poniedziałek, 23 lutego 2015

Relacja z Turnieju

Cześć
dzisiaj relacja z sobotniego turnieju który organizowałem (no i na którym też grałem)
moja rozpa:

Demonki danonki
1600 pkt

Kairos Wielki Wezyr Tzeentcha

Herold Tzeentcha
Dysk Tzeentcha, psionik (3 poziom) Uświęcony dar

10 x Demonetki Slaanesha
        kusicielka

12x Różowe Strachulce

3 x Nurglingi

5 x Bestie Slaanesha

8 x Wrzaskulce Tzeentcha

Demoniczny Książe
Skrzydła, Wykuta w spaczni zbroja, pomniejszy dar, 2 x większy dar, psionik (3 poziom)
piętno Tzeentcha

Duszomiał
bombardowanie Flegmą, Piętno Nurgla

Moim zdaniem nie jest źle i rozpa całkiem spoko. Jest czarowanie (12 kości bazowo to już nie w kij dmuchał) jest pierdolnięcie (Prosiak Tęczy  <daemon prince> płaszczki <screamers> i nawet fiendy. Dość szybko i mobilnie, kontra PLot też jest (soulgrinder z harverster cannon). No nawet nurglingi się przydały :P

Było nas 10ciu, większość znajome mordki ze znanymi armiami i stylami gry :)
Oczywiście drukarkę 2 rok mam niesprawną więc karty robiłem ręcznie. Dobrze że nie na zeszycie w kratce bo to reprezentowało by biedę :P
Pierwsza bitwa 3 znaczniki, ćwiartki ja z Wojtkiem który prowadził kosmicznych piechurów morskich nieporządku :p (chaos space marines). Jak to się mówi na za zachodzie troszkę sera się zaległo (cheesy)  Be`lakor w HQ to już sam w sobie daje punkty Power Gamingu :P 2 małe squady zwyklasów, smok, havocy na autosach i 3 spawny nurgla, oblity, 3 termosy z combi meltami aha no i raptorzy z meltami. Niby nic a odbiłem się.
Po tej grze przekonałem się że ja nie umiem grać w tą grę, w ogóle nie robiłem tego co trzeba nie ma penisa nic nie potrafiłem wskórać (czyli po naszemu: ni chuja nie ogarnąłem).
Pomijając to że przeciwnik miał dobre, naprawdę dobre rzuty które mi nie do końca z kolei wyszły.

Już na początku gry płaszczki z heraldem znalazły łatwy cel (3 spawny) w które się wbiły.
No i jak się okazało stały z nimi do końca gry :/
Fiendy chciały pomóc Nurglinga w CC z Be`lakorem (nie pytajcie jak do tej ustawki doszło) ale ich mniejsi demoniczni kuzyni radzili sobie dużo lepiej, nawet jednego Wounda wbiły, oczywiście combat przegrany, rzut na stabilność : 1, 1 - Nurglingi zabite wracają na stół . LOL. Dzielnie trzymały go 2 tury :P
Kairos sam się zabił z tabeli, wylosowałem gniew Nurgla, zapomniałem o przerzutach tabeli na śmierć! no ale zresztą, muszę rzucić 6, potem coś zranić itp... spoko może być.. oczywiście jedyną 6stkę jaką rzuciłen to na Kairosie, wszystko zraniło, nic nie wysejwowane, super :( ale przeciwnik nie dostał slay the warlord chociaż bo sam się zabiłem z tabeli :P
Raptorzy spadają pod nosem Solka, melty pudłują, w następnej ja szarżuję, no kurde myślę sobie 5 ataków z S10 i Ap2 powinno sobie poradzić z taką 5tką. Wprawdzie mają jedną bombę termiczną.. no ale phii.. jedna melta bomba.. bambo prośba co mi to zrobi.
Ale on bije pierwszy (I4 na 3) założył ładunek, przebił, efekt ? wybuch :( ja: FFFFUUUUUUUU....
Koniec końców ja miałem 1 znacznik ( demonetki z DSa wbiegły po jego stronie pod nos havoków przejąć cel misji) i line breaker, on miał line breaker, first blood i 2 znaczniki (mój znacznik bo spalił horrory smokiem i flamerem z oddziału CSów) i taki na środku chociaż ten na farcie. Moja przegrane. Rozczar na maxa z płaszczek, nie miałem jak bić tych spawnów, bo albo na 5 ranię ( ale to 1 atak) albo na 6stkach, a jeszcze trafić muszę. Nie wiem może to rzuty... Ale jak raz mi czarowanie siadło i miałem inva 2+ z przerzutem to miazga, nie do ruszenia, pamiętam mój generalski orgazm taktyczny: płaszczki z invem 2+ i fiendy z niewidzialnością w rozstawieniu: jadę ci wpierdolić !
Czuję dobrze chore komba XD

No i zaraz po zakończeniu gry okazało się że totalnie spartoliłem przygotowanie pkt. turnieju bo zasady misji brałem stricte z książki z zasadami a konwersję pkt. podpatrzoną z turnieju, czyli wg zasad można było zdobyć max 12 pkt. a ja robiłem przeliczniki i  tak do 20:0 więc wszyscy się pytali jak można nabić 20 pkt? No dałem ciała, no ale na przyszłość będę miał nauczkę :)

2ga gra relikt rozstawienia standardowe
gram wg pkt (zaczęliśmy w końcu nie liczyć różnic tylko wpisywac ile kto zdobył po prostu żeby było fair) z Tosterkiem i kolejny raz chaos space marines na dodatek z demonami w sojuszu (też miał płaszczki:D) Ta gra była baaardzo dziwna, obfitowała w mega zabawne sytuacje z obu stron. Przez co na pewno ją zapamiętam. Przykłady można mnożyć. Czy to szarża jego płaszczek na mojego solka, 6 melta bomb - nie mam szans. No.. i stały tak od 2 do 5 tury, a Soulgrinder razem z nimi. Naprawdę nie trafić albo nie przebić żadną melta bombą to jest masakra, a jak raz mu się kilka razy udało to wszyskto wyinvowałem :P
Moja kolej, przyzywanie : przyzwałem sobie Bloodthirstera !! mega zło i niedobro, przeciwnik już rzuca kurwami, ale co ? thirster schodzi w jego strzelaniu z lasek (2x oddział oblitów i pred) więc za 6 czy 7 kości psioniki kupiłem sobie bezpieczeństwo w strzelaniu de facto :P
Potem przyzwałem go drugi raz !!
W między czasie nie do końca z tym przyzywaniem mi wyszło. horrory rzuciły perila, efekt: 6. dostają inva 3+ i armourbane/fleshbane lol. no dobra to teraz DP poczaruje, odpali iron arm, peril, efekt: 6. Lol dostaje inva3+ armourbane/fleshbane. Na zasadzie : może i moce mi nie wyszły ale też jest zajebiście.
Dalej lecimy kurwa tutaj cytując klasykę:
Przeciwnik przyzywa plaguebearers, ale ja mam skampione w nieopodal w ruince nurglingi (cover 2+ zabija chęć strzelania do nich więc zostały olane) odginam nimi tych plagusów szarżując przez co płaszczki mają na czystko na motory szarże. Ale co zabawniejsze ? 3 podstawki nurglingów zabijają 10 plaguebearers które przegrywając liderkę chyba o 1 rzuciły na stabilność 6 i 6. Czyli wow wow, moje nurglingi zabiły dużo większy oddział przeciwnika, którego tamten nie miał nawet w rozpisce :P
Koniec końców ja mam slay the warlord i linebreaker i first blood (jak dobrze pamiętam)  ale nikt nie ma reliktu :( to znaczy miałem, ale oddział demonetek nie jest najlepszym squadem do trzymania objectivu. A SPIERDOLIŁEM  i bloodthirsterem zamiast na znacznik zrobiłem durną szarżę na oddział marines którą zresztą i tak spaliłem. Mówiłem wam już że nie umiem w to grać ?
Była by duża wygrana a tak była nędzna wygrana. No ale jeszcze jedna tura i zczyścił bym stół tak myślę. no ale pkt mówią inaczej. Tak czy siam muszę przyznać że Toster miał mega pechowe rzuty, wessać sobie oddział ze stabilności, nie móc ubić płaszczkami przez 3 tury walkera itp. tylko w strzelaniu z kultystów mu się farciło :P ( wound na prosiaku, zabita płaszczka)
No oczywiście w tej grze ani jednego użytecznego czaru nie wylosowałem (+1 do inva czy niewidka ? Może chociaż żelazne ramie na demonicznym księciu ? A co powiesz na wylew albo wyssanie życia <chyba rzyci> z biomacji!. Liczyłeś na forewarning z divination ? po co ! Perfect timing i foreboding na nie strzelającym oddziale są zdecydowanie fajniejsze, a w 3cim rzucie gratisowo dostajesz od nas super zajebiste Scriers gaze! podsumowując: niech Chaos błogosławi primaris powers :D Więc na wszystko leciał psychic shriek :)
Tutaj płaszczki jakoś lepiej się spisały, sklepały motorki, sorcerera na motorze i otworzyły predzia. i tak podbicie sobie książką inva jest mega :D a jeszcze bardziej mega jest jak z tabeli dostajesz kolejne +1 do invulnerable save ;)

3 cia gra wyrzynka, rozstawienie młot i kowadło. Gram z jakimś młodym orkowym graczem który używał polskiej nomenklatury i cały czas zachodziłem w głowę co to jest ogień pospieszny ? rapid fire ? i pytanie jakie masz WW a jakie PP. kurde PP serio ludzie ? i jeszcze orkowe bronie po polsku, nie zrozumcie mnie źle, tłumaczenia są dobre, tylko jak się człowiek (albo grzyb) do ang. przyzwyczai to potem musi sobie dopasowywać co jest co.
Tutaj już czas gonił więc w sumie mimo że mieliśmy grać 5 tur ledno 4 skończyliśmy ale tak w mega pośpiechu. Tutaj już nic nieziemskiego nie było, ustawka na środku i mordowanie się nawzajem. Znowu nurglingi zostały zignorowane i sięgnęły szarży. Podbijanie WSa chłopakom i kijek z przerzutami na Herszcie (widzicie ! już sam zacząłem pisać nazwy po polsku :P) są OP. do tego sejw 4+ przy braku konkretnego AP też nie w kij dmuchał. Taki oddział nagle robi się bardzo wyporny. No i znowu płaszczki utknęły w boysach. bo albo mało ataków z dużym AP albo dużo ataków bez AP. Które pamiętam raz WSZYSTKIE zostały wysejwowane :( nie wiem, może muszę brać koniecznie 2giego Herolda z eterycznym mieczem dla AP ? Kurwa nie wiem jak grać screamerstarem, przyznaję się bez bicia że nie umiem tym grać, houndami sobie jako tako radzę, wiem co i jak i jakoś to ogarniam, zresztą mniej polegam na czarach, a tutaj ? kilka mocy pójdzie nie tak i już wpierdol. Przywołałem sobie lettery z ciekawostek. I znowu z psychic shrieka mordowałem, kurde ale mam pieniężne rzuty zawsze na to, okej to 3 kości i odejmuj liderkę. mój rzut: 6, 6, 5. OWNZ !! :D
Pod koniec gry, w zasadzie w ostatniej turze poszarżowałem małymi oddziałami na trukki żeby mieć kill pointy. No ale kilku oddziałów nie udało mi się dobić, skopałem też kilka szarż (parafrazując mema: DAEMONS WHY U NO HAVE GRENADES?) i znowu mała wygrana.

Sam niestety przejechałem się na swojej skopanej punktacji. W drugiej grze miałbym dużo więcej pkt w 3 ciej jakbyśmy rozegrali jeszcze jedną turę również. Bo w sumie jeszcze miałem sporo morderców, a przeciwnik miał mało liczebne oddziały dzięki czemu można to było sensownie łykać w cc. No i kolejny raz stwierdzam że jak się gra z czymś innym niz SPACE MARINES (cholerna zdolność "And they shall know no fear") to fear na demonach jest OP. Kurde orkowie nie grzeszący moralami nie zdawali tego na potęgę i nagle WS1 i on bija na 5+ ja na 3+ czasem robi to kolosalne różnice, wręcz życia i śmierci!

Wnioski:
-Następnym razem poprawić przyznawanie pkt, w ogóle posiedzieć nad tym :)
-Doprecyzować zasady które są niedoprecyzowane żeby potem nie było kłótni, a nawet jeśli ja sędzia wyrażam swoją opnie że jest tak a nie inaczej i koniec! to potem słuchać jojczenia i sapania i męczenie buły przy każdej możliwej okazji. Nie wiem czasami mam wrażenie że pełnoletni ludzie w takiej sytuacji w której mogą inną interpretacją zasad wygrać grę zachowują się jak rozkapryszone bachory. Im ktoś starszy tym gorzej się zachowuje i głośniej jęczy. cytując Miałczyńskiego: I znowu zachowuję się kurwa nie asertywnie.
Więc od dzisiaj jak będę organizował turniej uprzedzam że choćby mi ktoś dobrze zrobił nie pozwalam motorom i kawalerii wjeżdżać na piętra i już :P
- nie zwiększamy pkt. mimo że i tak zostaliśmy po godzinach było ciężko z wyrobieniem się w czasie żeby grać więcej niż 4 tury.

Co do rozpy:
Nurglingi są trolololo, będe je brał :P
Niewidka i/lub inv 2+ jest OP i w ogóle game breaking.
Fiendy średnie, znaczy nie jest bardzo tragicznie ale dużo bardziej niż psy bolą je instanty, no i jakoś gorzej się biją. Nie wiem może jakbym im wpadkował heralda na cyckowężu z etherblade analogicznie jak heralda na juggernaucie do houndów to miało by więcej sensu. Tak czy siak są droższe czyli jest ich mniej czyli mając podobne staty biją się gorzej za podobne pkt.
Ale może z nimi jeszcze pokombinuje (no na pewno herald dojdzie) obniżanie inicjatywy jest bardzo spoko :)
Płaszczki, nie wiem, nie umiem nimi grać, jak ktoś mi powie jak tym grać bardzo chętnie zostanę królem lokali, a do tego czasu będę fluffowym pół warzywem :D


środa, 18 lutego 2015

Na Linii Frontu

Dzisiaj moja minirecenzja gierki w którą ostatnio grałem i po.. no mniej więcej 6 latach od jej kupna w Empiku udało mi się ją ukończyć. Pamiętacie jak mówiłem że gra musi być jak wino i że dojrzewa (a może to była muzyka)? No to jest jedna z nich.

Chodzi o Company of Heroes : Opposing Fronts czyli pierwszy samodzielny dodatek do strategii Company of Heroes.

O ile pierwsza część była bardzo fajna, w ogóle super, przełomowa i wyzwanie. No ale wtedy nie miałem dość mocnego sprzętu żeby to pociągnąć, doszedłem do połowy i podziękowałem za pokaz slajdów chociaż sama mechanika dla mnie byłą przełomowa i game play wcale nie gorszy, aczkolwiek trochę już uczulony na kolejne lądowanie w Normandii. Dobrze chociaż że pokazali plażę Juno a nie Omaha jak pamięta.

Potem właśnie zobaczyłem w sklepie samodzielny dodatek, puf dwie kampanie i 2 nowe armie. Dywizja Panzer Lehr i Brytyjska 2. Armia. i to jeszcze Holandia czyli operacja Market Garden oryginalnie, ciekawe, no i singlowa kampania szwabami <3 mnie już mają.

Jednak gra musiała dojrzeć .. i mimo instalowania i stawiania skrótu na środku pulpitu czy nawet pudełka na widoku z karteczką, grobo weź w to pograj nie pomogło.. i może to nie gra musiała dojrzeć ale ja do niej :P ?

No ale co dostajemy. Na początek rzuca się w oczy że mimo siedmiu lat grafika się nie zestarzała!
Teraz na dodatek na wypasionym sprzęcie (jak na 7 lat wstecz wręcz niemożliwym) mogę odpalić full detale i dobrą rozdziałkę i kurde wygląda naprawdę ładnie, no nie powiem żeby "moje oczy doszły" ale naprawdę wizualnie cieszy i można nawet podziwiać, wybuchy i ostrzał z broni ogólnie do dziś uważam za zrobiony najlepiej we wszystkich grach ;)
Teraz właśnie kampania, obie strony mają po 8 misji czyli razem 16, to chyba tyle co było w podstawce dla jankesów.
Niemiecka kampania na początek, od razu rzuca się w oczy niesamowity klimat, budowany przed świetne cutscenki i briefingi (dobrze dobrani lektorzy gadający z po angielsku z przeuroczym niemieckim zaciąganiem) no i dla mnie bardzo ważne to nie są no name`owe żołnierzyki tylko postacie z krwi i kości, mają swoje imiona, przekonania, charaktery. Skupiamy się na 2 głównych bohaterach braciach Aldrichu i Wolgangu i ich losach podczas wojny, ale pojawiają się też inne postacie. Naprawdę dobrze jest to przestawione, a już końcówka i w iście dokumentalnym skrócie przedstawione późniejsze ich losy sprawiła że naprawdę zacząłem lurkować czy takie osoby nie istniały naprawdę. Tu mnie Relic złapał.


No i najważniejsze sam gameplay czyli "miut" tego rodzaju rozgrywek.
Powiedzieć że jest dynamiczny  to tak jakby powiedzieć że Chińskie zawody tenisa stołowego są stosunkowo szybką grą. Ale nie samą dynamiką człowiek żyje, do tego składa się wszystko po trochu. Więc mamy klasyczne budowanie bazy, ulepszanie i produkowanie jednostek. Mamy surowce w takiej formie jak w pierwszej części (jak ktoś nie nie zna to podpowiem że tak jak w Dawn of War ale lepiej;) czyli paliwo, amunicja i manpower, musimy agresywnie zajmować strefy na mapie żeby utrzymać odpowiedni napływ tych surowców no i takie motywy jak odcięcie linii zaopatrzenia jeśli jeden z twoich zajętych punktów (np. amunicyjnych) nie styka się z twoim terytoirum. Niby nic ale zajebiście pomyślane i takie no... powiem realistyczne.
O osłonach terenowych i ich wykorzystaniu chyba nie muszę mówić bo jest to coś z czego zasłynęła pierwsza część gry i potem DoWII to skopiowało. Aktywne używanie zastanych budynków. Możliwość zniszczenia chyba absolutnie wszystkiego. Świetnie ukazane pojazdy pancerne (i te mniej pancerne też) wprawdzie mają pasek energii ale opcje jak w WoT pod względem uszkodzeń, a to zabicie gunnera (i faktycznie widzimy jak bezwładne ciało zwisa z kopuły na wieży czołgu) można uszkodzić główne działo, silnik; istotne są strefy trafienia czyli trafienie w bok w tył w przód (na boczny ostrzał Niemcy mają ulepszenie schurzen). Levelowanie naszych jednostek (wprawdzie to nic nowego, no ale dobrze że jest w takim natłoku fajności i to) i przydzielanie im pkt. w atak i obronę. Levelowanie nas samych jako dowódców i możliwość wybrania jednej z 3 (dla każdej nacji 3) doktryn militarnych dzięki którym możemy w unikalny sposób prowadzić wojnę dostając niczym w action RPG specjalne zdolności których możemy użyć raz na jakiś czas (cooldown) oczywiście ja to pamiętam już z RED ALERTa jedynki ( słynni spadochroniarze ruscy których zawsze się zrzucało gdzieś w samym kąciku mapy przy bazie wroga żeby potem po zebraniu sporej gromadki ruszyć na niego :P) ale nie wszędzie się to pojawia, poza tym zostało to usprawnione właśnie wyborami.
I tak Panzer Lehr Division może sięgnąć po taktykę spalonej ziemi dzięki której dostaje wsparcie artylerii z za mapy, radzenie sobie z niemiluchami okupującymi domy (miotacze ognia czy pułapki) aż po możliwość produkcji działa samobieżnego Hummel (innej opcji na wyprodukowanie go niż dzięki wbiciu jego umiejętności na drzewku nie mamy)
Druga taktyka to wsparcie Luftwaffe czyli dostajemy opcję pojawienia się gdzieś na mapie skampionych spadków (czyt. fallschirmjager) sił naziemnych luftwaffe (niby nic ale mogą stawiać zasieki i PLotki) po naloty Henscheli czy ostrzał Messerschmitów.
Ostatnia moja ulubiona to taktyka niszczyciela czołgów która głównie umożliwia nam produkcję Hetzerków  i MZ przepotężnych w tej grze Jagdpantherów.
Brytole mają doktrynę wsparcia artyleryjskiego ( M7Priest, i multum opcji ostrzału arty z za mapy który bardzo mnie bolał) wsparcia komandosów (głównie spadochroniarze, oddziały w szybowcach, Tetrarchy i bardzo zabawny udawany ostrzał artyleryjski, ja odruchowo jak widzę zrzuconą gdzieś racę i słyszę okrzyki angielskie spierdalam gdzie pieprz rośnie :P) i wsparcie inżynierów (głównie churchile w wielu smakach, od wersji AVRE z moździerzem po krokodylka z miotaczem ognia i tym podobne zabawki)

No ale jak mówiłem najważniejsze jest że to wszystko fajnie razem bangla, grafika, dźwięk, scenariusze, gameplay. Czujemy tą wojnę przez skórę. Mape można przybliżyć aż tak żeby zobaczyć białka w oczach wrogów i widzieć ich krwawiące rany aż po rzut prawie na całą wieś czy ulicę. Trzeba myśleć i planować. Zostawić coś w odwodzie, a może już teraz zacząć oflankowywać wroga, Gdzie ustawić PaKi gdzie stanie Marder, karabin maszynowy ustawić na tym balkonie czy lepiej zabezpieczyć podwórko z drugiej strony. Oczywiście dochodzi do tego mikro i makro (pewnie dużo ważniejsze w multi który saguję) ale też inne rzeczy są bardzo ważne. W 95% RTS`ów po prostu obejmujesz wszystkie jednostki i klikasz nimi na środkowy budynek w bazie wroga, a oni będą liźć przed siebie i niszczyć wszystko. Tutaj jednak ustawienie, teren, osłona i jak poprowadzimy formację jest bardzo ważne.
No i jak mówiłem do tego świetnie pomyślane i ciekawe misje. Najpierw się bronimy przed Brytolami, potem jak widzimy że nie mamy szans musimy się wycofać i przy okazji zadać im jak najwięcej strat, w kolejnej misji musimy się przedrzeć i wysadzić most, no naprawdę jest klimat.
Przy tym postarali się o wierność historyczną :)

Kurczę mnie gierka kupiła, ma wszystko to co sam bym zaimplementował w RTSie żeby zbalansować między wartką akcją na pograniczu "szczelanki" a mega taktycznych kmin ala jakieś turówki dla nerdów. Strzał w dziesiątkę :)

Co do wierności przechodzimy do wad, bo bez takich niestety się nie obyło. Nie są one wielkie ale dla mnie są.
Najważniejsze to mimo bardzo fajnych modeli piechoty są koszmarne tekstury (w sensie skiny) naprawdę grenadierzy w beżowych szaliczkach i popielatych kurteczkach ? Aż do biblii pt. Deutsche Soldaten zajrzałem :P Pancerniacy mimo że krój kurtki mają odpowiedni to kurde też szara.
No nie czepiam się o brak guzików groszkowych czy nie takie patki i romby  ale chociaż kolor mogli by dac dobry bo te szare kurtki strasznie wkurwiają. Nawet w CD się z tego śmiali że misja na plaży a niemiaszki w ziomwych uniformach (bo faktycznie wygląda to jak zimowy)
Ale na to przychodzi z pomocą śliczny modzik który wszystko nam daje tip top historyczne umundurowanie zarówno brytoli (które też kuleje, ten battle dres jakiś taki z lumpeksu mocno) i nazistów. I mamy piękniusie kangurki erbenstarn i oznaczenia SS Frundsberg (pancerki) dla mnie styka :) Bo jak to mówią co jest lepszego od niemieckiej kampanii w RTS ? Niemiecka kampania dywizją pancerna SS w RTSie ):-=D

Jeszcze tylko jakby pojazdy się nie klinowały i nie jeździł czasem tyłem jak nie trzeba i piechota wybierała lepsze drogi gdzieś było by spoko (czasami potrafią się zgubić na podwórku czy zaklinować na szerokiej szosie). No ale nie można mieć wszystkiego.


Werdykt:
8.8 / 10

+Mechanika
+ Ciekawa kampania
+grafiką dalej wygląda ładnie

- koszmarne skiny
- czasami jednostki mają problem z dotarciem na miejsce

Powiem że aż tak się nakręciłem że chce sięgnąć po 2 część Company of Heroes która dość niedawno wyszła. Wprawdzie tylko kampania ruskimi ale ponoć bardzo dobra, to jest ciężka i mocna. Aż nasi niedługo bliscy sąsiedzi z za wschodniej i południowej granicy dostają bólu dupy że jak można było przedstawić armię czerwoną inaczej niż jako bohaterskich wyzwolicieli Europy i zwycięzców II wojny. Te filmiki co widziałem są srogie.
Ktoś grał w II część ? jak wrażenia :) ?

Na razie podjarany silnikiem kupiłem (tak kupiłem !) sobie DoWII Retribution bo jedyna rzecz lepsza od Nazistów są kosmo Naziści (Adeptus Astartes:P)

poniedziałek, 16 lutego 2015

BRAMY PIEKIEŁ



Cześć 
Wprawdzie ostatnio jestem trochę chory (wiem wiem weltschmerz to nie choroba) i trochę mało piszę, ale taki los jednoosobowych projektów blogowych :P Ale na pocieszenie dzisiaj  wrzucam fabularną otoczkę do nadchodzącej kampanii KILL TEAM, zostałem poproszony o prowadzenie jej na podstawie band zgłoszonych gracz. Pamiętacie moją poprzednią kampanię ?(pożegnalną z Ved wh40k ? "nim nastanie koniec") Postanowiłem wpleść jej elementy w ten scenariusz ;) Nic wielkiego ale mam nadzieję że miło się wam będzie czytać no i najważniejsze że kampania będzie fajna.



BRAMY PIEKIEŁ

„Kiedy patrzysz w Oko Terroru, pamiętaj że ono również patrzy na Ciebie”
Inkiwzytor Pazvantec


Planeta Stygies VII wynurzyła się ze szczeliny w rzeczywistości, potężnej nieustającej zawieruchy spaczniowej nazwanej Burzą Gniewu Imperatora. Znajdującą się między segmentum Ultima a segmentum Obscurus.
Planeta zniknęła z Imperialnych map i stracono z nią jakąkolwiek łączność około 300 lat temu.
Był to silny cios dla Imperialnego przemysłu ponieważ planeta była głównym producentem zbrojeniowym (Leman Russ wzór Stygies) Na szczęście wiele sprzętu, jak i ludzi udało się ewakuować na pobliskie Voss, Mackan i Rhane. Niestety sama planeta padła ofiarą demonicznej inwazji tak potężnej że nawet sprzymierzone siły wielu zakonów Kosmicznych Marines w tym Szarych Rycerzy nie potrafili odeprzeć inwazji. Hordy piekieł nieustanie wlewały się do cielesnej rzeczywistości, a wyrwa w materialnym świecie była tak ogromna że poczęła przyciągać całą planetę, to była tylko kwestia dni kiedy cała zniknie w odmętach immaterium. Wszystko to za sprawą potężnegto artefaktu: Bram Żądź Księcia Netzacha. Których dokładnego działania nikt nie zna może poza najwyższymi dowódcami piekielnych zastępów, jednak na pewno umożliwiają stabilne połączenie między światem materialnym a wymiarem chaosu, ale da się je uruchomić tylko dzięki ogromnej hekatombie.
Teraz powróciła na nowo. W zupełnie innym miejscu, jednak wszystkie miary i dane zdają się potwierdzać że jest to właśnie Stygies VII. Chociaż zmienione nie do poznania. z lodowatego świata kuźni stała się morderczym światem porośniętym gęstą nienaturalną dżunglą. Nie jest nawet choćby w ułamku tak przewidywalna i dająca się okiełznać jak najbardziej znany świat śmierci Catachan. Stygies to kryształowa lasy, łąki porośnięte ludzkimi kośćmi. To dżungla Pełna mięsożernych roślin, pnączy z ludzkich tkanek , wodospadów krwi i bagien rozpaczy,  zamieszkałych przez rzesze demonicznych istot. Jednak stolica planetarna, największe miasto na planecie i największe ludzkie skupisko przetrwało. Miasto Kalak Patra nie zostało porośnięte dżunglą, jego ruiny są zadziwiająco spokojne i ciche w kontraście do pełnej krzyków i jęków chaotycznej dżungli. W zasadzie wygląda jakby walki dopiero co ucichły, jeszcze gdzieniegdzie tlą się dogasające pożary a zastygłe ciała obrońców sprawiają wrażenie jakby przed chwilą jeszcze z pieśnią Eklezji na ustach stawiali opór najeźdźcom. 

Ale samo serce miasta zostało doszczętnie zniszczone, a może nie wróciło z powrotem ?
Na jego miejscu znalazła się wyjałowiona pustynia, bez śladów życia, gołe skały i tajemnicze ruiny. Co kryją ? Nie wiadomo. Jednak w tym miejscu pozostałość po najeźdźcach jest najsilniejsza. Nikt normalny nie zapuści się na ta planetę a już na pewno ktoś kto chce pozostać przy zdrowych zmysłach nie wkroczy na teren tej martwej równiny. Łuki Mrocznych energii trzaskają pomiędzy starożytnymi wieżami i opuszczonymi piramidami których na tej planecie nigdy nie było. A może były zanim pojawił się człowiek, może są to pozostałości po innej obcej cywilizacji które dopiero teraz ujrzały światło dzienne? A może to zwyrodnienie, toksyczna narośl na powierzchni planety tak samo jak dżungla która swoje pochodzenie może przypisać Mrocznym Potęgom ? Czy aby na pewno te ruiny są opuszczone ? Jakie tajemnice kryją ?

Pierwsi planetą zaczęli interesować się Eldarzy z niewielkiego światostatu Tan`ea. Podejrzewając że pojawienie się tej planety może nieść ze sobą katastrofalne konsekwencję dla całej galaktyki. Wysłali na jej powierzchnie niewielką grupę mającą zbadać teren. Sami jednak będący zbyt mało liczebni i słabi by w razie zagorżenia ze strony demonów stawić im samotnie czoła. Oddtajnili swoje węzły komunikacyjne i emitowali je w taki sposbób żeby zwabić siły Imperium.  Jednak ich poczyzniania okazały się zbędę bo o tak wielkim wydarzneiu jak pojawienie się planety rodem z największych koszmarów Imperium dowiedziało się natychmiast. Nasjbliższym temu wydarzeniu był wracający na Tytana niewielki oddział Szarych Rycerzy który rozsyłając telepatycznie informację o wsparcie zmienił cel lotu na Stygies VII,  pierwsze usłyszały wezwanie Siostry Eklezji, wprawdzie większość z nich to siostry szpitalniczki z bazy sanitarnej Esteban, ale 18 zakonnic było pod bronią i bez wachania zostawiając tylko 2 z siostry do ochrony hospicjum wyruszyły niewielkim lądownikiem w ślad za Szarymi Rycerzami.
Niedługo potem na planetę zaczęły ściągać niewielkie grupki zdrajców i renegatów, Mutanci odszczepieńcy, innowiercy i wyznawcy chaosu w każdej postaci potraktowali planetę jako Mekkę, pielgrzymując licznie każdy z przywódców tych band myślał że to właśnie w jego ręce wpadą artefakty chaosu które jak im się zdawało muszą być na takiej planecie. A jeśli nawet nie to wszyscy z nich, na swój własny sposób wierzyli że docierając do samego środka pustyni spotka ich błogosławieństwo ich Mrocznego Patrona. A nie ma takiej ceny którą ludzie nie byli by w stanie zapłacić za nieśmiertelność.

Jednym z tych pirackich dowódców był Elochim, który teraz przewodził bandzie Tyranów Okrucieństwa. I tylko najbardziej wtajemniczeni z Synów Liona wiedzieli że Elochim jest jednym z upadłych, tym który podniósł rękę na Imperium. Chcąc pozostać niezauważonym, Mroczne Anioły wysłały niewielki myśliwiec z kilkuosobową grupą uderzeniową najlepszych weteranów w zakonie których celem jest zakraść się i pojmać Elochima. Mają działaś dywersyjnie, w razie czego dzięki łączności telepatycznej sprowadzą pomoc Skrzydła Śmierci.
Planeta wynurzyła się z dzikiej i nieustającej burzy spaczniowej ale zaraz za nią niczym ślad za statkiem na wodzie pojawiła się Wojna. Konflikt na południowych rubieżach galaktyki, niedaleko świata Jakart opanowanego przez zielonoskórych. Ogromne siły zostały zaprzęgnięte do tej wyniszczającej wojny. Niczym młynek do mięsa, machina wojenna trawiła każdego i zostawiała tylko ciała. Każdy myślał że to właśnie on wyjdzie z tych działań zwycięsko. Myśleli o tym zarówno kapitanowie kosmicznych marines, Orczy watażkowie, Eldarscy prorocy czy Piraccy władcy ich zdeprawowanych braci. Tytaniczny upór Astartes z zakonu Karmazynowych Pięści i Czarnych Templariuszy ze Stalowej Krucjaty osiągnął sukces. Orczy klan Złych Ksienżycy a w zasadzie jego niedobitki odleciały z planety na pokładzie gargantuicznego kosmicznego wraku zacumowanego w dokach planetarnych Jakart. Mroczni Eldarzy wiedząc że nie uda im się zdobyć już żadnych łupów z tak ogarniętej wojną planety również chcieli się odłączyć od walki, jednak nie pozwalali im na to Eldarzy z grupy uderzeniowej światostatku Destus mszczący się za ich wcześniejszy atak i wymordowanie populacji dziewiczego świata Eldarów. Czarni Templariusze i Karmazynowe Pięści wysłały kapsuły abordażowe ze swoich Promów które przedzierając się w głąb statku orków miały uszkodzić jego napęd i nie dopuścić do skoku w nadprzestrzeń. Jednak opór orków był większy niż zakładali i nie udało im się tego dokonać przed czasem. A Orkowie dzięki mocy psionicznej dziwolongów przenieśli się do immaterium chcąc zgubić atakujących i odlecieć gdzie indzie gdzie też będzie "dobra bitka" Lekkie gwiezdne dżonki mrocznych Eldarów nie miały szans w otwartym starciu z ciężkimi fregatami marynarki imperialnej i krążownikom uderzeniowym Astartes. Postanowiły schronić się w dokach kosmicznego molocha, wielkiego wraku używanego przez Orków do transportu. Wiedzieli jednak że Orkowie zajmują może jedną setną korytarzy wraku i bezpiecznie uciekną w 'brzuchu olbrzyma' w każdym razie na pewien czas na pewno będą bardziej bezpieczi przez wrogim ostrzałem. Ale Dzieci Asuryana ogarnięte płomieniami zemsty podsycanymi przez gniew Khainea nie odpuścił i śladem Piratów pokierowały swoje małe i zwinne statki do hangarów kosmicznego wraku.
Faktycznie Orkowie zajmowali tylko niewielką część przepastnych sal i korytarzy. W jego najgłębszych zakamarkach czekał inny wróg. uśpiony, czekał na okazję żeby się wybudzić. Patriarcha Genokradów poczuł krew. I otworzył swoje gadzie oczy.
Kosmiczny Wrak gdy tylko pojawił się w wymiarze chaosu został zaatakowany przez mieszkańców tej potwornej krainy, błyskawice opalizującego ognia, ogromne macki, płonące paszcze formujące się z chmur, wszystko to starało się wgryźć w pancerz statku który nie posiadał pola Gellara i w żaden sposób nie był chroniony przez atakami z zewnątrz. Ogromny wrak był wyjątkowo wytrzymały, całe setki lat piętrzących się warstw adamantium i plastali, dziesiątki innych pojazdów, statków i stacji orbitalnych, sprawiły że nawet demony miały problem z dostaniem się do środka. Ale poważnie zniszczyły poszycie kolosa do którego zaczęła wlewać się energia ze spaczni. Jednak kiedy już prawie się udało, kiedy kosmicznie marines byli na mostku kapitańskim, kiedy demony prawie dostały się do statku, kiedy Eldarski Autarcha sięgał mieczem pirackiego kapitana. Statek wynurzył się ze spaczni i zderzył się z planetą Stygies VII.
Południowo zachodni kontynent planety pod wpływem takiej siły zatonął, a jego miejsce zajęły splątane masy stalowych poszyć statków i korytarzy. Katastrofę udało przeżyć się nielicznym. kilkudziesięciu orków. i garstka Kosmicznych Marines, jednak przeżyli tylko ci Astartes którzy osłaniali drogę ucieczki do kapsuł desantowych, nikt z będących na mostku wojowników ludzkości nie przetrwał.
Orkowie po stwierdzeniu że ich herszt nie przeżył katastrofy szybko zaczęli bić się między sobą i walczyć o władzę. I tak wierni poległemu przywódcy opowiedzieli się po jednej stronie a pozostali którym zależało na przejęciu władzy, a byli w mniejszości po nierozstrzygniętej potyczce uciekli do dżungli.
Eldarzy dzięki temu że znajdowali się w hangarach w innej części statku mieli się lepiej. to jego przód przyjął całe uderzenie, jednak kolos złamał się na pół, i rozdzielił walczących, Gdzie Eldarzy znaleźli się po dwóch stronach a Mroczni Eldarzy tylko po jednej stronie wraku która uderzyła o ziemie w zupełnie innym miejscu. Ci Eldarzy którzy mieli nieszczęście znaleźć się nie po "swojej" stronie wraku zostali szybko wyrżnięci przez piratów a ich głowy stanowią pierwsze trofeum na nowej drodze przemocy i okrucieństwa. Piracki Władca postanowił potraktować tą planetę niczym arenę gladiatorów Commoragh pobudzając przy tym wszystkie swoje zmysły, nareszcie nowi przeciwnicy i nowe cele, nareszcie prawdziwe wyzwanie.
W pewnym sensie ta planeta stałą się taką właśnie areną, gdzie niezależne siły starły się na śmierć i życie, każdy ze swoimi własnymi celami, ambicjami i przekonaniami, gdzie nikt nie ustąpi nawet na krok, nie podda się, bo uległość oznacza śmierć.
Na opanowanej przez demoniczne istoty planecie zetrą się niewielkie zgrupowania wielu frakcji, jednak każda z nich ma za plecami dużo potężniejsze siły które w każdej chwili mogą zstąpić na planetę.

wtorek, 10 lutego 2015

Biały Tygrys

Dzisiaj krótka recenzja filmowa, w sumie znowu, ostatnio jakoś znowu się przemogłem i nadrabiam gargantuiczne zaległości filmowe. Dzieło o którym dzisiaj mowa leżało na moim dysku prawie 3 lata ( bez nie wiem, 3 miesięcy ? ) mimo że jarałem się nim okrutnie jak tylko pierwsze informacje o takiej produkcji powstały. I WARGAMING ostro to wspierał ( a to urządzenie bitwy pokazowej w stylu tego filmu a to plakaty filmowe na stornie WG, no spoko ja się zajarałem ) kupiłem go w sieci jak tylko się ukazał..sprawdziłem pobieżnie, ja ..super jakość, sceny są dobre, ujęcia fajne, ale trwa ponad 2h jak znajdę czas między "fapaniem a trolowaniem na Glorii" to oglądnę. No i tak szukałem tego czasu jak mówiłem 3 lata. Wreszcie się zebrałem w sobie. Ale ja tak mam, czasami coś musi długo u mnie poleżeć zanim się za to zabiorę.
I to nie jest efekt obecnych czasów, już w młodości się zaczęło, pamiętam kupiłem płytkę DEATH - SYMBOLIC w empiku w standardowej cenie każdej płyty muzycznej wtedy czyli 49,99 to wtedy kiedy gry komputerowe PC z kolei kosztowały standardowo 159,99 i były sprzedawane jak chipsy, to znaczy że 90% ogromnego pudła to powietrze, ( ach te czasy ) płyta leżała zafoliowana ROK, i po roku dopiero ją odfoliowałem, włożyłem do wieży i odpaliłem, spokojnie z namaszczeniem przeglądając książeczkę i śledząc teksty, byłem wyłączony przez 50 minut i co to było za 50 minut ! jasna cholera to jedna z lepszych płyt jakie słyszałem, genialna w swojej kompozycji, wyważona między brutalnością i melodyjnością muzyczny orgazm w rozmyślaniu o ludzkiej naturze. No ale muzyka jest jak wino musi dojrzeć. Potem miałem tak z grami komputerowymi i tak zostało ( zgadnijcie czy będę przechodził wiedźmina 2 jak wyjdzie 3 część, a dostałem go od mamusi na premierę, leży dalej zafoliowany, ale powiedziałem że fajne (zmartwienia niczym gimbo:P ) z filmami też tak jest no i od paru lat z plastikoludkami. Zwiadowców kosmicznych wilków pomalowałem bo ja wiem w grudniu zeszłego roku ? kupiłem ich razem z Battleforcem do 5ed. Wtedy jeszcze zamawianym na Waylandgames ( kiedy to jeszcze się opłacało ) 5 lat, PIĘĆ pierdolonych lat czekali na pomalowanie, skleiłem ich szybko ale grałem szarymi, roznosili całe armie wrogów ( 2 combi melty na ryj a potem szarża ) ale w nowym podręczniku nie nadają się żeby starym dziadom dupę podcierać no i w ramach pocieszenia ich pomalowałem. A to tylko jeden przykład, niektóre oddziały leżą w ramkach po kilka lat ! ba mam całe armie w ramkach czekające na wenę :P no ale dość już o słoniu.
Wracając do filmu.
Jest to adaptacja powieści Ilia Bojaszowa pod tytułem Czołgista kontra Biały Tygrys, przyznam szczerzę że ani o pisarzu ani tym bardziej o książce nie słyszałem wcześniej, ale jak powiedzieli mi że to taki Moby Dick w klimacie II wojny światowej od razu to kupiłem :D
Na początku filmu podczas liczenia strat po bitwie rosyjscy żołnierze znajdują w jednym ze swoich wraków ocalałego, mimo że 90% powierzchni ciała uległo spaleniu przeżył, chociaż ma amnezję wtórną ( to znaczy zna alfabet wie jak kierować czołgiem ale nie pamięta jak ma na imię ) i tak bez możliwości zidentyfikowania go, został nazwany Ivan Naydenow ( znajda ). Z tego co pamiętam to właśnie jego czołg zniszczył ten legendarny Biały Tygrys o którym mity szerzą się zarówno wśród Rosjan jak i Niemców. Reszta filmu to w sumie nie zdradzając polowanie na tego Białego Tygrysa na punkcie którego Naydenow ma obsesję którą zresztą trochę zaraził swojego przełożonego Majora Fedotova.
Film MOIM zdaniem ma bardzo dużą dbałość o detale zarówno scenograficzne ( sorry zboczenie zawodowe :P ) jak i historyczne, może do 2 rzeczy mógłbym się przyczepić. Czasami malowanie czołgów szwankuję i widać że zacieki są robione z pędzla a nie powstały wskutek tygodni jazdy przez bagna Prypeci. Raz widac że nie ta wieża zamontowana do wraku, ale poza tym super. Fajnie że np pokazali że ruscy sporo szpeju od Anglosasów dostali w ramach Land Lease`u i tak wśród zniszczonych radzieckich czołgów T-34 jest też matylda, albo pod budynkiem dowództwa polowego zaparkowany jest M3 Lee, no fajnie fajnie. Nawet Biały Tygrys wygląda przekonywująco na podwoziu Pzkpf VI prototypu Pana Ferdynada Porsche. Jedyną ponoć nieścisłością historyczną jest obecność  Węgrów w pierwszej bitwie a ponoć to nie za bardzo mogło mieć miejsce, no ale pisały o tym buce z filmweba więc im nie ufam, moja wiedza podpowiada mi że Magyary jednak walczyli za Fuhrera dzielnie na wschodzie, a czy byli w stanie samodzielnie wygrać starcie z armią czerwoną to już inna sprawa, poza tym to film fabularny a nie dokument.
Więc wierność historyczna, detale, scenografia i rekwizyty są na wysokim poziomie.
Dodajcie do tego mega klimatyczne plenery ( to jest zapadłe wsie na wschodzie, brzozowe zagajniki i błoto, i jeszcze więcej błota ) fajnie dobranych aktorów ( zwłaszcza tych którzy grali postacie historyczne, Christian Redl tak ucharakteryzowany to skóra zdarta z Keitla !!) jedynie do postaci Szefa mógłbym się przyczepić, gdyby nie wąsik nie skumał bym że to Fuhrer the Allmighty :P
Więc już mamy dobre zdjęcia, obsadę i grę aktorską, momentami może troszeczkę zbyt sztywną, ale źle nie jest i tak lepiej niż Ryan Gosling w Drive :P co jeszcze, muzyka ? tylko klasyka, muzyka to w całości dzieła Ryśka Wagnera więc OWNZ !! nie ma nic lepszego niż oglądanie puszek przy takiej muzie, no może tylko TRIARI było by lepsze.
I na koniec najważniejsze : fabuła.
Nie jest może zbyt wygórowane, w sensie nie ma twistów fabularnych, zwrotów akcji itp, jest dość prostolinijna aczkolwiek dla mnie to ciekawy pomysł na film, jest też fajnie jako całość zlepione, ciekawe dialogi chociaż nie jest ich za dużo niestety. No jest w porządku. Sporo ciekawych smaczków takich jak gadka o Pancernym Bogu a to dialog o truskawkach a to przemyślenia Niemców o Białym Tygrysie.
Zgrzyty ? jasne że są: Po pierwsze to nie jest film wojenny tak naprawdę, jak ktoś spodziewał się Wilsmaiera (Stalingrad) cz patetycznych amerykańskich filmów pełnych świstów kul i darcia się (Szeregowiec Ryan, no jak się ten żydek nazywał ? Szczepan Grajgórski ? ) to się grubo pomylił. Tutaj bardziej mamy takiego wynudzonego Tarkowskiego, mocno wynudzonego, kurde mimo wszystko czegoś chyba filmowi brakuję ( zresztą publika sądzi tak samo, film ponoć okazał się straszną klapą, dla mnie aż tak źle nie jest, no ale coś brakuję ) Albo jest za długi i skrócenie go o 30 minut pomoże ( directors cut - 11 chujowych scen wyciętych :P ) albo może pójście bardziej w którąś ze stron bo za mało akcji jak na film wojenny, ale z drugiej strony za mało "matafizycznego pierdolenia" jak na "ambitne filozoficzne kino" chociaż mimo wszystko film raczej odbija tą drugą stronę. Zwłaszcza zakończenie, dla mnie super! Nie będę spoilerował ale rozumiem oskarżenia reżysera o rewizjonizm. Że tak podsumuję to tytułem piosenki kultowego ABSURD "Leben Ist Krieg, Krieg Ist Leben"

Podsumowanie
Dla miłośników puszek i złaknionych dobrego parawojennego kina z przekazem pozycja może nie obowiązkowa ale mocne polecenie, dla pozostałych ? no, jak mają dużo czasu...
Ale jak nie lubicie czołgów to w ogóle tego filmu nie dotykajcie, tutaj właśnie zbiorniki ( tanks ) są głównym bohaterem zbiorowym,

plusy:
zdjęcia,
scenografia/kostiumy/rekwizyty
fajnie dobrani aktorzy
PUSZKI!!!11!!!!11oneoneone
zakończenie i wydźwięk filmu

minusy:
ogromne dłużyzny !!
prostolinijna fabuła

całokształt:
dla miłośników puszek 8/10
dla reszty 7meczka

ogólnie jestem bardzo pozytywnie zaskoczony :)

ps. film jest w cąłości na jewtube ale niestety w org. wersji językowej.

czwartek, 5 lutego 2015

Nurse 3D - Duch Uwe Boll'a

Dzisiaj grzecznościowo recenzja by wrath_of_god :

Ostatnio poczułem, że bardzo chętnie obejrzałbym sobie jakiś "horror". Wiadomo, że teraz robią je mega chujowe (i tak głównie remake'i), gdzie właściwie nawet nie wiadomo dla kogo są robione, ale po całkiem ciekawym "Cabin in the Woods" i popierdolonym "Tusk'u" nawet się trochę rozochociłem, że coś się nawet dzieje w tym gatunku filmów, które rzadko przekraczają 5/10 w opinii torrentowej gawiedzi, która i tak ogląda wszystko jak leci, więc dopóki w filmie nie ma 10 metrowych robotów to i tak im się to nie podoba.

Nieważne.

Trafiło na Nurse 3D, na opium widziałem zajebiste plakaty, a jak zawsze powtarzam Opium.org.pl to najlepsza strona o filmach i kropka, ale to nie wszystko bo trafiłem też na bloga gościa, który zrobił listę 50 najlepszych w chuj horrorów 2014 roku i Pielęgniarka Trójwymiar zajmowała mocną 11 pozycję. Tak dobrze ją uplasował. Jak sobie o tym teraz pomyślę to mnie zęby bolą. Pokój jego duszy. Ale po kolei.



Nurse 3D to w założeniu typowy "porrnor" (mam nadzieję że ja wymyśliłem to hasło, bo cholernie mi się podoba) i nie miałbym nic przeciwko, gdyby faktycznie był typowym porrnorem. Ba ! Myślę, że sam zajmowałbym się realizacją porrnorów. Dwa moje ulubione gatunki w jednym daniu? Wyśmienicie. Doskonały pomysł.



Kluczem musi być fabuła (TAK !), którą będzie się chciało przebrnąć do końca i brak transów w obsadzie. Niby nie są to rygorystyczne reguły, ale widać dla Douglasa Aarniokoskiego okazało się, że są to bariery wejścia (branży) nie do pokonania. Największy problem mam z główną bohaterką, która równie dobrze mogłaby być typem. Właściwie to 'mogłoby' być typem. No takiej mordy wśród osób, które "zrobiły" sobie zarówno cycki i twarz to naprawdę ze świecą szukać...

Powiedzieć (na filmwebie widziałem) o Paz de la Huerta (mocno pepino, mocno kuzyn), że ma "po prostu nietypową pociągającą urodę" to dla tego gościa pewny stołek w gabinecie ministerstwa ds. zagranicznych i stałe miejsce w korpusie dyplomatycznym wysyłanym tylko do krajów trzeciego i czwartego świata do sytuacji opisanych "niemożliwe do rozwiązania" na teczce z dokumentami, którą dostaje każdy z delegatów przed wylotem.

A już zalogowanie się na filmwebie i wpisanie na forum tego filmu 'bez przesady, mogło być gorzej' może być rozpaczliwym wołaniem o pomoc, nie rzadko związanym z dzieciństwem o trudnym podłożu. Myślę, że osoby które posunęły się wręcz do określenia 'ubawiłem się na tym filmie, spoko dupery' mogą mieć bardzo ciężką pracę, lub pracę z której ciężko wyżyć, obciążenie genetyczne, lub wszystkie trzy czynniki naraz podkręcone jakimś ciekawym imieniem typu Sylwester, Anatol, ewentualnie Alojzy. Osoby, które nie potrafią przegrywać bo nie widzą, nie wiedzą, że cały czas przegrywają na ważniejszych polach, niż te które rozgrywają się w ich kwadracie.





Umęczyłem się strasznie. Obejrzałem ten film do końca, bo mam tą chujową cechę, że zawsze oglądam wszystko do końca. Był seks, była przemoc, ale bardzo często w konfiguracjach z główną bohaterką, co zajebiście psuło całą zabawę... "spirala seksu i przemocy" czytamy w filmwebowej recenzji. 



Było cholernie infantylnie, to wszystko było zajebiście słabe, i to nawet jak na porno!

To było W-11 z cyckami i transem. Brzmi nieźle, ale naprawdę nie było. Nie udało się.


Wyszło po prostu awkward.

 
Plusy:

+ Porrnor !
+ Złe zakończenie !

Minusy:

- Reszta !

To daje nam w sumie ostateczną notę: 2/10 czyli znowu filmweb i imdb zawyżają ocenę przyznając mocne 4,2/10:)

Nikomu nie można ufać.

poniedziałek, 2 lutego 2015

Twierdza idzię na wojnę !

Jakoś tak mi się zatytułowało posta, dzisiaj mało pisania, bo na drugim blogu "Coming out Wrocław" napisałem więcej i już się wyprałem z weny :P
Ale z nowości nasz klub Twierdza Wrocław stwierdził że zakłada video bloga.
Znaczy, stwierdził to jednogłośnie Oberkommandant, ale ja tam się zgodziłem i powiedziałem że na ile umiem (czyli mao) to "pomogie".
W planach mamy przygotowywać coś takiego jak Miniwargmaing/Blue Table Painting/Beasts of War/BOLS. Czyli po prostu kanał o plastikoludkach. 
Głównie to mają być relacje z naszych eventów w których uczestniczymy ( niewykluczone że w marcu w innym mieście nawet, ale na razie cicho sza, musimy to ugadać na 100% ) ale jeśli pozwoli czas i kreatywność bardzo chętnie zajęli byśmy się właśnie czymś takim, a to jakieś raporty bitewne z fajnych scenariuszy fabularnych. A to "riwju" nowego rzutu Genialnego Wydawcy, a to porady i techniki malarskie, a to jakieś poradniki, a to luźne dywagacje czy to o fluffie czy o zasadach czy w końcu wprowadzenia do innych systemów ( Warazone, Malifaux, Infinity, Ogniem i Mieczem, Dropzone Commander ) mamy do tego zaplecze i odpowiednich ludzi z olejem w głowie i wiedzą których fajnie się słucha. 
Wszyscy wspólnie zresztą zgodziliśmy się że większość z nas , nawet jeśli nie chłonie tego jak Adolf Hitler demotywatorów ( kłania się ten piękny filmiki :P ) i ogląda całe godzinne raporty bitewne to przynajmniej rzuci okiem, chociaż na przewijaniu, chociaż te krótsze oglądnie. No bo to jest nasze hobby, nasze zainteresowania !
Niektórzy oglądają gameplaye z mistrzostw w WoT i klanówek, inni jak koleś moczy kija i napierdala jakiej to nie użył zanęty i jaki to nie jest zajebisty przez bitą godzinę a inni oglądają jak 2 gości ( czasem więcej ) przesuwa ładnie pomalowane modele po fajnych stołach, ogląda ich zagrania, podpatruje taktyk, czasem dziwiąc się jednostkom które wystawia ( meta regionalno krajowa jest jednak specyficzna w Polandii ) a czasem upewniając w swoich osądach. Śmieje się z zabawnych sytuacji, dziwi pechowym rzutom, no kurcze, co tu dużo mówić, lubię coś takiego oglądać i myślę że nie tylko ja :) więc kto wie, kto wie, może nowy kanał figurkowy rośnie, chyba pierwszy w kraju ? :3
Nie żebym się chwalił, tak tylko sobie marzę, i mówię jakie są plany. Ale plany jedno a realizacja drugie co chyba wszyscy wiemy ( ja też miałem pisać częściej, na razie jest mniej :( ) 
Ale do rzeczy, tutaj filmik:


Jasne wiele można jeszcze poprawić, ale to pierwszy filmik, jakoby testowy, ( rozdziałka też testowa :P ) Wiem też że trochę może przydługi ale mam nauczkę na przyszłość żeby nie traktować kadrów jak swoich dzieci. Za wyrzucenie kilku nikt krzywdy nie zrobi a będzie nawet lepiej :)