wtorek, 18 października 2016

losowa parówka 1k

Cześć

Dzisiaj napiszę krótkie (bo nie chce mi się za bardzo wody lać, poza tym dbam o lodowce i zakręcam kran jak golę pachy) sprawozdanie z niedzielnego turnieju "debl rulet" na 1000 pkt w grę żołnierzykową warhammer 40.000.  Z cięciami, zakaz SH/GC. max rozmiar unitu to chyba 400 pkt. nie można mieć więcej niż 2 takich samych unitów na stole, jak się ma to idą do rezerw i wychodzą z krawędzi. Najbardziej bolał mnie zakaz dokupienia więcej niż 2 takich samych broni na oddział ( to znaczy nie wystawię awangardy skitarii z trzema plazmami bo maksymalnie mogę mieć dwie) za darmo wymieniać można.

Moja rozpiska to SKYHAMMER ANNIHILATION FORCE.
chociaż wahałem się w jakiej kombinacji go złożyć. czy zrobić go małego i sojusz Adeptus Mechanicus z bojowymi serwitorami. Wtedy maksymalizuje ilość gravów i wychodzi mi 38 strzałów z gravów, w pierwszej turze większość linkowana :)  Albo za sugestią znajomego (niestety niekoniecznie dobrą sugestią) wystawić całe 1k w skyhammerze i wtedy pełne 10 osobowe oddziały. Natomiast punktami już musiałem dopychać.
Ale nie przedłużając moja rozpa:

10 x assault squad + jump packs
2 x flamer. vet. Sgt. power fist

10 x assault squad + jump packs
2 x flamer. vet. Sgt. power sword

10 x devastator squad
DROP POD - deathwind launcher
2 x grav cannon
2 x heavy bolter

10 x devastator squad
DROP POD - deathwind launcher
2 x grav cannon
2 x lascannon

doktryna Ultramarines
42 modele
1000 pkt


Jest nas 13 osób, więc sędzia nie gra i zajmujemy 3 stoły.
Pierwsza gra ja w parze z necronami ( wraithy, deski z deskolordem, tomb spyder) przeciw gwardii (bloby piechoty 2 lemany i formacja szturmowców ) i mrocznym eldarom (których gracz niestety będzie cały czas moim przeciwnikiem tylko z inną dostawką :/ )
Zasady misji takie że jak coś się ruszy więcej niż 6" to zdaje dangerousy. Do tego znaczniki i malstromy.
Ja spadam, devki wchodzą, asfalty jedna 10tka mishapuje i przeciwnik wystawia ją na 2 końcu mapy (bo eldarzy wystawili się w jakieś pojebane łańcuszki na zakładkę z piechotą gwardyjską w kupie) pierwszy oddział spada dobrze, dochodzi szarżą, z flamera obejmuje bloba paląc go i zahacza też wkładkę z Venoma.
Wbija się w oddział i tak będzie stał. devki z gravów i lasek wsysają 2 jedyne lemany (knight commander pask w punisherze -i extemrinator ) bolce coś tam pestkują.
Necroni ślamazarnie się wloką i rzucają na bieg z pająka 1, potem ze scarabów 1 przerzucają na 1.
Więc sam tam siedze i się klepie.
koniec końców devki mi wyparowują z morza pestek z venomów i latarek z gwardii wraithy nekrońskie a potem lord 2 razy palą szarżę i też odparowują z pestek. mój sqad asfaltów przemielił prawie całego bloba ale potem wpadają motorki z hammerami z rendingiem i kończy się zabawa. deathwindy robią wielkie gówno, może zabijają jednego gwardzistę i jednego bikera. przeżywają mi asfalci którzy polecieli na ważny znacznik. graliśmy chyba tylko 3  tury. koniec końców przegrana 7:13 czy 8 : 12 jakoś tak. przegrana ale wstydu nie ma.
Gracz gwardii mega sympatyczny na plus pozdrawiam <macha>, nie pozdrawiam gracza eldarów :P 

Druga gra ja w parze z bubu < my battle brother from another chapter > który grał za moją namową swoją klasyką czyli pojeb 2 x bajki, latadło, thunderfire i dred w dropie. przeciw znowu tym samym mrocznym eldarom (wiadro venomów, 9 bajków, ravager i samolot)  i Miśkowi z też mrocznymi eldarami ( podobna rozpa ale zamiast venomó ma dwa Talosy z homosiem ) Mroczni Eldarzy wystawiają się chyba z 20 minut zaznaczając kostkami zasięg thunderfire cannon jako strefę śmierci w której nie mogą się wystawić. i zbili się piękne kupki i niestety wymsknęło się nam w śmiechu że dobrze dobrze, niech tak się wystawiają przecież mamy orbital bombardmnet :D więc huj, znowu 20 minut przestawianie modeli. koniec końców zbili się w kupki i wystawili przy krawędzi , więc jak coś ucieka to od razu za stół (co też się dwa razy zdarzyło :P )
Znowu spadam w pierwszej, drop scateruje za stół, wraca do rezerw, jedna 5tka asflatów mishap do rezerw, drop dojusznika mishap za stół do rezerw. kurwa. naprawdę rzucaliśmy 5 i 6 i strzałka na scaterce :/ wiem że trzeba się postarać żeby się wyjebać dropem ALE nam się udało .
Ale MIMO to salwa z reszty gravów wychodzi na tyle dobrze sprzątam mu oba talosy i homosia (warlord) miał cover na 5 i fnp na 4+ z przerzutem 1 nic kurwa nie zdał, widziałem te rzuty, były dramatyczne, w połowie zmienił kości.. dalej wtopy, wziął moje.. dalej nic. po minie można było spostrzec że ma ochotę spakować się i iść do domu.
Pęka też jeden venom i schodzą dwa squady kabalitów w łączonej szarży od gołej 5tki marinsów (no ale to 5tka kabalitów która umiera umówmy się od mocniejszego podmuchu wiatru :P )
w sumie graliśmy chyba też tylko 2 tury (oni się długo rozstawiali my dośc długo robiliśmy pierwszą)  im wszystko zdążyło wyjść z rezerw nam stormtalon nie wyszedł. samolot niestety wleciał i ujebał oddział motorków tylko chapta` masta` się uchował, dred też niestety zwarzywiony.
za to Thunderfire robił taką rozpierduchę że głowa mała, ten zasięg to poezja :D. i na drugim końcu bieguna deathwindy nic nie zrobiły, zawsze brakowało zasięgu.
Nasza wysoka wygrana 17: 3 czy coś takiego.

przerwa na kebsa.
Podczas którego wpadłem na pomysł że pierdole ten turniej, będę alternatywny i jak wszyscy będą oczekiwać wrażeń z gry ja zrecenzuję kebaba, i w ogóle pełna hipsteriada przebranżawiam się i zmieniam bloga na KEBABWALD - street food critic i będę recenzował kebaby opisując ile to mają sosów, przypraw, zachwycał się bukietem smaku i delikatnością mięsa.
ale koniec końców kebab był chujowy i już lepiej było iść do skytowera na nie wiem cokolwiek z sieci fast foodowej ( już nawet maczek byłby lepszy na szybko )

mocno zmęczony, wracam do bunkra na trzecią grę. W zasadzie podczas przerwy mój umysł powoli zamieniał się w kebaba którego przed chwila zjadłem. No już totalne zawiechy, była chyba 17 czy 18 a od 10 tu jesteśmy.
Ja w parze z grey knights + skitarii, ale rozpa jakaś taka... zresztą po drugiej stronie stołu są uwaga uwaga,,, TAK znowu niestety te same mroczne eldary KURWA !! więc już wiem że dwa nemesisy mojego sojusznika długo nie pożyją z lawiną posionów :( a obok mojego wroga przesympatyczny szary rycerz ( z paladynami, terminatorami i jednym nemesisem )
wiedziałem że mogę go łatwo ściągnąć, w sensie grey knightów, bo gravy robią im bubu, nemesis spadnie od jednych a drugie gravy zdziesiątkują paladynów, no sieka.
ALE zaczęliśmy drudzy, mnie nie ma na stole, e pierwszej turze OCZYWIŚCIE ginie jeden nemesis mojego sojusznika. Wrogi nemesis bufuje się niewidką i sanctuary ( inv 4++ ) więc wiem że nie ma co spadać koło niego bo bez sensu tam strzelać.
Spadam daleko devkami, na granicy zasięgu do termosów i paladynów, tak żeby nie chciało im się do mnie iść a nawet jakby chcieli to żeby nie doszli tak od razu. asfaltów mi scateruje i jedna piątka do rezerw a dziesiątkę wystawia przeciwnik dość daleko ale mimo wszystko w zasięgu swojego strzału. ja biegam i chowam się nimi za mur.
Devki z grawami z obu oddziałów salwa w paladynów, przerzut trafień i zranień. milion ran.
ginie dwóch. KURWA DWÓCH PALADYNÓW nabiłem mu 4 woundy !! on wszystko nawet nie wyinvował ale FnP rzucał jak pojebany ! w życiu ( w rzyciu też :P ) nie widziałem takich rzutów.
no i potem już trochę robiło się z górki dla przeciwników. Wprawdzie po 2 stronie stołu piątka asfaltów i żywy nemesis dzielnie sobie poczynali ukatrupiają dwa venomy z wkładkami a potem ravagera w szarży (ach ten fist :P ) ale my się zaczęliśmy kończyć a libra z interceptorami mojego sojusznika nie wszedł z rezerw. no takie rzuty. Jeszcze wspomnę o tym że wrogi nemesis został na ostatnim woundzie, ja mam pod nosem 10tkę asfaltów z fistem, odpalam doktrynę szturmową, stwierdzam, no kurwa, jakoś tego jednego wounda mu wjebie = stałem z nim 3 fazy nie wbiłem mu ani jednego wounda on wykosił cały oddział :/ raz widziałem że kostka zawiesiła się na kanciku na jedynce ale po ułamku sekundy który trwał całą wieczność sturlała się na 2+ ( nemesis dreadnight ma sejwa 2+ ) i przeżył do końca gry :/
W ogóle chciałbym nie pochwalić swojego sojusznika, ja rozumiem że każdy już był zmęczony ale grać skitarii i ZAPOMNIEĆ odpalić doktryny przez całą grę ? i potem się pałował z trafieniem z rangerów w lamiankę na znaczniku :/  ja w sumie też nie ogarniałem malstromów myślałem że mój sojusznik ciągnie, okazało się że chyba w 3 turze zapomniał. fakt ja też tego nie pilnowałem
więc na malstromy przegraliśmy w pizdu ( o dziwo na kill pointy była nieduża różnica, chyba tylko 2 przegraliśmy)
ciekawostka deathwindy znowu nic nie zrobiły :P już nawet pojedynczy marines z bolterem jako oddział devastatorów którzy przeżył zabił venoma w szarży :P

wnioski
deathwindy to jest jakaś pomyłka, jeszcze sama koncepcja placka z S5 nie jest zła ale zasięg jest tak żałosny że po wysiadce swoimi ludźmi praktycznie nie mam miejsca żeby strzelić. Już lepiej by było wystawić plasma huny czy combi plazmy na szefie devków :/




10tki asfaltów nie mają sensu. albo i tak i tak zabijam co mam zabić (patrz 5tka kabalitów czy tym podobne syfy) i bez znaczenia czy mam ich 5 czy 10 czy 15 i tak przez to przechodzę.
ALBO z kolei są takie kloce i koksy że nie ważne czy mam ich 5, 10 czy 15 i tak bym nic nie wskórał i dostał wpierdol (oddział terminatorów szarych rycerzy, nemesis dreadnight, dwa talosy mrocznych eldarów, itp) flamer spoko, fist w sumie czasem się przydawał ale to dużo punktów a i tak bardzo często mnie znosiło czy coś i nie miałem okazji nim jedbnąć więc chyba lepiej przyoszczędzić. ALE sam w sobie aż taki głupi nie jest )
co do devków, pełne dziesiątki nie są złe ALE 5tki też były by wystarczająco dobre ( 5 chłopa i 4 gravy bez obostrzeń wchodzi ) a za przyoszczędzone punkty można wrzucić coś innego, jakoś CAD jakąś inną formacje, jakiś sojusz itp. no ale JBC 10tki są całkiem okej, po podzieleniu się jest możliwość strzału w więcej celów :)
natomiast heavy boltery to gówno, na pewno na alfa strike, to się na da żeby gdzieś tam sobie z 36" postrzelać, plumknąć z dachu razorka, być bronią na burtach w jakimś pojeździe. ale wygaru to nie ma jak na desant. za te punkty niewiele mniej robią zwykłe boltery na rapidzie, więc albo i tak i tak zabijam swój cel (patrz gwardzista ) albo i tak i tak mu gówno robię ( patrz pojazd z pancerzem 12 :P czy coś z T7 )
laski już lepsze, chociaż chyba za drogo
gravy all the way, względnie MM..

tak czy siak fajny turniej, gratuluje sędziemu za ogranianie i walczenie o swoje mimo wykłócania się z nim :P i sympatycznie że tyle nowych twarzy do nas zawitało :)

piątek, 14 października 2016

Tetrada po raz trzeci



Siema

W niedzielę kolejny raz ogarniałem granie Piekielną Tetradą.

Tym razem moja rozpiska wyglądała tak:

DP Tzeentch, 2 x greater, 1 x lesser, 3 lvl
Flight, impossible robe   < WARLORD >

DP Khorne, 2 x greater
Flight, armour of scorn

DP Nurgle, 1 x Greater, 1 x Exalted   3 lvl
Flight, armour, Corruption

DP Slaanesh  2 x greater , 3 lvl
Flight, armour, soulstealer

Culexus Assassin :3

Przeciwnik zagrał rozpiską którą zajął pierwsze miejsce na turnieju w Lubinie tzn:

Dataczment White scars
Core:
Hunting force:
Wariat na motorze - Młot , save 2 , shield of eternal, digital weapon , hunter eye
Attack Bike +MM
2xBike squad (po 5 typa) Grav gun 2x, combi grav
Scout bike squad ( 3 typa) (podatek)
Command Squad , motory - 4 grav gun aptekarz
Auxiliary (podatek)
Land speeder ( 2 pojazdy) MM i H flamer
Attack bike MM
Bike squad (4 typa) 2xgrav gun , C grav gun
Command:
Conclave:
3x Libra motor 2lvl

No i dobra, ja się go trochę boje bo wiem że gracz też nie w kij dmuchał, on się trochę mnie boi bo może jestem plewa ale bał się grubasów i kuleczki się wystraszył baardzo :P
Graliśmy misje z turnieju, czyli malstromy + relikt na środku i coś tam jeszcze.

No ale rzuty, strony, zaczynanie, traity itp.
Warlord traity, on wybrał z taktycznych że jak jego warlord zajmuje cel to dostaje dodatkowe pkt, w sumie spoko, ostatnio kolega mnie tym nieźle poskładał ( to znaczy że natrzaskał tyle pkt że mnie nieźle odstawił )
Ja wylosowałem to że warlord (a jego umiejętność przenosi się na każdego demona – zasada tetrady) rzuca moce psioniczne na 3+ a nie na 4+ nieźle, chociaż liczyłem na +1 do poziomu mocy albo FnP.
Jego czary, wszystkim kulał na telepaite, i nie wylosował niewidki za to każdy miał terrify i dominate :P ale za to wylosował z astartesomancji -2 do inva dla mnie, nieźle.
Ja gifty miałem nieszczególne,

Khorne, przerzuty invów (spoko!) i strzał z lancy (meh` w armi bez pojazdów) + toporek
Nurgle wylosował sejwa 3+ (zmarnowany rzut) z exalteda podwójnie pobłogosławiony więc z lessera wziął jakieś gówno (jakiś strzał z soul blazem)  a exalted to riftbringer (nie wiem czy spoko czy nie bo nigdy tego nie użyłem)
Slaanesh wylosował +1 Wound i It will not die, spoko, ale wolałem FnP i jako drugi wziąłem bacik
Tzeentch wylosował przerzuty invów (co przy niemożliwych szatach jest zajebistym kombo ALE nie niezniszczalnym, przypominam poprzednią grę gdzie mimo tych dwóch rzeczy mój demon spadł na strzała od niezdanej liderki bo 1 przerzuciłem na 1 :P   i oczywiście jako drugi dar znowu lanca :P

Moje zaklęcia już były lepsze ale też nie idealne.
Nurglowy  wylosował iron arma i 2 gówna z biomancji (w sensie wyssanie życia i wylew)
Slaaneshowy to samo z tym że próbując rzucić na niewidkę nie wyszło i wziąłem primariskę, nawet dobrze, psychic shriek zawsze na propsie, a to jakieś „strzelanie” więc nie muszę lądować
Tzeentchowy nie wylosował iron arma ale za to miał endurance i stwierdziłem że kulnie na czary tęczy a nóż wylosuje strzał z siłą D.. no i wylosował :D

Pierwsza tura nie pamiętam kto zaczyna, grunt że gramy po skosie (w sensie stare ćwiartki) ja wystawiam wszystko za dużym LOS blockerem u siebie a culexusa na środku za katedrą, on też pochowany + scout bikerzy w mojej strefie prawie za LOS blockerem nie widziałem go więc się do mnie przytulił :/
Pierwsza tura lecę przed siebie, nurglowy skacze, omijam kuleczkę żeby nie być w jego zasięgu wyłączania mocy, rzuciłem dużo kości na psionikę, buffuje się iron armami, tęczowy rzuca na nurglowego endurance na wszelki wypadek, bo przypomniałem sobie że przeciwnik ma ignores cover na jednym oddziale, więc ten mój ink 2+ to tak nieszczególnie. A z gravów mi pociśnie.
Slaaneshowy chujowo poleciał i był poza zasięgiem do czegokolwiek, już nie za bardzo co miałem rzucać to plumknąłem sobie siłą D do mistrza zakonnego, wyszło, ale nie rzuciłem 6 tylko 5 i dostał po prostu jedną ranę (resztę wyinvował czy ja rzuciłem 1 na ilość ran, nie pamiętam) no to już tak od niechcenia (prawie) rzuciłem pestki z Tzeentcha, na 3 warp charge, rzuciłem 4 sukcesy, on nie odbił.
Ilość strzałów chyba 15, trafiam na 2+ z przerzutem 1 (zasady formacji ) więc weszło wszystko, zraniło 11. Nieźle, coś tam mu może spadnie, zawsze to kilka motorków mniej.
Okazało się że spłynął mu cały oddział łącznie z librą który wylosował null zone (czy jak się to -2 do inva nazywa ) ja pozytywnie zaskoczony, przeciwnik już ma skwaszoną minę.
Strzelanie, z tabelki warp storm wbijam sobie 1 ranę na zabójcy i 1 ranę chyba na kronikarzu (ale głowy nie dam, na pewno culexus dostał )
Tura przeciwnika wyjeżdża scout bikerami z za zasłony i strzela z granatników do mojego zabójcy zabijając go. Umiera. Super kurwa mi się przydał słynny i OP culexus assassin, chyba nie umiem nim grać :P
potem command squadem strzela z gravów do mojego demona nurgla z ignores cover, w pizdu ran dostał, ale dobrze że rzuciłem endurance wszystko odbił invem a potem FnP. A nie sorrrym dostał jedną ranę, jeszcze mu 3 żyćka zostały.
No i szarżuje mojego demon princa Nurgla, który jak mu przypomniałem miał na sobie iron arma (co łącznie z +1 S z formacji daje mu 10 siły ) i endurance (FnP 4+ ) ale szarżuje, w sumie ma szanse, mistrz zakonny nie bez powodu nazywa się smashfuckerem, do tego command squad, wuchtę hammer of wrath i tak dalej, no ale dobra z hammerów mi nic nie zrobił, ja rzucam ataki wszystko trafiło i automatycznie zraniło (corruption) on stwierdza że bierze na mistrza, ale jako że mam S10 to nie ma FnP tylko invy, nie zdał 3 (a już jedną ranę miał) i mistrz spadł.
W tym momencie przeciwnik poddał grę. Stwierdził że to już będzie tylko z mojej strony seal clubbing 


Bo nie miał żadnej odpowiedzi na grubasów, niby mógłby tam urwać pare punktów z malstromów ale to bez sensu. W sumie miał trochę racji, po śmierci mistrza zakonnego i kronikarza z przeszkadzającym mi „czarem” reszta nie była w stanie mi zagrozić, no niby sporo gravów, ale jeśli będą mieli okazje z nich strzelić to tylko raz, bo w kolejnej turze ja już ich rzezam w close combat, a na salwę mnie nie zdejmą (iron army, endurance itp.) a reszta jego armi to były za przeproszeniem śmieci i podatki od formacji (land speeder ? pojedynczy attack bike z MM ?) , okej w grze na meq czy np. Pancerkę to rzeza ta rozpiska niemiłosiernie (nie bez powodu miał pierwsze miejsce) ale na walkę z cyrkiem grubasów i to jeszcze LATAJĄCYM nie ma szans.

Potem zagraliśmy jeszcze w kill teamy 2 razy, raz ja przegrałem ( rozpiską na scoutach i sternach z jego sternami i taktykami) a raz wygrałem z jego motorkami (rozpiską tą co poprzednio czyli 30 renegatów i 3 spawny XD w sumie znowu spawny prawie wszystko zrobiły :P )
Ale doszliśmy do wspólnego wniosku że mało frajdy daje ta gra w KT, niby okej jako przerywnik do piwa, czy tak o żeby kogoś wprowadzić, ale jako normalna gra, za mało na specjalistycznych zasad do gry w skali skirmish, np. To że każdy model zdaje morale osobno, że walka wręcz jest trochę bez sensu w tej skali, umiejętności na oddział nie działają w zasięgu na modele tylko na 1 model itp. Niby heralds of ruin lepszy, ale też w piździec niezbalansowany :/  więc zarzuciliśmy pomysł skirmisha.

Ja tylko nie wiem co dorzucać do tej tetrady jako wypełniacz.
Sama kosztuje mnie od 1200 do 1300 czy tam 1350 na full wypas (jak teraz) ale już chyba więcej nic jej nie kupie bo się nie da.
No i tak w grze na małe pkt. (1200 czy 1300 ) biorę samą tetradę i styka.
W grze na duże punkty np 1850 czy 2000 spokojnie mogę tam coś zmieścić, jakiś sojusz czy nawet CADa rozsądnego.
Ale co tam dać do gry na 1500 pkt ? zostaje mi 250-300 pkt, najchętniej dałbym pojedynczego land raidera :P ale się nie da.

Ostatnio myślałem albo nad :
-gorepack z Khorne Daemonkin ( zmieszczą się 2 x 3 motorki i 5 x psy, może nawet na flamer czy meltę będzie ale nawet jeśli nie zawsze to mobilne jednostki do zajmowania znaczników i od biedy wciągnięcia czegoś słabego w walce wręcz)
- The lost and the damned czyli 4 x 10 kultystów jako tani scorinng, zajmowanie znaczników i robienie sztucznego tłumu, niańczeni przez mrocznego apostoła, no i kultyści wracają na stół po śmierci, nie wiem jak to będzie działało w tej rozpie, aż się prosi o duże 20stki kultystów ale niestety pkt styknie tylko na gołe 10tki :(
- tani CSMowy CAD czy tam sojusz byle by było  może się zmieści squad zwyklasów z meltą w rhino i czarnoksiężnik.

Demoniczne CADy odrzucam bo demonami jako takimi w sensie całej armi już nie gram.

Najlepiej by było zmieścić Knighta, XD bo pasuje do wszystkiego, jak wódka :P no ale nie mam jeszcze modelu.

Baloq zasugerował mi jeszcze formację z black legionu czyli czarnoksiężnik i oddział termosów, wtedy były właśnie sorc w termosce i 3 x termosy z może combi meltą w DSie. zawsze to 2 kostki psioniki więcej :)

poniedziałek, 10 października 2016

WOŁYŃ

Cześć.
W piątek jako fan filmów historycznych i twórczości Smarzowskiego wybrałem się do kina na film WOŁYŃ. Na początku sam nie wiedziałem czego mogę się spodziewać, z jednej strony reżyser przyzwyczaił nas do mocnego i realistycznego aż nawet momentami brudnego i wulgarnego kina a zarazem wpadającego w surrealistyczny absurd, groteskę i miejscami psychodeliczne wizje, ale zdecydowanie kina współczesnego. Nie miałem pojęcia jak to będzie współgrać z tematyką Wołynia. Dla nie lubiących czytać. Nie miałem pojęcia czego się spodziewać ale wiedziałem że nie wyjdę z kina obojętnie i że to będzie film który na pewno zapamiętam.  Film nie zawiódł moich oczekiwań.
Na początek nakreślenie bohaterów, postaci, miejsca i realiów i od razu rzuca nas w niesamowity klimat i swoje klasyczne kino, film praktycznie zaczyna się polsko ukraińskim weselem, czyli jest jak zawsze u smarzola.

- Co to jest? Arkadiusz Jakubik pije wódkę na szklanki
- nie wiem
- film smarzowskiego
- ale jaki ?
- każdy

W zasadzie takie coś wtedy wymyśliłem i jakoś tak mi się spodobało że to takie trafne.
Od razu co się rzuca dla mnie to niesamowite plenery, nie pamiętam gdzie oni to znaleźli ale chyba gdzieś nad Bugiem czyli jak ja tam mówię po wizycie w tamtych rejonach " w samym środku nigdzie" piękne słowiańskie lasy i bagna, poranna mgła, brzozy, wiejskie chaty kryte strzechą, typowe studnia z żurawiem, dbałość o najmniejszy detal, ja zwracam uwagę na takie rzeczy i ma to u mnie wpływ na ocenę filmu, jak ktoś to spierdoli to nawet jak film był fajny to mam niesmak, i odwrotnie jak film chujowy a ktoś to dopracuje to mimo wszystko jakoś tka bardziej plusuje na całość. nawet nie było widać tak typowego dla filmu styropianu/styroduru płyt gipsowych i wiórowych. Momentami tylko niektóre deski takie jakby za świeże ledwo co bejcą przeciągnięte (a przypylić można było) ale to już mega czepialstwo z mojej strony :P
Bardzo dobra obsada, dobrze że reżyser nie zabrał swojej stałej ekipy do tego filmu. Z jego "stałej ekipy" był tylko genialny Arkadiusz Jakubik, (który do siebie był niepodobny, ale to chyba przez fryzurę) i Jacek Braciak w świetnej roli. Gdzieś tam przewinął się też Tomek Sapryk i Lech Dybik. Reszta to nowe twarze co było strzałem w dziesiątkę bo filmowy debiut Michaliny Łabacz grającą Zosię Głowacką był na pewno wielki wydarzeniem i Złotego Lwa za debiut zdobyła zasłużenie.

No ale może coś o samym filmie, jak pisałem wita nas polsko ukraińskie wesele i zabawy tańce i swawole, ludowe tradycje i wódka na szklanki XD  ale gdzieś tam mimo wszystko czuć napięcia, niby wszystko fajnie ale Polacy siedzą przy swoim stole a ukraińcy przy swoim. A potem jest już z grubej rury, wybuch wojny i najpierw wkraczająca armia czerwona czerwona która ukraińcy witają jak wybawicieli a potem armia niemiecka z która robią to samo, a potem znowu ruscy, świetnie w filmie pokazali przetaczający się front z perspektywy lat/miesięcy w małej wsi. A potem... a potem to już z grubej rury. Zaczynają się organizować bandy UPA i napadać na polaków. Film oczywiście jest brutalny i realistyczny, ale na pewno nie przesadzony, w porównaniu z tym co naprawdę tam się działo to niczym batman który łobuzów tylko wiąże i odstawia do więzienia a nie zabija. Sceny przemocy są krótkie, szybkie jak teledysk w MTV i pod osłoną nocy, tak jak uderzały ukraińskie bandy... tylko wstający świt ukazuje nam rozczłonkowane ciała, stosy trupów i zgliszcza, martwe kobiety i dzieci.. i kolejna wieś i kolejna łuna w nocy w płonących domostw.
Film ciężki, ale czego się spodziewać po takiej tematyce, dla mnie porównania do obrazu Elema Klimova "IDŹ I PATRZ" o podobnym klimacie i bliskiej tematyce. tylko WOŁYŃ jest zdecydowanie bardziej nowoczesny pod względem sposobu filmowania, produkcji, montażu i nasz, w sensie dotykający bardziej naszych polskich spraw. Nie wiem jak się będzie oglądało go za 30 lat ale mam nadzieję że będzie robił takie samo wrażenie jak IDŹ I PATRZ. Bo stawiam go równie wysoko jak nie wyżej.
Wołyń jest po prostu kapitalny, wszystko jest w nim dopięte na ostatni guzik i najwyższej próby, jak pisałem, scenografia, plenery ( ujęcie wsi z cerkwią na górze za lasem jest po prostu piękne !) gra aktorska, postacie, nawet muzyka wprowadza niepokojący klimat, taki niby folk, ale jakiś tak psychodeliczny, ktoś może powiedzieć że muzyki prawie nie było, ale nawet te kilka dźwięków robiło dla mnie robotę. Może dlatego że przed filmem słuchałem sobie polskiego KSIĘŻYCA:

 idealnie oddaje atmosferę.
Jak pisałem wszystko jest na najwyższym poziomie, a zwłaszcza scenariusz i przedstawiona historia, ja wiem to na podstawie książki, ale pod mocnym aniołem też a nie przeszkadzało mu być świetnym filmem. Może i na podstawie książki ale wydarzenia są jak najbardziej prawdziwe, bardzo dobrze że powstał taki film, opowiadający o tym, za dużo ludzi w XXI wieku nie miało o tragedii Wołyńskiej pojęcia, nie wiedziało, nie interesowało się, może dzięki temu filmowi przeciętnemu wyżelowanemu brodatemu korpoludkowi coś tam w głowie zostanie, zainteresuje się, poczyta, zapamięta.
Ważne też dla mnie że film nie jest jak jakieś filmy byłego reżysera Wajdy jak ten zafajdany Katyń (który może i zły nie był, ale coś mi w nim nie grało, ale nie do końca wiem co, może znowu to podcieranie się martyrologią ? a może coś jeszcze innego)
W obrazie Smarzowskiego tego nie ma, jest realizm, on nie osądza, nie wybiera stron, on opowiada, próbuje w tym wszystkim pokazać człowieka, dlatego głównym motywem w filmie jest miłość i związki głównej bohaterki które w kontraście jakby do okrucieństw dziejących się na ekranie.
Nie ma wyidealizowanego obrazu szlachetnych polaków i bandytów ukraińców. 
Właśnie że trafiają się nasi rodacy skurwesyny i bandyci  jak i porządni Ukraińcy, gdzieś tam pomiędzy tym są Niemcy i Rosjanie, ale jakby z boku, tylko jako filmowe tło do relacji polsko-ukraińskich.
Całość daje niesamowitą emocjonalną mieszankę obok której ciężko przejść obojętnie, zwłaszcza ciężko być obojętnym osobom których rodzina bądź bliscy byli świadkami tamtych wydarzeń, które przeżyli bądź nie.
Tak oto kończę dzisiejszą recenzję i zapraszam wszystkich do kina tych którzy jeszcze nie byli.

jeszcze taka jedna ciekawostka prosto z wyszukiwarki google obrazki.
coś tam sobie googlowałem, szukałem czegoś chyba o ukraińskich shutzmanshaft albo coś w tym stylu ale nie pamiętam i klikałem na jakieś obrazki i zawsze jak wejdziemy w obrazek to mamy obrazki sugerowane jako pokrewne
no i mi zaproponowało google takie zestawienie :



naprawdę nie jestem w stanie zrozumieć co mają pizzę do mapy Lwowa. 
No kurwa 21 wiek wysyłamy ludzi w kosmos trzymamy dane w wirtualnej chmurze a nie umiemy rozróżnić pizzy od mapy miasta.
wtf...

czwartek, 6 października 2016

bitewniakowe wyzwanie blogowe cz.2



8.   Ulubiona edycja/wersja/modyfikacja oficjalna lub fanowska gry bitewnej?

I tu akurat mam coś do powiedzenia. Tak jak ludzie zachwycają się 4edycją 40k tak dla mnie była zjebana, target priority a zwłaszcza umowna trójwymiarowość to było coś co zabierało mi radość z życia. Potem przyszła Vta, dużo lepsza ale na pewno nie idealna, (chociaż wg. niektórych taka jest). Moim zdaniem 6edycja była najlepsza. O dziwo obawianie się przeze mnie pojedynki i bazowe moce psioniczne wyszły grze bardzo na dobre. 
7ma też jest spoko ale zjebali po całości psionikę, to kulanie na 4+ jest po prostu opóźnione w rozwoju. 
Idealną edycją była by taka 6.5 czyli 6edycja z wyjebanymi lataczami i super heavy (no może latacze niech już sobie będą ale miejsce SH/GC jest w apokalipsie) ze zmodyfikowaną psioniką: nie wiem, niech się zdaje liderkę jak w 5ed ale np. -1 czy -2 im trudniejszy czar. 
Bez żadnego warp charge pool itp. Aha no i wyjebał bym różne rodzaje broni energetycznych, to nie zrobiło grze nic dobrego poza doprowadzeniem do wyginięcia występujących w naturze dziko żyjących Power Fistów. Zostały tylko jakieś muzealne wersje źle sklejonych modeli :P
ale o zasadach zrobię jeszcze wielki osobny post kiedyś :)

9 Największy model jaki pomalowałeś lub którym dowodziłeś?

Największy model jaki pomalowałem ? póki co lad raider ? Scabeiathrax greater daemon of Nurgle ? chociaż nie jest dokończone jego malowanie a i rozmiarowo na tle dzisiejszej skali 40k to takie powiedział bym średniaki.
Może na dniach będę miał knighta do malowania...

Jakim dowodziłem ? no to któryś z tych dwóch, landek albo wielki demon Nurgla.

Aha, kąpałem w misce Warlord Titana i pomalowałem mu siurka na naramienniku (od spodu na złość koledze) liczy się :P ?

10  Ulubiona frakcja, którą dowodziłeś lub którą pomalowałeś?

Te które sam mam czyli Space marines, renegaci i heretycy, demony, chaos space marines plus wampiry do WFB i niemcy do Flames of War.  Mega przyjemnie malowało mi się też orków i necronów jak pamiętam. Za to baaaaardzo nie fajnie maluje się poobwieszane jak choinki modele kosmicznych wilków, tragedia. Płakałem jak malowałem...

11. Twoja ulubiona muzyka do grania lub malowania?

Nie mam preferencji, ta której aktualnie słucham, nie ważne czy jakiś NSBM, gotycki rock, militar industrial czy cokolwiek mi wpadnie w ucho. A jak już musze wybierać to jakieś patetyczne soundtracki (chaos gate, dawn of war + hearts of iron 2 mega dobrze się sprawdza ) no i rzeczy pokroju globus czy immediate music :) albo audio booki

12. Sytuacja, której nigdy nie zapomnisz, a która przytrafiła się podczas bitwy lub w trakcie malowania?

Nigdy nie zapomnę jednego modelarskiego nieogaru, wylała mi się farbka, czarna albo biała nie pamiętam, i żeby jej nie marnowac to szybko zacząłem malować / podkładować modele które stały na biurku żeby zużyć ta rozlaną farbę. Potem się okazało że one miały być w zupełnie przeciwnym kolorze (taaak, miałem je spodkładowac na biało a najebałem ich wszystkich na czarno)
Mycie aerografu w myjce ultradźwiękowej też przeszło już do historii.(poszukacjie na blogu wpisu o tym kto nie zna ;) )
Nie zapomnę też klejenie necrońskiego heavy stroyera, metalowo plastikowy model, w ogóle metale od GW.. dopóki nie wyszedł failcast nie sądziłem że może być coś gorszego.
Wtedy wymyśliłem  to okreslenie: „zimna kawa, ciepła wódka i metalowe modele – witamy w piekle”
A podczas gry ?
Chyba nie ma czegoś takiego, oczywiście działy się mega różne zabawne rzeczy i mega losowe, no ale to losowa gra więc wszystko może się zdarzyć. A to ostatnio przeciwnikowi z ostatnich 3 modeli co zostały na stole jeden zamienił się Daemon Prince`a. A to jak jak kiedyś grałem zamieniłem eldrada w swojego heralda. A to w parówcę z necronami jakiś wyjebany oddział ze specialem za milion pkt. zDSował się za stół a mi nie zdążyły wejść rezerwy, przegraliśmy.
Pamiętam tez ostro „wczorajszych” albo „dzisiejszych” zawodników na mini warsach. Jeden gość ledwo stał na nogach a i tak pojechał w ciasteczko ziomeczka od necronów (ahh..Vedycja:P)

13 Największa porażka w grze bitewnej lub niepowodzenie modelarskie?

Ciężko powiedzieć, ogólnie jestem plewa jeśli chodzi o rozgrywkę więc większość moich gier to wielkie porażki. Ale taka żebym zapamiętał ? nie wiem..chociaż piekło mnie trochę w anusie jak na parówce Skark nas zapiął. To uczucie kiedy 1000pkt w 2 tury tabluje 2000pkt, jego sojusznik (wtedy Krycha) nie zrobił nic, w sumie nie musiał.
A modelarskie ?
Poza opisanymi wcześniej wpadkami z malowaniem na zły kolor czy myciem w myjce ultradźwiękowej to dodam jeszcze usuwanie z nadlewek Fwmodeli, nie żaden chińczyk tylko prawilny fordż. Wszystko się kurwa połamało, chainsword w 3 miejscach, każda lufa od autoguna odjebana, masakra, bałem się wlew formy ucinać, bo jak nacisnąłem szczypczykami to pękało w innym miejscu... to było straszne.potem ucinałem z zamkniętymi oczami żeby na to nie patrzeć.

swoją droga ostatnio non stop słucham tej płytki:
chyba najbardziej niedoceniony album w historii. To jest kawał naprawdę przedniego metalizującego hard rocka. a ludzie to zlewają :(
No i ma jeszcze 2 bardzo ważne plus.
1.) nie ma tego pedała hallforda
2.) patrz pkt. 1
Ripper naprawdę świetnie się sprawdza w roli wokalisty. 
swoją droga starociota motzno, pamiętam premierę tego albumu w metal hłamerach :P

poniedziałek, 3 października 2016

KILL TEAM

Cześć

W niedzielę zagrałem sobie w nowego KILL TEAM`a prosto od GW (tutaj zaznaczam żeby nie mylić z zasadami Heralds of Ruin) w przeciwieństwie do innych fanowskich zasad kill teamów (czy wspomniane HoR czy jeszcze taki jeden był, mega rozbudowany, cała mechanika chyba od zera pisana, no ale przez to było tylko kilka frakcji, a od space marines tylko scouci, no mniejsza, chociaż jak mi ktoś przypomni jak to się nazywało będę wdzięczny :)

nowy KILL TEAM od poprzedniego (zasad sprzed 2 lat) różni się tylko drobnymi kosmetykami. dodali zakaz lataczy (bo nie pamiętam czy wcześniej był) nowe skirmishowe warlord traity i coś tam jeszcze.
Tak czy siak, gra polega na tym że bierzemy sobie normalnie z dexu jednostki na kill teamowym detachemncie który wygląda tak
0-2 TROOPS
0-1 ELITE
0-1 FAST ATTACK 
nie ma HQ i nie ma HEAVY SUPPORTU.
max 200 pkt, nie może być sejwa 2+ ani modelu z więcej niż 3 Woundami. no i pancerz pojazdu max suma 33. w zasadzie coś jak staaare zasady patrolu, tylko mniej okrojone ( nic nie zabrania broni ordnance, ani broni AP1)
jedna z naszych jednostek zostaje warlordem i losuje specjalne skirmishowe traity, do tego nominujemy trzech ziomków ( nie mniej i nie więcej) na bycie specjalistą któremu możemy dać jedną zasadę z kilku grup do wyboru. i już. w zasadzie wszystko. aha no i najważniejsza zasada:
EVERY MAN FOR HIMSELF
czyli każdy model biega samopas a zasady działające na oddział, well, nie działają :P
czyli np. oficer gwardii wydaje rozkaz na .. pojedynczy model.
tak czy siak nie ma co tutaj babrać patykiem w kale w końcu to gry na 200 pkt. więc za dużo teoretycznie nie wymodzimy.
teoretycznie, bo ja wykombinowałem coś takiego: przyświecała mi idea "Boys before Toys"

Grałem dwie gry.
moja rozpana renegatach z Vraks XD
TROOPS 1:
10 osobowy platoon command squad.
militia training, sub-flak armour, autocannon
10 osobowy infantry squad
militia training, plasma gun
10 osobowy infantry squad
<nic>
FAST ATTACK 1:
3 x chaos spawn

rozpa przeciwnika to 10 osobowy oddział taktyczny dark angels, plasma gun, sierżant z power swordem, i ciężka broń w postaci heavy boltera.
już. 200 pkt. poszło.

specjalistów robimy dość podobnie, heavy weaponki z relentless, plasma gun z ignores cover on bierze coś tam jeszcze ja na jednym spawnie biorę przerzuty zranień (z tabelki dirty fighter) 

ja mam 33 modele on 10 tylko że on ma genetycznie zmodyfikowanych nadludzi w pancerzach z adamantium, ja tchórzliwych buntowników i odszczepeńców.
natomiast sprawdziła się zasada nec Hercules contra plures

statystycznie on mnie trafia na 3+ i na 3+ morduje, ja po prostu ściągam model
ja go trafiam na 4+ (w jednym oddziale bez przeszkolenia nawet na 5+ ) ranię na 5+ a on potem jeszcze musi rzucić 1 albo 2 żeby zginąć (na 3+ zdaje test pancerza)

tylko że on ma strzałów 10 a ja 30. ja zlewam stratę 3 czy 4 gości. bo to jest nawet niezauważalne. Dla niego strata 4 marines to już prawie połowa.

Powiem tak walka była tak bardzo jednostronna że moi renegaci mają losowe morale (losuje się je dopiero za pierwszym razem jak mam je zdać). W kill teamie morale bandy zdaje się jak stracimy ponad 50% modeli. No to ja nawet nie miałem okazji wylosować sobie morale ani razu.

Za pierwszym razem graliśmy zwykłą wyrzynkę ( w sensie 3 znaczniki i ten co je zajmuje wygrywa) na moim zdaniem dość mocno zastawionym terenie.
Przeciwnik jakoś niemrawo się posuwał i strzelał na dalekim zasięgu, stojąc w zasadzie na środku mapy w zwartym szeregu.
Na początku było słabo, ja mu przez CAŁĄ turę strzelania nie zabiłem ani jednego marines, a on mi ściągnął 3 kultystów. Więc pomyślałem, "oho, grobo jak zwykle chciałeś przyklimacieć i wziąłeś renegatów którzy są delikatnie mówiąc niedzisiejsi, i będziesz miał kurwa jak zwykle wpiernicz :/"
ale potem szala bardzo szybko odwróciła się na moją korzyść.
Przeciwnik jak mówię zamiast przeć do mnie na bliski zasięg i z odległości nieświeżego oddechu wypruć mi flaki pociskiem boltowym względnie rozkwasić mózg kolbą bądź zrobić tak:


stał daleko i strzelał.
a na takie strzelanie to ja wygrywam bo może i jego pociski olewają mój pancerz ale jak to kill team wszędzie pełno covera :)
no a potem wpadły spawny i były jak lis w kurniku, wpierdol na śniadanie bez strat własnych.
GG. WP.

gra druga, on bierze plasma cannon zamiast heavy boltera, ustawia jeszcze gęstszy teren.
inna misja, dość ciekawa, bo przeciwnik zinfiltrował mój posterunek i teraz musi się wydostać, musi przejść przez mapę i wyjść za stół przez moją krawędź. Za każdy model który tak wyjdzie ma 1VP ja za każde 3 zabite mam 1VP. On zaczyna, jest night fight, no super sytuacje.
Ale uwaga uwaga, on dalej stoi w miejscu i zamiast ruszać się maksymalnie biec nawet żeby się zbliżyć i na 12-6" zrobić mi piekło to mnie tam plumka z 24"
skończyło się podobnie, znowu wpadły spawny idąc flankami i wyrżnęły mu 4 marines. 5 zastrzelili kultyści. jeden uciekł.
ale teraz jedn spawn spadł.

Co do samego KILL TEAMa
spoko gierka taka w sam raz w przerwie między czymś poważnym, lekkie, łatwe (w sensie nie przeładowane zasadami) i szybkie. (mimo że miałem over 30 modeli i każdy ruszał się osobno grało się mega szybko, jakbym wystawił moją 2 propozycję bandy czyli 6 scoutów i 5 sternów to chyba jeszcze szybciej by wyszło)
jasne nie jest to jakiś dojebany i rozbudowany skirmish ze szczegółowymi zasadami walki małych oddziałów, kill team do pięt nie dorasta mordheimowi, necromundzie itp. czy infantility. Ale to nie jest osobna gra! to tylko nakładka! dodatek/ciekawostka. Mini gierka w większej grze. To tak jak w DOOM3 były automaty i na jednym z nich można było pograć w alien invaders czy moon patrol. No spoko, fajnie sobie pograć, ale to nie jest esencja gry.
Tak samo podchodzę do kill teama :)
ot tak o do piwka, w przerwie w czymś innym, albo po znudzneiu i przejedzeniu się 40k jako taka forma powrotu do nałogu,
ALBO najrozsądniej jak ktoś nie chce targać całej ogromnej walizki figurek i nie ma dużo czasu (normalnie polecił bym mu jakiś inny system skirmishowy, ale te z reguły przez drobiazgowe zasady trwają podobnie jak partyjka 40k na średnie pkt, a tu są zasady ogólnie 40k przystosowane do dużych gier jednak na mniejszy format, o dziwo całkiem spoko to działa. )
no i jak doda się do tego tryb kampanii fabularnej jakoś ciekawie poprowadzony może być naprawdę fajnie :)

Tak czy siak, chętnie jeszcze sobie zagram raz czy dwa jakąś casualową bandą ;)