Sigmarines
Wszyscy są zjebani.
W internecie na zdjęciach wyglądali źle, w realu wyglądają jeszcze gorzej.
Są klocowaci, przesadziści, bez ostrych detali, mają idiotyczne młotki ( gdzie trzonek jest tak mało wysunięty do przodu że bijąc w coś walą się chyba po palcach) pergaminy jakby był z brezentu, worków na śmieci, ciasta, cholera wie, a ta koślawa czcionka najgorsza.
Pomijając lorda (który jest po prostu słaby) to ten smokopies jest ewidentnie jakiś upośledzony, patrze na niego a w głowię słyszę "retarded dragon" i od razu widzę tą mordę w paskach z dolanem. sigmar pliz
No popatrzcie na tego ryja, na te koślawe połamane w stawach łapy na ten pancerz niczym osłony na samochody w mad maxie. Zapłakałem prawdziwie nad tym Lordem.
Tyle o modelach
Co z resztą?
Książeczki, a tak książeczki, dostaliśmy broszurkę jak posklejać modele, okej standard.
I potem dostaliśmy takie coś, myślałem że to okładka usztywniona na zeszyt żebyśmy mogli sobie zrobić brudnopis na polaja z Sigmarem żeby pani widziała. Potem myślałem że to podkładka pod piwo taka duża, potem że może ulotka reklamowa, a potem że może przez przypadek wsadzili do pudełka menu restauracji bugmans brewery (nie bierzcie sałatki, robią niedobre) a wiecie co to było ?
ZASADY.
ARE YOU FUCKING KIDDING ME?
Nom, to nie żart, zasady NAPRAWDĘ mają 4 strony. Są napisane z jednej strony z pominięciem tak mega oczywistych rzeczy, np. jak przesuwać modele, jak rozpatrywać rzuty kośćmi, itp. niby oczywista oczywistość, a jednak niby nie (spójrzcie na podręczniki do WFB czy 40k gdzie jest nawet szczegółowo opisane co zrobić jak model nie stoi stabilnie na makiecie) Niby jak mówię oczywiste, ale nie do końca bo różnie mozna interpretować (np. rzut kostką, ja gram tak że jak nie leży idealnie płasko rzucam jeszcze raz, a znam takich którzy rzucają jeszcze raz tylko wtedy jak zupełnie nie wiedzą jaki wynik padł) a na turniejach to robi różnicę.
A z drugiej strony mamy opisy że kostkę trzeba wziąć do ręki i machnąć przed siebie i to jest rzut. Serio ? nie wiedziałem.
Brakuje mi podstaw, tak jakby to była gra :
- dla weteranów
- dla retardów, którym to i tak jest bez różnicy.
Potem czytałem dalej ( no długo mi to nie zajęło) i widzę że tutaj w sumie nawet nie ma żadnych zasad, to jest taki luźny szkielet jak można grać, niby 4 strony zasad a ja nie wiem jak jest walka wręcz rozpatrywana, kto bije pierwszy ? wiem że nie ma inicjatywy, ale może jakoś to ujednolicili, czy pierwszy bije ten kto szybciej złapie za kostki, albo ten kto ma akurat ochotę. A jak potem rozpatrywać obrażenia ? jak kto chce ?
Wszystkie szkoły magii sprowadzili do 2 czy 3 czarów (pocisk, magiczna tarcza i chyba coś jeszcze) i już koniec, over.
Więc dla weteranów to raczej nie jest.
Mimo że zatwardziałym batlowcem nie byłem, (chociaż z figurkami mam do czynienia od dawna) to czułem się jakby ktoś mi w twarz napluł jak to czytałem. Kurwa no znam rodzinne planszówki które mają bardziej sensowne i szczegółowe zasady. Ja rozumiem że nie chcieli dowalać kobyły jak WFB ale popadli ze skrajności w skrajność.
Mimo wszystko chyba lepiej było wydac wielkie tomiszcze i rozdzielić zasady na retarded minimalistic, basic, normal i advanced. A nie wydawać tylko rtarded minimalistic.
Książeczka wprowadzająca:
No tutaj dużo lepiej, jest przede wszystkim ładnie i fajnie wydana, dobrej jakości gruby papier, kolorowa, eye candy na maxa. No ja się podjarałem, wprawdzie z treścią różnie, ale same obrazki i duży format mnie kupiły :Pa tak bardziej serio, fajnie mamy z grubsza nakreślony świat z wyszczególnieniem konfliktu Stormcast eternals (czytaj. sigmarines) kontra Armie khorne`a. Jak widzicie są nawet rysunki ich broni i w ogóle. Fajnie, są też poradniki jak malować ( dla mnie bardzo fajne!) i przykłady schematów kolorystycznych:
Plus szczegółowy opis prawie każdego ziutka którym możemy zagrać w tym starterze, dla mnie fajna rzecz, chociaż WIEM że to zapychacz i sztuczne zwiększanie objętości tej książeczki, czyli zdjęcie modelu, rysuneczek / podobizna jak w starych RTS`ach i dwa może trzy zdania opisu. I już nastepna strona.
A drzewa płaczą...
Książeczka ma chyba z 70 stron, naprawdę nie mogli napisać zasad na tyle ? tylko uprawaiją takie wodolejstwo straszne okraszone setką zdjęć tych samych modeli i wtórnymi rysuneczkami.
Sam świat
znowu, jak zapomnimy że było coś takiego jak Warhammer Fantasy (i miało najgenialniejszy świat fantasy na świecie) i spojrzymy na to jako na nowe dzieło to nie jest aż tak źle, oczywiście to co innego, mocne high fantasy z dużą dawką magii i kosmologii, takie trochę D&D w niebie a może bardziej planescape ( bo inne światy to inne wymiary ) mnie to średnio pasuje, bo nie lubię high fantasy. Ale jak się to przełknie to daje radę.
Na plus dla niektórych jest to że zamiast żyć ciągle w za pięć dwunasta, że apokalipsa jest tuż tuż i już wita się z gąską, ale z każdą kolejną edycją pokonujemy połową odległości do końca świata (jak w tym dowcipie z matematykiem i inżynierem) i zabardzo już nic nie zmotają, no bo już zaraz koniec świata.
A tak, mają setting wyzerowany i teraz na bieżąco piszą historię (choćby "Quest for Ghal-Maraz")
Nie jest to takie złe być świadkiem i widzieć jak powstaje nowy świat i jak tworzy się jego historia a nie znać wszyskto od początku do końca i tylko czekać na upadek/śmierć. I jedyne czego można się dowiedzieć to większe szczegóły i spiski o których się nie wiedziało ( mi to pasuje, chociaż najchętniej połączył bym jedno z drugiem)
Dziwnym dla mnie jest zastąpienie nazw ras fantasy nazwami własnymi, dwarves -> duaerin. Elves - Aelyf. Serio ? Po co ? Albo zrobili to żeby zaakcentowac że to NIE SĄ klasyczne krasnoludy ze światów fantasy tylko jakiś nowy magiczny twór czy co tam, albo żeby zastrzec prawa autorskie.
Niestety za dobrze znam GW żeby zastanawiać się która drogą się kierowali :P
No i na końcu mamy statystyki i opis każdej jednostki:
Czyli dla mnie też coś niezrozumiałego. Nie ma punktów, ani nawet NIC czym można było by się posłużyć przy balansowaniu armii, wszak chyba o to chodzi żeby gra byłą fair i wyrównana, żeby każdy miał szanse na zwycięstwo. No najwidoczniej nie dla wszystkich (wg. GW )No ale zostawiając żale na bok.
mamy zamiast statów jednostki staty broni ( które robią za nasze WS/BS/S/A ) więc wychodzi podobnie.
Widac pójście w inną stronę, zamiast dziesiątek zasad specjalnych opisanych w podręczniku głównym, z których często jakieś jednostki sobie czerpały zasady, czasem mając coś własnego (co sprawiało że jak z kimś grałem a nie znałem za dobrze jego armii, i pytam się "ooohhoo, to jakiś nowy unit, a co oni robią " w odpowiedzi słyszałem a że mają 'rending' w walce wręcz i 'feel no pain' na 4+ no i już wiedziałem jakie mają zasady) Teraz każda jednostka, nawet zwykłe liniowe trepy ma jedną, dwie a czasem trzy indywidualne zasady specjalne, sprawia to że każda jednostka jest niepowtarzalna, coś jak w jakichś skirmishach (malifaux - gdzie nie ma nawet zwykłego ataku, bo są same specjalne, zarezerwowane tylko dla tego modelu) I tak naprawdę tutaj pojawiają się zasady dodatkowe, więc do tych 4 stron trzeba sobie zawsze dodać zasady swojej armii/jednostek.
Mnie się to nie podoba.
NATOMIAST muszę powiedzieć, że Age of Sigmar został chyba stworzony do grania scenariuszy, i może poza pierwszym ( który można rozegrać samemu - lol, coś dla mnie :P) większość jest całkiem fajna i balans odnośnie armii powstaje właśnie na poziomie scenariuszy, to nie WFB gdzie gra się wyrzynkę, tutaj trzeba się skupić fabularnie i wybrać/wylosować sobie w co się będzie grało.
Ale ciągle ma mało sensu.
Podsumowanie:
Jak się zapomni przez chwilę o tym że istniało coś takiego jak WFB ta gra nie wypada tak źle. W zasadzie nawet nie gra a luźny zarys gry (ojj, bardzo luźny) Po prostu jest inna, w inny sposób przygotowana i prowadzone (choćby wspomniany nacisk na scenariusze, rozwijająca się na bieżąco historia, przygotowywane kampanie ) Taka to trochę dla mnie prosta planszówka bez planszy (zyskująca trochę dzięki zasadom jednostek) z bardzo magicznym światem (ala MtG, hirołsi ?)
To bardziej zabawa, niż gra bitewna... tak zabawa to dobre słowo.. to rodzaj zabawy.
Ale czy to z góry stwierdzone że zabawa jest gorsza od gry ? chyba najlepiej jest po prostu miło spędzać czas, jedni się bawią, inni grają a jeszcze inni głoszą socjalizm na forach o tych grach. poza trzecim przykładem który z zasady jest zjebany, nie można mówić że coś jest gorsze. Jasne AoS to nie pełnoprawny bitewniak, ale jak ktoś lubi nieskomplikowaną rozrywkę. Nadaje się bardzo fajnie na wprowadzenie w siat figurków, żeby potem sięgnąć po jakąś prawdziwą orgię strategiczną :D
Więc za 240 zł bym tego nie kupił, za 200 też nie..ale za 100wkę czy 120 myślę że dla samych modeli chałasu i książeczki ( no sorry no :P) bym łyknął.
aha no i co do stormcast eternals, musze to napisać, że czytając o nich miałem nieodparte wrażenie jakby ktoś chciał zerżnąć space marines, ale nie miał praw licencyjnych więc zrobił to tak żeby ukraść ile się zda z własności intelektualnej ale nie łamać prawa.
Problem w tym że to jedna firma zrobiła samej sobie, to się chyba nazywa paranoidalne rozdwojenie pacynkowej jaźni.
To na razie tyle, nowe posty.. ho ho ho.. jak coś pomaluję :P
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz