niedziela, 31 lipca 2016

INSIDE

Cześć
Dzisiaj opowiem o gierce INSIDE w którą grałem i którą przeszedłem w piątkową noc.

INSIDE to platformówka od studia playdead ( twórców LIMBO ) która wyszła stosunkowo niedawno i od razu ma zabezpieczenie Denuvo ( No bo najmocniejsze zabezpieczenie antypirackie które mają takie gry jak FIFA, Dragon Age czy Total War: warhammer musi mieć też nieduża gierka ze STEAMa prawda ? :/ )
Dzięki temu gierkę trzeba kupić. Kosztuje z 7 dyszek a przeszedłem ją, popijając piwko w 4 godziny ? Kiepski przelicznik czasowo-rozrywkowy. Może gdyby jeszcze gra była kosmicznie dobra, albo chociaż tak dobra jak LIMBO.
No ale do rzeczy:

Gra nie przedstawia nam nic jeśli chodzi o fabułę. Nie ma żadnego intro, żadnego wprowadzenia, żadnego tekstu na początek, od razu zaczyna się i będąc małym chłopcem (albo krótko obciętą dziewczynką - to tak zachowując polityczną poprawność :P ) biegniesz przez las uciekając przed jakimiś ludźmi. W grze nie ma też ani jednej linii dialogowej i w ogóle nie pada żadne słowo. A na końcu nie ma na dobrą sprawę żadnego outro, Więc fabuł musimy się domyślić (albo ją sobie wymyślić) podczas gry.
Gra ma bardzo fajną oprawę audiowizualną, dźwięki otoczenia (mimo że nie ma dialogów) są w porządku, słychać wszystkie stuki, puki, tupnięcia, huki, jęki postaci spadającej z wysoka. Szczekanie psów. Muzyka pojawia się gdzieniegdzie i bardzo fajnie snując się podkreśla atmosferę.
Grafika też jest dość nietypowa, z jednej strony sili się na hiperrealność a z drugiej nie wprowadza tak naprawdę żadnych tekstur i naciska mocno na "poligonowość" obiektów.

No i dość istotne, to platformówka logiczna ale zagadki są naprawdę na dobrym poziomie, ani nie za łątwe ani nie za łątwe ani nie za trudne. Nie czuje się robiony w chuja i ewidentnie trolowany przez twórców jak w BRAID ani nie czuje że gram w jakąś grę dla dzieci że wystarczy trzymać strzałkę w prawo i iść przed siebie. Chyba ani razu nie musiałem zajrzeć do solucji ale kilka razy pogimnastykowałem mózgownicę co trzeba zrobić, chociaż nigdy to nie było na tyle długo żeby doprowadzić do frustracji. Raz tylko miałem problem z psami, znaczy wiedziałem co trzeba zrobić ale wykonanie tego, technicznie było dość skomplikowane ( trzeba było baaardzo wymierzyć skok czasowo)

Natomiast tutaj pojawia się największy minus gry czyli fabuła.
O ile pierwsze "plansze" i począteczek gry jest bardzo fajny i klimatyczny i niesię obietnice wyjaśnienia. (okej gonią cię jakieś typy, chcą cię zabić musisz uciekać, pewnie na końcu dowiemy się dlaczego) no ale potem i lokacje robią się dość monotonne i nudne ( z lasu i opuszczonej farmy i miasteczka trafiamy na rozrośnięte nieprzyzwoicie kompleksy przemysłowe które niczym się nie różnią i ciągną w nieskończoność, a potem jest tylko coraz więcej wody. ) To na dodatek pojawią się w grze durne rzeczy i totalnie nic nie jest wyjaśnione. Zakończenie jest z dupy jak tylko z dupy może być. Zakończenie alternatywne jeszcze gorsze. Ot biegniesz chłopakiem coraz bardziej dostając się  w głąb jakiegoś labolatorium, w między czasie musisz uciekać przez pływającymi stworami ala "Klątwa" strażnikami z psami i unikać soniczncyh podmuchów. Kontrolujesz też za pomocą świecącej czapki hordy "zombie" a może bardziej by pasowało powiedzieć serwitorów. A na końcu wpływasz do zbiornika z wielkim mięsnym klopskiem (czytaj, pozrastaną górą ludzkich ciał) żeby się do niej dołączyć i niszcząc laboratorium wytoczyć z niego i zalec na plaży. Koniec, napisy.

I teraz kurwa nic nie wiadomo, co to miało znaczyć, kim są te wodne stowry, dlaczego najpierw cie topią a potem jeden z nich wpina jakiś kabelek żebyś mógł oddychać pod wodą ? dlaczego ludzie najpierw do ciebie strzelają a potem nie przeszkadzają zbliżasz się do basenu z glutem, dlczego pomagają temu glutowi w ucieczce. Czemu zaczynasz od uciekania przez jakimiś ludźmi. Co to za zombiaki (chociaż to najmniejsza zagwozdka) czym są porozmieszczane losową sądy.

Tłumaczenia i interpretacje są spierdolone, ot ludzie wymyślają sobie jakieś metaforyczne i alegoryczne historie do tej gry. To tak jak z Holenderskimi martwymi naturami, ot namalowana tacy z winogronami, pusty dzbanek, lawęda i rak i nagle ludzie doszukują się tam alegorii miłości w kontekście wiary chrześcijańskiej i przebaczeniu bliźnim. Tak samo popierdolone jak interpretacja inside ( no może martwe natury miały więcej sensu bo faktycznie katabasy płacił za obrazy, a jak wiadomo artysta też człowiek i coś jeść i pić musi więc to ma większy sens. )
Że niby to metafora kontroli i współczesnego niewolnictwa, o wyrywaniu się z okowów, o tym że tak naprawdę to gra kontrolujesz gracza (bo przecież w nią gra) o współczesnym społeczeństwie podążającym za modą czy coś tam.
Potem znalazłem intepretacje że gra jest metaforą sexu ( chłopiec plemnik zostaje wchłonięty przez gluta "komókę jajową" i wytacza się z labolatorum żeby zagnieźdźić się na plaży macicy.

Znalazłem też ogromną rozkminę gierki jako opowieźć o Ideologii Marksistowskiej. (czerwony kubraczek bohatera, wyzwolenie klasy pracującej - serwitorów )

Ale to wszystko nie ma sensu i idę o zakład że twórcy gry też nie mają żadnej fabuły za tym ot pokręcony rzeczy nawrzucane do krótkiej gry żeby gracze myśleli że twórcy są tacy 'artsy' i 'offowi' że robią takie filozoficzne i głębokie gry.
Na dodatek oficjalnie powiedzieli że nigdy nie wyjaśnią fabuł tej gierki.
A wiecie dlaczego ?

Bo kurwa nie ma żadnej !

środa, 27 lipca 2016

MALIFAUX czyli modelarstwo dla zegarmistrzów

Cześć
Dzisiaj chciałbym wam opowiedzieć o przygodach ze sklejaniem duże ilości ludzików do M2E (Malifaux 2 edition ).
Na wstępie chce zaznaczyć że absolutnie nie czepiam się jakości, wykonania i formy rzeźb. Stoją na naprawdę bardzo wysokim poziomie, detale są obłędne, szczegółowe i drobniutkie, ludzie są do ludzi podobni a pozy mimo że możliwe do sklejenia tylko w jeden możliwy sposób (no ale clam packi GW też nie mają multipozy ) są bardzo fajne (zwłaszcza oxfordian mages) Więc tutaj nie czepiam się jakości.

Ale chciałbym zwrócić uwagę na to JAK to zostało przygotowane bo w głowę zachodzę po co i dlaczego ktoś robi innym tyle krzywdy przygotowując zwykły ludzki model do sklejenia z 11 części !

Chcąc wejść w "malifo" przygotujcie się na to że prawie każda głowa nie jest po prostu głową w rozumieniu np. modelarstwa GW czy większości innych firm. Jest to fragment zawiłych puzzli nierzadko składający się z 3 czy 4 części. No bo przecież nie można było zrobić głowy która jest po prostu głową nie. wygląda to tak np:

Jak widzicie głowa (albo może i nie) głowa składa się z przodu (twarzoczaszki i kawałka włosów) tyłu czyli czapki z resztą włosów i tego malusieńkiego JEBANEGO kawałeczka włosów z miejscem na kokardkę która każdy normalny przyzwyczajony do GW człowiek uznał by za opiłek czy kawałek wyciętej formy. Albo po prostu by mu się zgubił w paproszkach na biurku. 
Dobrze że nie mam dywanu w pokoju bo nie powiem ile raz element który brałem pęsetką (na załączonym obrazku) i troszczke za mocno ścisnąłem robił mi "pziiiiińk" i znikał gdzieś na podłodze. ;_; masakra.
W ogóle ostatni raz jak sklejałem coś pinsetą na modelach to jak sklejałem modele redukcyjne milion lat temu. Nie sądziłem że w grach bitewnych to będzie do czegoś pomocne :/


 Tutaj zdjęcie z doklejonym kwiatkiem we włosach, kurwa wszystko to jest tak maciopkie że naprawdę myślę o nabyciu lupy jubilerskiej takiego okularu żeby to sklejać. Myślę że tacy zaprawieni w bojach z malifaux modelarze spokojnie mogą spisać swoje wrażenia w swoich pamiętniczkach

No i w ogóle absurdalność elementów do klejenia. Dlaczego np. ten kwiatuszek musiał być osobno ? nie zmieścił by się w formie jakby był razem z głową ? dlaczego np. prawie każda sakiewka jest osobnym elementem no kurwa jakoś GW sobie z tym radzi a przesunięcia formy sprytnie ukrywa pod płaszczami i pachami. Nie tutaj wszystko jest osobno. Jakby był model z gołym pindoem ZAKŁADAM SIĘ że każde jądro i napletek były by osobno. Po prostu 100% pewne.

Co do absurdalności elementów są tez absurdalne miejsca ich klejenia


Takie jak na tym zdjęciu, kołczan ma dłoń trzymająca strzałę na sobie i łączy się na nadgarstek z reką. Kurwa serio ? miejsce styku/klejenia 0,2 mm. Na pewno będzie się trzymać.
dobrzym przykłądem była też Angelica opisana w poprzednim poście która miała 2 palce na batucie a reszte na dłoni i kleiło się to własnie do tych 2 palców. 

 
A to mój faworyt czyli manekin z palcem osobno. Antygeniusz robienia modeli.

Naprawdę człowiekowi odpowiedzialnemu za to powinni zrobić Norymbergę i skazać za zbrodnie przeciwko ludzkości. 

Najśmieszniejsze że te modele też nie są pozbawione technicznych "mankamentów" odlewania z plastiku. Oczywiście nadlewki są mniejsze i wlewy po fromie też ALE to nie znaczy że ich nie ma. A zwłaszcza przy porównaniu drobności elementów. GW ma np. średniej wielkości nadlewki, ale detale ma duże i klocowate więc usuwa się te nadlewki łatwo, nawet spomiędzy ząbków, futra, ćwieków czy czego tam innego. Zwłaszcza że GW bardzo sprytnie prowadzi linię podziału w ukrytych miejscach, a to wzdłuż kabla, a to pod pachą, a to ukrywa pergaminem i prawie jej nie widać.
Panowie z WYRDa pokazują Ci środkowy palec i formę regularnie prowadzą PRZEZ ŚRODEK twarzy. (to moje ulubione miejsce, zaraz obok jest prowadzenie formy przez środek cycka bo pod pachą nie wolno) i tak malifaux ma małe nadlewki ale detale JESZCZE MNIEJSZE. Więc porodzenia w spiłowywaniu nadlewek spomiędzy koralików i bransoletek wielkości roztoczy. 

Teraz wiem czemu im wyszedł skirmish. Przecież jakby bandy miały po 15-20 modeli to ludzie popełniali by masowe samobójstwa. 

No ale dość już o słoniu




Wczoraj oglądałem ten film i gorąco polecam.
Są seksy i przemoce a momentami naprawdę sporo. Całość ma świetne zdjęcia i kapitalnie oddany klimat (scenografia, kostiumy muzyka) A do tego sama fabułka bardzo dobra, w typowo zakręconym lynchowskim stylu, tylko więcej krwi i cycków niż u Dawida (niewiele, ale jednak więcej)
Nie chcę za dużo pisać bo po prostu film jest świetny i broni się sam. Ale zaznaczam że normalny to on nie jest, w sam raz na sick night film festival :D



wtorek, 19 lipca 2016

M2E malowanie

Dzisiaj się mierzyłem z malowaniem modelu do gry MALIFAUX (2 edycja)
Oto co z tego wyszło.

Panie i Panowie, przed Państwem Konferansjerka Teatru Gwiazda Andżelika. Powitajcie ją oklaskami !

Co do samego modelu, jest drobny. Jest KUREWSKO drobny. Sklejenie tego to był cytując stonogę "Jakiś kurwa dramat". Mimo że tak naprawdę ja musiałem dokleić jej rączki batutę to nie wiedziałem jak. Myślałem że jakichś palców jej brakuje, cholera ułamałem ? o fak. A może nie ma, może o to chodzi w świecie gry że nie ma kilku palców. A może ma a ja nie widze, oglądam przez lupę, co się okazało ? że dwa środkowe palce były na elemencie batuty do doklejenie. Kto kurwa wpada na takie pomysły ?? punkt styku/klejenie części 0,4 mm. No kurwa, dobrze że plastik, jakby to była żywica ot łamała by się od drgań bicia mojego czarnego serca.
Ale nie da się ukryć że modele są piękne. Strasznie mi się podobają jeśli chodzi o wykonanie (podział form i elementów do doklejenia to co innego i tutaj bym strzelał w tył głowy) może nie każdemu stylistyka podchodzi (mi tez niektóre rzeczy nie do końca siedzą) ale nie da się ukryć że detal, rzeźba, poza, pomysł no kurcze no naprawdę na najwyższym poziomie.
Ma to oczywiście swoje minusy - Weź tu namaluj oczy na modelu z głową prawie że wielkości główki od szpilki, klocowatym modelom space marines mogłem tęczówki nawet robić (co nie znaczy że są złe, po prostu GW to trochę inna stylistyka, też bardzo fajna, ale inna)
Ale poza samym klejeniem (naprawdę no legendy u nas w klubie nie były przesadzone) same ludziki bardzo smukłe drobne i świetnie wykonane. O dziwo mimo że malowałem prawie że, z okularem jubilerskim robiło się to bardzo fajnie. Nie są obsrane od góry do dołu jakimiś pierdołami.
( GW ma maszyny do odlewania które nie są przystosowane do zrobienia więcej niż 0,7 cm kwadratowego prostej / płaskiej / jednolitej powierzchni. Jeżeli takie coś zostanie zaprojektowane w programie 3D maszyny i tłocznie same dodają tam czaszki i pergaminy, ew łańcuchy. Po prostu technologicznie nie da się tego zrobić. --> chcę w to wierzyć :P)
W związku z czym malowało się to bardzo ciekawie, no i na pewno wyzywająco ( eee.. w sensie że stanowiło wyzwanie)
Mam nadzieję że sobie poradziłem :)


Gościnie artykuł od WRATH OF GOD który mnie bardzo poruszył:

Do list gier, którego fenomenu nie rozumiem, a próbowałem moge dołaczyć undertale ( link żebyś wiedział o czym rozmawiamy) . Gra 123MB, 8bitów rzecz jasna, pierwsza setka gier na PC według metacritic, 8.3 na gry online, 30 tys. pozytywnych recenzji na steam, gra RPG roku 2015, która wyprzedziła na steamie nowego Erected Cock'a (Metal Gear Solid), mnóstwo ciekawych rozwiązań, grę którą trzeba skończyć kilka razy żeby zobaczyć PRAWDZIWE zakończenie (albo jak ja na jutubie 17 minut filmu pijąc piwo). Wczoraj odpaliłem. Pograłem 2-3 godziny coś koło tego. Po czym wyłączyłem kompa, stwierdziłem, że muszę to przemyśleć. O kurwa jego jebana mać ! Wyszedłem z kotem na peta, już się przejaśniało, kot zaciągnął się skunem i rzekł: "widzisz co się ludziom podoba ? już sobie nie pograsz stara cioto, bo nigdy nie będziesz targetem". Skiepowałem do popielniczki, drugą ręką nasypałem karmy do miski i powiedziałem : "zamknij twarz, zbudzisz Dorotę.", ale w głębi serca wiedziałem, że skurwiel ma rację.

Od siebie dodam:

- 8 bitowe gry były zabawne tylko za pierwszym razem, to jak powtarzać w kółko ten sam żart

- powiem tak na game boya to bym po prostu dołączył sobie zbiorniczek do spuszczania sie.. ale wydac takie cos w 2015 ? no nie wiem.. no ... to tak jakby chodzić w fedorach i podkręconych wąsach w 2016 roku

- ohh..w8

- straszne ten gameplay dał mi raka

- i jeszcze na kickstarterze uzbierali hajs
  ludzie za to płacą?
  a..uzbierał.. a nie uzbierali

- ludzie sie kurwa jeszcze muzyka jaraja
  to tak jakby rozpisywac sie nad OST do super mario bross
  Ta gra w CDA dostala za audio 9/10
 
 - 10 EURO to kosztuje, to za taką cenę można normalną grę kupić. 

- Czemu ludzie moga zrobić porządną niezależną grę ze świetną grafiką i muzyką ( patrz darkest dungeon) a równocześnie moga wydać takie gówno

- które jest 100 najlepszych grach na PC ? o co kurwa chodzi ??


ja od siebie powiem że nie jest w stanie tego ogarnąć....

a do posłuchania fiński RAC  ):-=D  na uspokojenie 





sobota, 16 lipca 2016

Last Stand

Ostatnio pykam sobie w ten wariant znanej i lubianej przez wszystkich 40stkowców gierki DAWN OF WAR II.
Jest to sieciowy tryb polegający na tym że do wyboru mam po jednym bohaterze z każdej strony konfliktu (normalnie każda "rasa" ma 3) i stajemy na arenie do walki z kolejnymi falami coraz mocniejszych wrogów, do pomocy mamy 2 innych graczy. Wydaje się banalne, ale zaskakująco jest całkiem rozbudowane i "kombogenne". Grałem sobie jakoś tka po sieci z moim internetowym przyjacielem i po n`tym razie dostania wpierdolu (taki jestem dobry :D) zaciekawił mnie guzik LAST STAND. Pytam się - co to jest ? kolega na to że taki inny tryb, nie grałeś ? - no nie. - no to dawaj, wybierz sobie kogoś.

No i tak pierwszy raz miałem styczność z tym troszkę podobnym do LOL/DOT trybem gry w mojego ukochanego warhammera 40.000

Faktycznie do wyboru mamy po jednym bohaterze. Przykładowo Orkowie mają warbossa, mekboya i komandosa, my możemy wziąć tylko mekboya. Kosmiczni Marines Chaosu mają też trzech bohaterów: Lorda, czarnoksiężnika i uświęconego czempiona zarazy. My mamy tylko Czarnoksiężnika.
Mój wybór z początku padł właśnie na niego:


Mamy ekran postaci tuż przed grą gdzie możemy wyposażyć się w konkretny ekwipunek (pancerz, dwie bronie po każdej na łapce albo broń dwuręczna i jakiś wargear specjalny jak granaty czy cuś) Na początku oczywiście dostajesz jakieś gówna, czy tam stockowy sprzęt. Dopiero po wbiciu każdego kolejnego poziomu dostajesz nową umiejętność albo sprzęt.
No i powiem że grało się całkiem fajnie. Zwłaszcza na słuchawkach, jak można było się sprzymierzyć ze znajomym, wspólnie się osłaniać, ratować i uzupełniać. Jest sporo kminienia, na zasadzie, jeden bierze tanka, aha okej to ja wezmę jakiegoś "buffera" albo long range DPS czy jak to tam. Żeby nie wyszło że jest 3 kapitanów space marines i nikt sobie z hordą nie radzi, albo odwrotnie trzech Gwardyjskich Komandirów i wszyscy padną od jednego jakiegoś koksa jak wleci :P
Wyjątkiem są dodani w DLCkach (bo Relic kurwą jest!) Tau Commander i Necron Lord. Zwłaszcza ten ostatni jest stworzony z jakiegoś zapożyczonego od radzieckich inzynierów dingonium przemieszanego z haxxordermis. Serio, koleś jako jedyny może last standa brać na solo, bez drużyny i jakoś nieszczególnie się spocić przy tym. Ponoć nie ogarnia hord tak dobrze jak niektórzy inni, ale co z tego jak może np. co 19 sekund się leczyć do full paska albo być nieśmiertelnym przez dłuższy czas. Kurde no nawet wskrzeszanie (gdzie wszyscy inni musza podejść i postać przy innym bohaterze żeby go wskrzesić, każdy tak może z automatu ) necron ma ressurection orb którą puszcza na odległość i ta może wskrzesić 2 na raz. A on przez ten czas nie musi tam stać tylko nakurwia. Pomyślcie o tym jako o wymaksowanym IS3 z dwuperkową załogą na stockowe 8mki i większość 7mek. Rzeź.
Tau Commander też jest niesamowicie mocny (ma broń na każdą okazję jak to tau) ale w próbowaniu z necronem jest miękiszem.
Oczywiście obaj goście są do pogrania za 40 zł (kurwa straszna cena!) 

Nigdy też nie jest tak do końca samotnie bo chyba większość bohaterów mam możliwość przywołania kogoś ( a to Imperial Guard Lord General może przywołać oddział piechoty gwardii, oddział weteranów z Catachan czy potem szturmowców z hellgunami. Czarnoksiężnik ma doppelgangery, hive tyrant na początku genokrady i nawet Kapitan Space Marines na 18 poziomie ma dreadnoughta jako wsparcie)

Maksymalny poziom to 20, ale nie tak szybko do niego wbić. A nawet jeśli, przed sobą masz kolejne postacie do grania :) a jak już masz maksymalny dopiero pewnie wtedy zaczyna się zabawa w różne buildy, konfiguracje, ustawienia itp.


Tak czy siak gra wygląda tak:
"zwykły" dow II bez budowania bazy z jednym bohaterem którego mamy.
Fajnie jest grać ze znajomymi, dobrze się bawić, śmiać i żartować. Fajnie jest trafić na kogoś sympatycznego i razem pograć. Ale oczywiście też jak to w każdej grze zdarzają się buce i nooby. Np, koleś chyba specjalnie mnie nie chce wskrzesić tylko stoi obok i poleruje pancerz, no kurwa, a trzeci koleś specialnie musiał sam sklepać resztę, wrócić i mnie wskrzesić. Oczywiście przez takie akcje sam sobie szkodzisz, bo jest nas mało, tylko 3. A nie tak jak w WoCie 15. To zarówno plus jak i minus. Ale chyba większy plus bo jest mniej zielonych :P
Gra natomiast polega w sumie w 100% na współdziałaniu i syngergii między bohaterami, rączka rączkę myje. To nie WoT gdzie po prostu trzech dobrych amigos w plutonie rozkurwi solo całą bazę. Albo po prostu każdy gra sam ale koło siebie. I chyba tylko lekkie zwiadowcze czołgi nie mogły grać same, no komuś muszą spotować. Reszta sobie poradzi...   Tutaj jest inaczej.
Fale są pomyślane fajnie, są tematyczne, skalują się fajnie z czasem, jest ciężko ale nie niemożliwie.
Minusem wielkim dla mnie jest to że są tylko dwie mapy "Krwawe kolosaum" (które macie na screenie i którym już rzygam) i Kowadło Khorna które jest z dupy jako mapa a na dodatek mega trudne, cholera w krwawym koloseum na 4 fali masz dalej eldarską piechotę a w Kowadle Khorna w 4 fali masz już chyba pojazdy. W pierwszej zanim się załadujesz dostajesz salwe z granatników , bo tak i nie masz czasu na nic.
Gdzie w drugiej planszy masz spokojnie czas na rzucenie buffów, postawienie wieżyczek itp.

Gra się w to bardzo fajnie, chociaż nie jest to ogromna gra niczym wspominany world of tanks na przykład. ot bardziej nakładka do istniejącej strategii, ale naprawdę fajnie zrobiona i ciekawie pomyślana. Wkręca levelowanie postaci, staranie się być coraz lepszy "o kurde czyżby nam się udało dojść do 14 fali chłopaki ? o kurwa nie zjebmy tego!!"  i zaciekawienie jak sprawdzi się nowy sprzęt co go właśnie dostałeś ( o w morde wieżyczką z działem plazmowym !! bierę !!11oneone!!)

Każdy kto jeszcze nie grał czy się waha gorąco zachęcam.

Aha, żeby nie było że jak coś skopałem w recenzji czy nie do końca trafnie coś opisałem to przez to że jestem jeszcze noobem.

poniedziałek, 11 lipca 2016

trench coat mafia

Na począteczek do posłuchania pedalska piosenka która ze względu na bliską mi tematykę i fajnie zmontowany fan made video (który tak naprawdę jest sieczką z fragmentów dokumentu ZERO HOUR) bardzo mi się spodobał
Po tej piosence zacząłem zgłębiać temat. Mimo że od tamtego czasu minęło ponad 16 lat ciągle robi wrażenie. No i tamte wydarzenia na dobre zagościł w kulturze masowej. Jak bardzo można było zgnoić człowieka żeby doprowadzić go do zrobienia czegoś takiego. No jak to się mówi "revenge of the nerds" :P

Tak czy siak zupełnie bez związku z tematem byłem w niedziele w klubie, a że współdzielimy go z innym równie fajnym ośrodkiem postanowiłem sobie poużywać (nie, nie gramy w warhammera w burdelu ale w strzelnicy) znajomy namawiał mnie na serię z Maxima żeby poczuć się jak pradziadek, ale stwierdziłem że to było by zbyt ostre przejście od wiatrówki z Lidla do pierwszowojennego karabinu maszynowego dlatego stwierdziełm że lukę wypełnie Berettą 92 (znaną jako M9 czyli przepisowa broń boczna wojska USA )
przyznam że pierwsze wrażenie od razu, ciężkie to dziadostwom kilogram stali trzymaj sobie na wyprostowanych rękach przed sobą, no to nie taki hip hop :P potem huk, odrzut i rozgrzane łuski, zupełnie nie jak w ASG :P no i zdecydowanie gorzej szło z mierzeniem
 niby odegłość tylko 20 metrów ale kurcze pieczone jak na pistolet trochę daleko imho :P
w ogóle strzelnica w zamkniętym pomieszczeniu mimo wytłoczek po jajkach jak w salkach prób (och grało się ten nsbm grało :P ) to i tak pogłos i huk rozsadzał czaszkę. Tak czy siak wyszło mi tak:
te dwa na dole to nie moje, z 9 strzałów 6 trafiło w kartkę papieru ;P a 3 w czarny punkt na środku. Czyli co wychodzi na to że BS3 ? not bad.. gwardyjski :P
Aż dzisiaj mam ochotę wyciągnąć wiatrówkę i trochę poćwiczyć, (choćby pozycję strzelecką)

W międzyczasie Gie Wu wydało Wood elfy do warha...aaa.. znaczy wydało rasę Sylvaneth ( i walce nie nazywają się tak żeby budzić skojarzenia z lasem jak WOOD elfy bo Silva to wcale nie las po łacinie przypadek) do Ao$

ale modele są nędzne, znaczy wykonane bardzo prawidłowo z dbałością o detale a w stylistyce daleko wykraczającej poza "lubienie" standardowego fana low/dark fantasy, To już jest high godlike feudal science fiction" coś jak heroes 4 w zwyż, niby fantasy ale wszyskto dzieje się w kosmosie. ja podziękowałem dawno temu (chociaż orkowie byli fajni i niektóre modele Khorna)
W zasadzie nie mam co napisać bo wszystko już zostało o nich powiedziane a ja w sumie zgadzam się ztym wszystkim :)    czyli tym że wood wcale nie elfy dostały swoje Ushabt
że mają swojego dreadnoughta/hellbrute`a z pancerzem z pasieki mk.III
chyba tylko Bogini Alarielle moim daniem ma naprawdę fajny model:
bałem się że żuczek będzie głupim pomysłem ale całkiem fajnie siedzi, takie stworowate coś, ożywiona ściółka leśna, poprzerastana gałęziami i mchem, a sama Alarielle ma skrzydła z liści.
Chociaż i tak wolał bym wielkiego złotego jelenia ew. łosia czy żubra dużo bardziej elficko lasowate, no ale GW chciało zrobić coś nowego odejść od schematu elfów pedałów i zrobiło po prostu demony lasu, które wcale na dobre elfie duszki nie wyglądają, powiedział bym że świetnie nadają się na leśne konwersje demonów :P  ja jestem straszna konserwa i takie coś śrendio mi pasuje i elfy to mają być elfy, zapinające się w dupę na mchu zadufane w sobie wikkańskie długouchy, a nie takie coś. Chociaż rozumiem ten ruch, jak już wiele razy wspominałem, to nie Stary Świat tylko że tak powiem postapokaliptyczna wizja magicznych wymiarów która powstała na jego gruzach, a przetrwali tylko ci co umieli siędostosować (najwyraźniej Imperium, Bretonia i Królowie Nehekhary nie umieli :( ) No ale nic, czekamy co tam dalej GW namota. Przyznam że jedno jest pewne, modele mogą się podobać albo nie ale na pewno są bardzo ciekawe !




poniedziałek, 4 lipca 2016

relacja z super duper turnieju

Siemka
sorewicz że nie pisałem tyle, ale powody były różne, miałem trochę roboty (zamienienie się w warzywo jest bardzo czasochłonne) nie miałem weny (im soooo artsy!) no i tematów jakoś zabrakło, no i ciągle nie mam sprzętu do nagrywania, no i zrobiłem sobie wakacje :P

tak czy siak w sobotę usiłowałem zreaktywować klubowe środowisko 40kowców
wyszło jak wyszło (5 graczy więc jeden zawsze musiał pauzować) mogło być gorzej bo na poprzednim turnieju było chyba tylko 4 graczy z czego 2 zmusiłem siłą do grania.

graliśmy na 1300 pkt zakaz triplowania, na CADzie + ew jedna formacja albo jeden allied detachment

Moja rozpa:

Blood Angels CAD

 HQ
Astorath

Troops
Cassor the damned

10 x tactical squad
melta, combi melta, heavy flamer
drop pod

fast attack
Drop pod

Drop pod

4 x space marine bikes
2x grav gun

Allied Detachment
Adeptus Mechanicum

HQ

Techpriest Dominus
rainment of technomantyr,  conversion field

Troops
3 x Kataphorn Destroyers
heavy grav cannon

i tyle.

przed turniejem rozmawiałem z kolegą na gg (tak, jeszcze tego używam !)
i mówię że zrobiłem podstawowy błąd tej rozpiski ale jakoś ciężko mi zrobić inaczej (chodziło mi o branie oddziału DC z astorathem na takie pkt) a on na to :
tak podstawowy błąd to że grasz bladziami XP

w sumie miał rację.

Pierwsza bitwa z graczem TOSTER (znanym szerzej jako Baloq)
gra CSMami więc w sumie mogliśmy sobie przybić żółwika chujowych armii.
Miał jurkolorda w spawnach, Slaaneshlorda z płonącą żagwią ze Skalathrax w plazmo bikerach Slaanesha z ikoną sadomasochizmu. smoka, 2 oblity i 2 x noise marines.

pierwszą grę pauzowałem, żeby odespać upojną noc dnia poprzedniego <3
druga gra, Zaczynamy, przeciwnika pierwsza tura, więc jego armia pruję przed siebie. DC zaczyna na stole, z dwojga złego wg. mojej mizernej matematycznej kalkulacji tak będzie szybciej, bo w 3 turze już będą szarżować a jak ich zrzucę z deep strike to przy moim pechu wyjdą w 5 turze dopiero. Więc DC w ruinach, cover 4+ do tego Feel no Pain spoko, nie umrą.
Oczywiście lecą w nich placki z sound blastera (blast mastera) ap3 bez covera do tego siła 8 więc FnP też nie mam, umiera połowa :(.   motorki były skitrane...
Moja tura spada taktyk i dred, myślę zflejmuję spawny dredem dobije, on w sumie poza laskami z oboli nie miał jak mnie ruszyć więc czułem się pewnie, do tego stałem w coverze, a drugi combat squad z meltą i combi meltą rozwali rhinosa wyznawcą Slaanesha.   motorki turbo boost przed siebie.
oczywiście spadam, melta nie trafia, combi melta trafia ale rzuca oczy węża na penkę (mistrzostwo) flamery woundują spawny, ale bydlaki mają wiadro woundów więc do lorda się nie dokopaliśmy.  oblity nie robią nic dredowi ale na dupkę dostaje fartowną penkę z plazmy od bikerów, bo czemu nie ?. combat squad z heavy flamerem wyparowuje, ten z meltami jakoś wytrzymuje i stoi obok rajnosa dalej. spawny i lord szarżują w moje przetrzebione DC. niestety przed to że on szarżował a nie ja nie mam ani +1 do siły ani +1 do inicjatywy ani nie mam przerzutów. Chujnia, no ale chłopaki są dzielne, pomaga mi w tym wyrzucona na kości ilość ataków spawn of chaos wynosząca CAŁE JEDEN, do tego lord rzucił tyle samo na ilość ataków z demonicznej broni. więc stoimy. Kolejna tura, strzał z melty w rajnosa, pudło, szarża granat, immonil. do kurwy nędzy!
astorath umiera koniec końców rzucił 5 na ilość ataków. dostaje +1 do sejwa. extra. motorki wbijają wounda na oblicie. spadają serwitory, no to teraz będzie ogień w szopie! odpalam kantyczkę z przerzutami 1 stwierdzam likwidujemy bikerów, no milion woundów dostał, ale że miał jinka i FnP nie było tak różowo. No ale został mu lord na ostatnim woudzie, bikerzy umarli.
zwrotka przeciwnika to wlecenie smokiem i spalenie mi motorków (przeżył jeden grav który potem wbije wounda na oblicie) dobicie marinsów z meltą. DC przestało istnieć zostały spawny i lord (ale na ostatnim woundzie ) no i moje dropy..
w swojej turze nie dobiega spawnami do kataphronów, smokiem ląduje i mnie pali ale tankuje techpriestem z sejwem 2+ w mojej turze coś tam wybijam z grawów ale nie pamiętam co. Potem w overwatchu morduję wszystko poza jurko lordem na 1 woundzie. który koniec końców mnie kroi. Moja tura dalej stoją dropy na znacnzikach. i o dziwo strzelam już na odczepnego tak na odwal się, tak z broni pokłądowej i pach zabijam lorda Slaanesha. lol, no to się podjarałem i walę w jurko lorda.... no ale niestety przezywa, ale dropy to mi 2 tury usiłował otworzyć :P 
punktacja ? ja mu zabijam jednego lorda i motorki i coś tam połowię on mi czyści stół.
gg

kolejna gra z Tau.
nie będę się rozpisywał ale było podobnie, dred spał z meltą, nie trafił, kataphrony zostawiły riptide`a na ostatm woudzie i umarły od crysisów z plazmami. DC przestało istnieć od dział jonowych, w 3 turze ja nie miałem nic a taktyk nie zdążył wyjść z rezerw bo rzuciłem 2 na rezerwy. Jemu tylko DC w szarzy zabiło jedną 5tkę fire warriorów i oddział dronów. już.

wnioski
najlepszy z tej rozpiski był sojusz, ale potrzeba go wincyj, MOAR GRAVGUNZZZ !! myślę o drugim squadzie wózków i granie nimi jako primary det. bo w sumie "bladzie hujnia". Astorath żal, ma chujowego traita bije z I1 kosztuje dość sporo (no ale nie aż tak) a pojeb jest dużo bardziej wyporny. DC niby spoko, jak zaszarżują to miota wszystko, gorzej jak ktoś ich zaszarżuje albo o zgrozo ROZSTRZELA, no bo tak naprawdę to zwykł marin z FnP, a takie wyporności to robiły wrażenie w 5ed, teraz już nie. Dred się nie spłacił, bo nie trafiał (muszę popróbować libtrodreda) a taktyk.. no kurwa jakiegoś troopsa muszę wziąć, już starczy że Cassora wziałem byle by nie wystawiać drugiego taktyka. A scoutów nie wezmę bo umrę z żalu że oficjalnie moi zwiadowcy mają jeszcze WS/BS 3

chyba czas na przerwę
taki kit kat od blood angels.