czwartek, 31 grudnia 2015

Nim nastanie koniec... roku

Cześć

Korzystając z okazji chciałbym wszystkim moim czytelnikom i w ogóle wszystkim fajnym i wartościowym osobom złożyć życzenia noworoczne.
Spełnienia wszystkich marzeń i pragnień jakby spełniał je sam Slaanesh, jasno obranego celu i determinacji w realizacji go niczym krucjaty Abbadona. Hartu ducha i niezłomności jak Rogal Dorn, szczęścia jakbyście mieli rerolle na całe życie ( i do tego FnP na 4+ ) i najważniejsze radości z tego co się robi i gdzie się jest w życiu.
Wszyscy przecież jesteśmy tylko trybikami potężnego Imperium Ludzkości.
Hail the Emperor !

A teraz zapraszam do udanej zabawy
była taka piosenka sylwestrowa jedna
nie pamiętam jak się nazywała, natomiast non stop ją puszczają przy końcu roku, coś z countdown miała w tytule,
tak to chyba będzie to:

W przyszłym roku podsumowanie tego bloga, mogło być lepiej ale tragedii nie ma chyba :)

Do zobaczenia za rok
Sława !

wtorek, 29 grudnia 2015

PzKpfw IV (F) od ZVEZDY - odpakowywanie

Witajcie

Dzisiaj coś czego dawno nie było na tym blogu
wiecie czego ?
cycków ? sensu ? interesujących wpisów ? nieee nic z tych rzeczy

dzisiaj będzie wideło !!


Mam nadzieje że mimo że nie ma cycków to chociaż sensu trochę i co poniektórych może zainteresuje :)
aha, tutaj link katalogu ZVEZDY na 2016, żeby nie było że zmyślam:
http://thenode.pl/artykuly/wiesci/931-zvezda-zapowiedzi-na-2016
jaram się jak Drezno :D

niedziela, 27 grudnia 2015

Robinson Crusoe - gra planszowa

Hail !

Wczoraj grałem w bardzo fajną gierkę pod tytułem :
ROBINSON CRUSOE: Przygoda na przeklętej wyspie


Przyznam szczerzę że w ogóle nic o tej grze nie słyszałem, ale sąsiad do mnie napisał, żebym wpadał bo mają nową grę robinson crusoe, w drodze na stację piwo na komórce sobie sprawdziłem ta gierkę, wrażania absolutnie neutralne, ani mnie nie ogrzała ani nie wyziębiła, chociaż na plusik mega wysoka nota ba board games geek. No to wchodzę, siadamy, pssssyk otwieram piwo (tyskie z puszki, już mam dość tego hipsterskiego szajsu!) oczywiście mega spóźniony, oni byli w trakcie ogarniania instrukcji, więc stół zawalony grą, na telewizorze filmik z YT z wyjaśnieniem zasad, instrukcja wydzierana z rąk do rąk. Co do instrukcji muszę przyznać że była dość gruba, Taka trochę bardziej Horus Heresy a i zasady w pierwszej chwili sprawiają wrażenie skomplikowanych, koniec końców takie nie są, ale jest bardzo dużo różnych elementów o których trzeba pamiętać. Dlatego ja spokojnie piłem piwo i zaczekałem aż oni wszystko ogarną i mi potem wytłumaczą. Nie do końca tak wyszło, bo ogarniania zajęło im tak długo aż ja sam zacząłem coś z tego jarzyć.

Co na początek. Wydanie, w sumie okej, jakoś po grach spod znaku FFG jaj nie urwało, ale też nie było chińczykiem z kiosku. Ot normalne, z drewnianymi żetonami i pionkami postaci wyglądające futamaki (sushi). Do tego przyjemne ilustrację stylizowane na odręczny rysunek na pożółkłym pergaminie, lubię takie rzeczy więc jest okej. Ale bez fajerwerków.

Klimat. No właśnie, najcięższy orzech do zgryzienia żeby to opisać. Jest taki trochę w połowię drogi (jak pewna wrocławska kapela metalowa MIDWAY :P) z jednej strony fajnie, przygoda, polowanie na dzikie zwierzęta, dzicy kanibale, śmierć i halucynacje z niedożywienia (najczęściej zabija głód w tej grze ) a z drugiej takie trochę prorodzinne zbieranie owoców, rabanie drewna i budowanie szałasów. Nie jest to może poziom rodzinności w stylu wesołych żabek czy jakkolwiek te rodzinne gry się nazywają i na pewno jest bardziej emocjonujące niż jazda dyliżansem (Trust und Taxis nie zapomne wam tego kurwa:P) ale rzeki krwi i stosy czaszek dla Mrocznych Bogów to to nie są.
Myślę że jest to idealna otoczka żeby wszyscy się dobrze bawili. Bo i dla casuali: W końcu każdy czytał Robinsona Crusoe (i mówiąc każdy miałem na myśli KAŻDY bo jeżeli ja czytałem to znaczy że każda łajza też :P ) no bo co, nie ma nic wydumanego, rozbitkowie, tropikalna wyspa, trzeba przeżyć, zbierać jedzenie i zbudować jakieś schronienie, odpędzać się od dzikich zwierząt i to wszystko w XVII wiecznym sosie, a to na pewno każdy będzie udawał że jest Piratem z Karaibów i w ogóle. Pewnie i nawet wasze stare załapały by klimat.
No i dla zapaleńców, jak pisałem, mimo wszystko śmierć jest na porządku dziennym głównie z wycieńczenia, odwodnienia i głodu. W pierwszym scenariuszu najgroźniejsza jest pogoda i idące z nią tropikalne deszcze. Do tego gdzieś tam są dzikie zwierzęta do zajebania i jakieś totemy i świątynie zła, bo wiadomo że wszystkie dzikusy z wysp czcza zło :D jak piktowie u Howarda :P
Ogólnie takie "This war of mine" zarówno w klimacie jak i w mechanice.
O i tutaj przechodzimy do mechaniki która jest dla mnie najlepszą częścią gry.

Grę wydał PORTAL z Panem Ignacym Trzewiczkiem na czele, którego osoba może zniechęcić niektórych mistrzów gry (tych którzy uważają że to ONI są najlepsi na świecie a nie żaden Ignaś!) ja tam jestem neutralny, no może chaotyczny neutralny w stosunku do jego osoby. Wszak zrobił grę planszową WIEDŹMIN która do udanych nie należy. Ale dziwne bo ROBINSONA zrobił 2 lata wcześniej i jest świetny ! coś mu się chyba poprzestawiało od tego czasu, albo CD projekt za bardzo mieszał... no nie ważne.


Gra jest co-opem. Gramy od 4 do 1 gracza (tak forever alone można grać solo, wtedy chyba dostajemy psa i Piętaszka do pomocy to tak jakbyśmy grali w 2,5 graczy ) Każdy losuje jedną postać: żołnierza, cieślę, kucharza i odkrywcę, którzy to mają swoje specjalne umiejętności przydające się w różnych sytuacjach. Nie ma walki między postaciami, jest MY - kontra GRA. Za to właśnie przeciwnik drużyny jest tak mocny że jakbyśmy mieli jeszcze między sobą sobie świnie podkładać to wszyscy byli by martwi 2 dnia :P Jest sporo kminienia i ogromna interakcja. Do tego element losowości ( ale który można minimalizowac zdolnościami, myśleniem i planowaniem) dla mnie najlepsze połączenie :)


Tak jak pisałem to THIS WAR OF MINE na planszy w świecie Robinsona Crusoe, zaczynamy z rozbitym wrakiem na plaży nie znając żadnej wyspy, mamy kilka przedmiotów ze sobą (losowych ) np. racje żywnościowe, tytoń, albo trochę alko. i musimy zebrać drewno żeby zbudować szałas, potem jak nadciągną deszcze i śnieżyce (lol?) dobrze było by mieć też dach bo inaczej dostajemy tuby każdej nocy za każdą wyrzuconą chmurkę (tak, są specjalne kostki z dziwnymi ikonkami) no ale na to trzeba w chuj drewna, a zbiera się je powoli, no i trzeba mieć skąd, a do tego trzeba eksplorować okolicę, co nie zawsze jest bezpieczne tak w 100% no i każdy gracz ma tylko 2 akcję. My graliśmy na 4 i mieliśmy w sumie 8 akcji do zrobienia, z czego jedna osoba ZAWSZE musi sprzątać/pilnować obozowiska, potem jeszcze ktoś odpoczywa/leczy się (dosłownie jak w THIS WAR OF MINE) i nagle robi się 6 akcji. Zakładając że jeżeli chcemy mieć pewność ( to znaczy że nie ryzykujemy rzutu kością wpierdolu ) żeby coś nam się udało to trzeba poświęcić na to 2 akcje. i nagle możemy zrobić tylko 3 rzeczy, czyli 1 osoba zbiera drewno a 2 zbierają żarcie, super mamy 2 jednostki żarcia a co noc ( w sensie dziennie) potrzebujemy 4 jednostki żarcia. Kto nie zjadł dostaje rany. Super partia kurwo.
Dodajcie do tego pojawiające się w tym scenariuszu śnieżyce i wichury (które np. mogą zerwać dach żebyśmy potem nie zdążyli go odbudować a kolejnej nocy za każdy poziom dachu (mamy 0 ) mniej niż liczba chmur znowu wpierdol. jeszcze karty eventów które nie zawsze są szczęśliwe (np. źródło wysycha, albo korniki zżarły nam zapas drewna, albo struliśmy się żarciem )
A sam cel scenariusza to nie  tylko przeżyć ale w chyba 10 dni zebrać na stosie 15 jednostek drewna ( maksymalnie mieliśmy 9 ) "wycraftować" ogień i rozpalić stos żeby przepływający statek zobaczył.

Graliśmy 2 razy, za pierwszym razem gra instruktażowa i jak nauczyliśmy się już zasad to wtedy zerwały się wichury i deszcze (czyt, przesrane ) umarliśmy chyba 8 dnia bo ja miałem już 1 żyćko ( z chyba 10 dostepnych ) i musiałem oddać żetony determinacji (takie punkty za pomocą których można wykonywać swoje klasowe zdolności) a że morale było niskie, to nie miałem żadnych, jak nie mogę oddać, zgarniam ranę.

Potem stwierdziliśmy, że kurde, teraz to już umiemy w to grać, zagramy jeszcze raz to pójdzie lajtowo, w końcu to pierwszy scenariusz !!
No i za drugim razem umarliśmy chyba 5 dnia ? jeszcze nawet nie doszliśmy do śniegu a już każdy na oparach był :P

ale kiedyś się zbierzemy i nam się uda.


czwartek, 24 grudnia 2015

Unholy war ( CD vs SM )

Cześć
Dzisiaj opiszę wam wczorajszą grę w wh40k.
Moje demony kontra kompania space marines.


Moja Rozpiska, grałem unbound, no bo YOLO

BLOODTHIRSTER OF INSENSATE RAGE !!11!!oneone!!11!!  (warlord)

Keeper of Secrets 
2 x greater gift, 3 lvl psyker

Daemon Prince of Tzeentch
Wings, Armour, 3 lvl psyker, 2 x greater gift

Herald of Tzeentch
Dysk, 3 lvl psyker, locus of conjuration,

Herald of Tzeentch
Dysk, 3 lvl psyker, exalted gift

Herald of Slaanesh
Steed, Locus of Beguilement, lesser gift, 1 lvl psyker

12 x Pink Horrors

20 x Daemonettes
icon

10 x bloodletters

8 x screamers

Seeker Cavalcade
2 x Seeker chariot
1 x exalted seeker chariot (lesser gift )

punktowo chyba 1650 wyszło, jakoś dziwnie. Mieliśmy grać parówkę po 2k każdy, potem jak jeden się wykruszył to pomyślałem że będzie moja 2800 kontra 2 x 1400 marines no ale 3 też wolał grać w co innego no to zagraliśmy we 2 na 1650 (bo chciałem sobie pograć niektórymi rzeczami)

Marinsi grali na pełnej kompanii więc nie ma sensu się rozpisywać
piątki taktyków połowa z flamerami i c.flamerami, reszta z meltami i c.meltami
mistrz zakonu na wypasie (czyt. pojeb) w commandzie na gravach
jako jednostki pomocnicze trzy gołe oddziały zwiadowców.
miał w sumie dodatkowo 7 drop podów i 4 razorki. Grał na iron hands. 

Graliśmy malstromy, misja:Cloak and shadows (wystawienie na krótkie krawędzie, ukryte cele misj)
No ja się trochę podkurwiłem bo miałem autowpierdol, w sensie miałem unbound czyli na niczym nie miałem obj. secured (nawet na troopsach) on miał całą kompanię więc miał obj. sec. na wszystkim, więc spada drop podami na znaczniki i jakby wygrał.

Nie będę aż tak dokładnie opisywał całej rozgrywki po kolei. Bo bardziej chodziło mi o sprawdzenie w boju konkretnych jednostek (przeciwnikowi też, w sumie chyba nigdy nie grał pełną kompanią i chciał sprawdzić czy to daje radę ). Koniec końców po skomplikowanym (ja się pogubiłem) podliczeniu była różnica 3 małych punktów. Czyli przeciwnik wygrał 11 - 9. Not bad jak na to że TOTALNIE wysrałem się na obj. i tylko wesoło sobie latałem mordować a rozpę miałem za przeproszeniem z anusa. ( no brakowało mi rydwanów Tzeentcha do "pełni szczęścia" ).
Oczywiście NIE wylosowałem mocy cursed earth (bo po co prawda ?) mimo chyba 8 prób.
Więc moje płaszczki latały "tylko" z invem 3++. a raz nawet burza się cofnęła więc miały 4++ :(

Ja z jednej strony prułem do przeciwnika żeby szybko wejść w CC bo poza pojebem to nieszczególnie był groźny.A z drugiej wiedziałem że będzie spadywał mi kapsułąmi spadywującymi gdzie będą bardzo nielubiane przez większość demonów dreadnoughty ( demony moim zdaniem mają problem z rozwalaniem maszyn kroczących) więc kilka prosiaków (greater daemons) trzymałem w odwodzie. No ale szybko weszliśmy w szarże. Płaszczki w assault squad z kapelanem.
Demonetki w motorki. No i tak staliśmy trochę. Walki skończył się bardzo zaskakująco jak dla mnie.
Oddział asfaltów został tylko z sierżantem (z fistem) i kapelanem na jednej ranie. Ja miałem chyba przez 3 tury zablokowane płaszczki z których to spadła mi połowa i 1 herald (a to raz książka nie wyszła a to raz -1 do inva itp. ) no ale wpadł Keeper i trochę pomógł (chociaż nie tak jak bym chciał, mimo wszystko trzeba jeszcze TRAFIĆ tymi atakami na to 3+ ) obok demonetki wessały motorki ale pojeb zabił szefową. (niestety 3++ i Fnp 4+ to KUREWSKO ciężka rzecz żeby się przez to przegryźć, no serio przeciwnik musiał by rzucić 1 albo 2 a potem jeszcze ponowić to rzucając 1, 2 albo 3 żeby dostać jedną ranę) no ale też słabo u niego było z trafianiem to stoimy. w czwartej czy trzeciej turze zostało 14 demonetek i pojeb na 3 ranach. z czego ja miałem wiadro ataków a on już miał tylko fnp na 6 :) więc ZASKAKUJĄCO dobrze te demonetki się spisały a tak naprawdę tylko raz je bufnąłem rzucając "endurance" (no na fista już potem nie pomagało) Przyszedł im pomóc thirster ale to była formalność.

Wnioski:

Bloodthirster z dużym toporem - ZDECYDOWANIE przerost formy nad treścią. serio. I tak rzucałem 1 na zranienie i ani razu 6stki. więc równie dobrze mógł mieć zwykłe CCW :P
Serio, póki wiesz że przeciwnik nie będzie miał nie wiem, imperial knightów, riptide`ów, wraithknightów czy stomp to moim zdaniem nie ma sensu. Co on ma zabijać ? taktyki ? (no to nim robiłem, ale marnował się) no i inna sprawa, też musi trafić na to 3+ (szczerze ? dla mnie powinien mieć przerzuty albo trafiać na 2 plus bo jest największym demonem  BOGA WOJNY !!) a tak ? stał z taktykiem 2 tury :/  w tej cenie to powinien mieć chociaż pancerz 2+ no nie wiem..

Keeper, o dziwo jakoś mi się sprawdził, ale jakoś mu kurwa nie ufam, jego jedyną zaletą było to że ma dostęp do telepatii i może rzucać z niej moce ( co też może robić czarnoksiężnik chaosu i chyba jak pamiętam demoniczny książę) co samo w sobie nie jest złe ale jako jedyna zaleta jest wątpliwa. no bo co, mięciutki Demon z invem 5++. który nie lata. No fleet jest spoko no ale jakby przeciwnik miał więcej strzelania i teren akurat mi nie podpasował tak w tym miejscu (keeper ciągle chował się za taką dużą ruinką ) to mógłby nie przeżyć. buffował niewidką oddziały, pomógł płaszczką i potem zabił 5tkę scoutów ( wielki mi wyczyn )

rydwany, 8k6 hammerów z rendingiem wbiło jeden hull point na drop podzie. uciekły, zabiły 5tkę scoutów (to chyba jedyne do czego się nadają :/ ) i zgarnęły szarżę od dreda umierając. gówno.

Demoniczny Książę - pomimo wylosowanie fnp 4+ umarł od bolterów ( z czego jedną ranę w over watchu zgarnął ) T5 to jest jakiś niesmaczny żart :( ale ogólnie spoko, chociaż drogo

Bloodlettery, spadły koło ikony, zgarnłey 2 x flamer od taktyka ale potem go zaszarżowały i zabiły. (wow, wow, taki wyczyn ) potem samotny letter wbił się w 2 marines i przegrał.

Horrory, nie za bardzo miały okazję coś pocudować bo przyszły dredy i skończyła się zabawa.

armia przeciwnika:
darmowe razorki i obj. sec na całej armii jest mega fajne. chociaż ja bym dostał białej gorączki jakbym miał grać takim MSU.
Nie wiem, może na jakieś 2500 pkt jakby podpakowac każdy oddział konkretnie to miało by więcej sensu a tak miał 5tgki devków bez JAKIEJKOLWIEK broni ciężkiej, no ale stały w darmowych razorach i strzelały. Po prostu potem się tak pałętało, a to jeden marines, a to 2 marines, a to znowu gdzieś 2 idzie.
Kurwa miałem wystawić swojego kochanego Nurglowego gargantuana to chyba bardziej by mi się opłacało niż te pseudo "greater" demony. On ma taką moc że w 12" wszystko co nie ma piętna Nurgla musi zdać test wytrzymałości albo schodzi. No to by te biedosquady ładnie mordowało.
Albo jakąś novę jebnąc. No ja wiem że koniec końców wygrał i ta gra polega na robieniu misji ale jakbym miał stare demony i chociaż 2 x 8 crusherów to bym po tym wszystkim przejechał bez zatrzymania robiąc multiszarżę w te oddziały. Nie wiem jakoś świadomość że nie mam żadnego pierdolnięcia nie dawała by mi spokoju, zwłaszcza jakbym grał marines ( bo jeszcze eldarom mógłbym to wybaczyć :P ) naprawdę może na duże albo bardzo duże pkt jakbym tam jeszcze landki dołożył albo ta formację z pojazdami no to spoko, ekstra. Ale tutaj jedyna zaleta to taka że mam dużo oddziałów. Co dało się odczuć, na punkty maelstromu przeciwnik mnie chyba zdublował ( było pewnie 12 - 5 ? ) ale na KP było odwrotnie, poniósł sromotną klęskę.
W ogóle te KP to dla mnie też nie do końca udany pomysł i wolałem milion razy victory pointy i przeliczanie na koszt punktowy.
Obecnie jest niesprawiedliwie mega, to znaczy:
Przeciwnik ma jakis dojebany oddział terminatorów za 280 pkt. który mu zabijam po wielkich trudach.
ja mam 2 małe oddziały np. Nurglingów za 70 pkt każdy. (łącznie 140pkt) które przeciwnik bez trudu zabija
Ja : 1 kp
Przeciwnik : 2 kp
wygrywa przeciwnik ->retarded.

No ale to już na kolejną opowiastkę temat, może zrobię taki ból dupy o KP okraszone tym jak bardzo nie cierpię misji z kart (w takiej formie w jakiej są). Tak, będę musiał usiąść i to spisać.

Tym czasem na dzisiaj miła nuta:


czwartek, 17 grudnia 2015

Paskudztwo

No nie wytrzymam i muszę się tym podzielić ze światem.
Przed wczoraj piłem najpaskudniejsze piwo ever. Nie licząc wynalazków (ala bojan kokosowy itp. chociaż w sumie nawet ten kokosowy chyba był lepszy niż to ) i produktów piwopodobnych (jak karmi cappucino czy coś podobnego o i le jest)
Chodzi mi o :
Absolutnie wykręcająco mordę nieziemsko obrzydliwe.
Nawet na butelce jest opis "aromat torfu i asfaltu"
nie wiem jak wy ale mi smak leśnej ściółki i jezdni w ustach nie kojarzy mi się z czymś przyjemnym i z własnej woli nie chciał bym smakować takich "specjałów"
No przynajmniej mieli rację, faktycznie nie dość że śmierdziało to w smaku jeszcze gorsze.
Wszystko przez ten palony jęczmień, żeby przypominało whiskey.
Powiem szczerze mi to przypominało tylko gnojówkę, taką klasyczną wiejską gnojówkę.
Ani w tym smaku piwa ani whiskey.
1/10 nie polecam.

Ale w drodze powrotnej znalazłem <slowpoke.jpg>
 Jestem trochę wypadnięty z klimatów więc nie wiedziałem że nawet takie coś jest.
Dupy nie urywa ale można skosztować, klasyczne ciemne ipa.
Dla pobudzenia kubeczków smakowych w taneczne rytmy proponuję posłuchać :
Dla mnie genialny kawałek, zwłaszcza końcówka. Granie w starym stylu, trochę DEMIGOD trochę SATANICA ale jest dobrze :D słucham na ripicie, wchodzi w dynie.
Ciekawe czy cała płytka taka dobra

środa, 16 grudnia 2015

Sparring Demony vs chaos space marines

Dzisiaj opiszę wrażenia z niedzielnego sparringu z chaos space marines.
Moja rozpiska na 1850 pk.

Kairos
Harald Tzeentcha, 3 lvl, dysk, exalted gift.
Herald Tzeentcha 3lvl, dysk
Herald Slaanesha, Steed, 1 lvl, lesser gift, locus of beguilement

11 x pink horror
20 x daemonette,   ikona

8 x screamer
Seeker Cavalcade
2 x Seeker chariot, 1 x Exalted Seeker Chariot

Soulgrinder of Slaanesh, balefull torrent
Daemon Prince of Tzeentch, 3 lvl, skrzydła, pancerz, lesser gift, 2 x greater

Czyli mocno nietypowo :D
chciałem potestować trochę inne rozwiązania, od takich którymi zawsze chciałem zagrać ale się wstydziłem po takie którymi nigdy nie chciałem no ale jako wytrawny gracz (lol) wypada :D

Przeciwnik wystawił jak zwykle namieszaną rozpiskę CSM w klimacie iron warriors.
czyli 2 x sorc, jeden z chosenami draznitha ( crimson slaughter) w dreadclawie drugi z rapierami ( 2 x bolter 1 x conversion beamer ) za aegisem razem z predatorem i havokami na autosach w stacjonarnym rhino. 3 termosów z c-meltami
Aegis z commsem, do tego smok i 2 x hellblade.

Nie będe opisywał całego przebiegu bitwy, chociaż była bardzo ciekawa i wyrównana (wynik zakończył się moim zwycięstwem o 1 mały pkt. licząc też kill pointy, no ale ogólnie wg. zasad turniejowych to remis ) Bo po pierwsze po prostu już tak dokładnie nie pamiętam po drugie znowu by się zrobiła ściana tekstu której nikt nie przeczyta. A tak opisze tylko wrażenia.

Rydwany:
Są absolutnie obskurwiałe, nie dziwie się czemu nawet na zachodzie przy piwie tym nie grają.
Wprawdzie kosztują niewiele punktów, ale pomijając już kwestie logistyczne ( złotówki, ogromny model - nie ma jak tego zabierać, pomaluj to sobie, mówiłem już o uciążliwości transportu tego ?)
nie robią nic.
Miałem 3, kitrałem się za skałką, i przeżyłem pierwszą turę. Potem choseni z plazm zważywili exalteda, no tu miałem mega farta i wyinwowałem to jak pojebany. Dobra zostawiam zimmobilizowany rydwan, odłączam się i reszta mknie przed siebie, udało się potem doszarżowałem obsługę rapierów, rzucam hammer of wrath. rzuciłem : 1, 1, 2, 4,  .. zajebisty rzut nie ma co.
zraniłem 4 razy, ani jeden rending, wszystko wysejwował. Stwierdził że bije w kusicielkę, pach, dwa rydwany poszły w pizdu, od obsługantów artylerii.
Nie polecam 1/10

20 x Demonetki:
Tu trochę lepiej, miałem farta że szefowa wyrzuciła z telepatii niewidzialność ( niewidzialne demonetki - fuck yea! chociaż umówmy się, z niewidzialnością to nawet termagaunty były by zajebiste :P ) Taki squad kosztuje 300 pkt czyli STOSUNKOWO niedużo a powoli zaczyna przypominać deathstara (powoli bo jak nie zboostuje się tego odpowiednio to dalej mięciutkie demonetki ) No ja miałem farta, za pierwszym razem byłem w zasięgu cursed earth ( horrorki na samym środku w fortecy odkupienia stały i sięgały prawie całej armii ) w kolejnych już niewidka.
Umówiliśmy się na solo (znaczy nie umawialiśmy się ale tak wyszło) z chosenami.
Koszt punktowy podobny, może nawet demonetki droższe. On też miał niewidkę. W ogóle mieliśmy takie syte rzuty że mieliśmy niewidkę na wszystkim co miało telepatię :P

No i co on bije mnie na 6, ja na 6 z przerzutem, i tak się bijemy. Jakbyśmy wszyscy uczciwie do końca mieli niewidki to po 4 turach bym go w końcu wyrżnął, no ale raz moją odbił i się trochę posypałem :(  (swoją drogą zawsze na farcie te testy fear zdawał, no czasem brakowało mniej niż długość mojego ptaszka :P ) Super szefowa wybiera sobie czarnoksiężnika do pojedynku, trafia wszystkim, na 6 zajebiście... nic nie zraniło.. :/  no w końcu przegrałem ten pojedynek.
Ogólnie niby spoko, niby okej, ale coś nie do końca jestem przekonany ( może nie tyle że przekonany, co nie jestem pewien czy taki styl gry mi pasuje i czy ja chce grać 20stkami demonetek :/ ) stwierdzę że jakby gdzieś w statystykach miały wartość 4 ( a to w sile, a to w wytrzymałości a to w invie ) nawet kosztem punktów to byłby to najlepszy troops, a tak.. trochę meh. Jak się nie rzuca rendingów to czasami jest smutno. Niby nie kosztują AŻ tak dużo a z drugiej strony taki oddział chosenów z plazmami i sorcererem który w końcu PRZEGRYZŁ się przez te demonetki był tańszy, a CSM i tak do najmoczniejszych armii nie należą. i jeszcze te plazmy się marnowały. ( fakt że mówiąc przegryzł miałem na myśli sorca na ostatnim woundzie ;) )ekhh.. Slaanesh to nie jest to czym granie sprawia mi fun.

Soulgrinder Slaanesha z Balefull Torrent.
Plan był taki że spada do ikony demonetek, pali kultystów czy marinsów, i wbija się potem w combat mordując radośnie. trochę plany pokrzyżowało mi to że rezerwy nie wchodził tak długo że jego termosy spadły wcześniej i czekały koło demonetek :P znaczy niby mogłem go gdzieś indziej zrzucić no ale była taka sytuacja na stole że tam był naprawdę potrzebny. A melty.. przecież melty nigdy nie trafiają. No i faktycznie melty mi nic nie zrobił.. a wiecie od czego spadł ? Od jebanych hellblade`ów które na 6 sprzedają mi hull pointa. Obrały mnie z hull pointów. Dalej uważam że są średnie ale Toster się niemi podnieca :P (chociaż model super - a nie jakiś smok :/ )

Płaszczki
Płaszczki jak to płaszczki, ja tym chyba nie umiem grać, niby mega wyporne i zajebiste do radzenia sobie z niewidzialnymi rzeczami, ale tak o do zwykłego bicia to są średnie :(

Hit gry ?
Dla mnie Kairos który jedną kresą ( bolt od tzeentch ) wybuchł predatora i rhinosa. One shot two kills.

Rapier destroyer - kosztuje niedużo a to co robi sprawia że nawet najbardziej spaczone chaosem serce się wzruszy, albo wiadro, DOSŁOWNIE WIADRO linkowanych pestek z heavy boltera. albo duży placek z S10 ap 2 na jakiś pojebany zasięg. Serio, zakochałem się w nich.


Coraz bardziej myślę o pozbyciu się demonów. W łikend może napiszę jakieś przemyślenia o tej armii, zalety i wady, za i przeciw i może pomożecie mi podjąć wybór :)

sobota, 12 grudnia 2015

Mój plan jest nadzwyczajny

Mój plan jest nadzwyczajny, mój plan głowy wzniesie ponad mur,
Mój plan zada cios nieobliczalny, by codzienności złamać bicz.



Tymi słowami chciałem wprowadzić wiernych fanów do swojego mrocznego planu figurkowego :) 
Pamiętacie jak wspominałem że najlepsze co może być w figurkach to ich uniwersalność to znaczy że jeden model/oddział można używać na różne/w różnych armiach, czasem bez a czesem tylko z minimalną ilością przeróbek. A więc trafiłem na swojego nieświętego Graala multifunkcjonalności.

KATAPHRON BATTLE SERVITORS !

 Kupujemy pudełko takich panów, sklejamy podwozia, magnesujemy góry ( na wersje Kataphron destroyers z obowiązkowymi grav cannonami ) i co mogę z nich zrobić ?

Dokupić Techpriest Dominusa( z czasem, na początku będę proxował, ale pewnie go jakoś skołuje, bo ma śliczny model :) ) i używać po prostu jako ślicznie wyglądające i mega klimatyczne wsparcie do swojej zakonu Krwawych Aniołów. 
Biorę pusta kapsułę desantową, wsadzam do nich serwitorów i techkapłana, spadam koło przeciwnika i nakurwiam mu 18 strzałów z grav cannona !! lepiej niż centurioni,  taniej punktowo i z ładniejszymi modelami :D

Po jak powiedziałem zmagnesowaniu spodów (podwozi czyli tych wózków inwalidzkich ) mogę przyczepić im na magnes górę z heavy bolterami albo conversion beamerem od chaos decimatora (orientalny oddział forge worldu ma takie w ofercie, a o boltery popytam znajomych) i wystawiać je jako:

LEGION RAPIER DESTROYER 

dla mojego legionu gwardii śmierci

Jako że planuje pomalować spody bardzo uniwersalnie (taka mechanicowa szarość, jest taki wzór malowania nawet w podręczniku, bez oznaczeń, tylko numery zrobić od szablonu, na zasadzie 17B-01  17B-02 17B-03 może czerwony bądź zielony pasek z boku i już. I tylko góry magnesowane były by zróżnicowane, korpusiki serwitorów były by bardzo lojalistyczne, pieczęcie czystości itp. a bronie rapierowe miały by symbol gwardii śmierci. 
Więc spokojnie mogły by mi służyć w mojej armii chaos space marines jako:

CHAOS SPACE MARINES RAPIER DESTROYER

 Tu na zdjęciu śliczniutkie rapiery kolegi Tostera (pozdrawiam, mam nadzieję że się nie obrazisz za kradzież IP :P ) wprawdzie 2 są z podwozi z HiTech miniatures, ale wiadomo o co chodzi. 
Moje tylko były by nurglowe a nie iron warriorsowe. ale też w CSMach

No i też spokojnie mógłbym je wystawić jako

RENEGADE MILITIA RAPIER DESTROYER
Tutaj niestety nie mam dobrego zdjęcia, natomiast chodzi o ciężkie wsparcie do renegackiej gwardii imperialnej którą mam wreszcie zamiar ruszyć z kopyta 

Powiedzcie mi czyż to nie jest super mroczny i genialny plan ?
jakbym jeszcze tymi podwoziami mógł zagrać we Flames Of War i WFB to już w ogóle cudo.
A zwłaszcza że pudełko jest dużo tańsze niż pudełko Centurionów, i jeszcze zostają nadprogramowe śliczne korpusiki z opcji Kataphron breachers, z którymi pewnie też coś zrobię.

Jaram się tym pomysłem niemiłosiernie.

Tylko zastanawiam się jak zrobić quad guna. może czubki od autosów uciąć ? albo z jakichś patyczków ? jakieś pomysły ?

sobota, 5 grudnia 2015

Age of Shitmar - recenzja po zmacaniu

Siema
dzisiaj opiszę swoje wrażenia po całkowitym i totalnym zmacaniu (groping /frotteurism )
tej gry:
Dzięki uprzejmości pewnego mazowieckiego goblina byłem w stanie zapoznać się bliżej z tym wydawnictwem. Sam bym za to tych 2 stówek nie dał, a czy mniej bym dał ? dowiecie się na końcu :P

Na początek standard, ramki wypraski trochę kostek (nie ma żadnych specjalistycznych kostek, artyleryjskiej, scatterki itp) te chujowe miarki (oni się chyba nigdy nie nauczą) i książeczki.

Zaczniemy od modeli.
Powiem że modele chaosu po przyjrzeniu się z bliska są NAPRAWDĘ ładne, jasne może nie każdy bits i element ale całokształtem są super. Oczywiście widać pewną tendencję w GW i pewną ewolucję (czy na lepsze to nie wiem, może to jakaś ewolucja regresywna :P ) i widać mocne podobieństwa do chaosu ze starteru 'Mroczna Zemsta' (choćby zawieszki z gwiazdą chaosu są TAKIE same jak w kultystach). Ale nie jestem pewien czy to kwestia koncepcji czy po prostu "technologii" czyli ułatwienia sobie kupy roboty i sklecaniu elementów z gotowych półproduktów (pewnie tam w swoim programie 3d mają folder C://warhamer_parts/chaos/heads/khorne/head_angry017.obj  i to widać. Mnie to trochę drażni ( zanika tutaj unikatowość) ale nie piecze mnie dupa aż tak bardzo z tego powodu.
Bloodreavers (nowa wersja chaos marauders, tutaj o smaku Khorne`a) są super fajni! W internetach jak widziałem zdjęcie nie do końca pasowało mi zabranie "wikingowego" stajlu chaośnikom ale po bliższych oględzinach są spoko, tacy trochę niezidentyfikowani, bardziej fantasy, trochę dzicy wojownicy stepów, trochę Złota Orda, trochę plemiona Germańskie, trochę Wikingowie, a trochę psychopaci.. w zasadzie bardzo psychopaci. Ta stylistyka jest jednak całkiem fajna, bo choćby przez malowanie/podstawki/drobne bitsy można sobie dopasować armię żeby bardziej pasowała do jednego z wymienionych klimatów.
Ja o Bloodreavers już bardzo intensywnie myślę, żeby im obciąć jeden nożyk, dać laspistol, dokleić granaty, ładownice, manierki, jakieś kable i zrobić kultystów Khorne`a w wersji Khorne Daemonkin. Byli by mega klimatyczni i ładni :D
Kolejni są Blood Warriors ( pomyślcie o nich jako o warriors of chaos z mark of Khorne) też bardzo ładne modele, opis w sumie jak wyżej.  Po doklejeniu plecaków, daniu bolt pistoli, granatów, ładownic, kabli, może naramienników od pancerzy wspomaganych będą kapitalnym Wybrańcami Khorne`a (znowu Khorne Daemonkin )
Oczywiście piszę tylko o modelach w starterze, bo poza nich chaos dostał też sporo paskudek (deathbringer czyli krzyżówka orka, z dzikusem i taurenem :P)
W starterze jest też bardzo fajny poganiacz (bloodstoker, nie wiem jak to przetłumaczyć.. krwawy palacz?) naprawdę ładna główka i ciałko... też mógłby za coś robić..może szef kultystów :)
Gość z ikoną taki sobie, ikona trochę przekombinowana.
Lord ma super słodziutkiego flesh hounda ( chociaż sam ma dziwną tą czaszkę na głowie.. taka jakby z plasteliny była ) za to piesek najlepszy flesh hound ever, i to podgardle błoniaste :)

Najgorszy w tym wszystkim jest Khorgorath, po prostu jakby ktoś po szybkości przerabiał model hellbrute`a z wh40k ( który i tak jakiś super śliczny nie jest (czyt. wolałem klasyczne dredy) naprawdę nie ma sensu, jest pokrzywiony (ja rozumiem że chaos, ale on jest po prostu głupi) jeszcze ciało jako tako, taki Khornowy goryl, z paszczą zamiast łapy i dużą ilością kościanych tworów, ale głowa jest zjebana... W zasadzie zjebany jest jej brak:
Z głowy została tylko ogromna dolna żuchwa, a zamiast całej reszty czerepu jest zionąca dziura i taka malutka ludzka czaszeczka. Bardzo to bez sensu, nie wiem.. mogli mu zrobić taką ogromną japę potwora, albo dwie głowy (chaos w końcu) albo zupełnie bezgłowego.. ale nie.. jak taka nieudana konwersja.

Czas na Sigmarines

Wszyscy są zjebani.
W internecie na zdjęciach wyglądali źle, w realu wyglądają jeszcze gorzej.
Są klocowaci, przesadziści, bez ostrych detali, mają idiotyczne młotki ( gdzie trzonek jest tak mało wysunięty do przodu że bijąc w coś walą się chyba po palcach) pergaminy jakby był z brezentu, worków na śmieci, ciasta, cholera wie, a ta koślawa czcionka najgorsza.

Pomijając lorda (który jest po prostu słaby) to ten smokopies jest ewidentnie jakiś upośledzony, patrze na niego a w głowię słyszę "retarded dragon" i od razu widzę tą mordę w paskach z dolanem. sigmar pliz
No popatrzcie na tego ryja, na te koślawe połamane w stawach łapy na ten pancerz niczym osłony na samochody w mad maxie. Zapłakałem prawdziwie nad tym Lordem.
Tyle o modelach


Co z resztą?
Książeczki, a tak książeczki, dostaliśmy broszurkę jak posklejać modele, okej standard.
I potem dostaliśmy takie coś, myślałem że to okładka usztywniona na zeszyt żebyśmy mogli sobie zrobić brudnopis na polaja z Sigmarem żeby pani widziała. Potem myślałem że to podkładka pod piwo taka duża, potem że może ulotka reklamowa, a potem że może przez przypadek wsadzili do pudełka menu restauracji bugmans brewery (nie bierzcie sałatki, robią niedobre) a wiecie co to było ?
ZASADY.
ARE YOU FUCKING KIDDING ME?
 
Nom, to nie żart, zasady NAPRAWDĘ mają 4 strony. Są napisane z jednej strony z pominięciem tak mega oczywistych rzeczy, np. jak przesuwać modele, jak rozpatrywać rzuty kośćmi, itp. niby oczywista oczywistość, a jednak niby nie (spójrzcie na podręczniki do WFB czy 40k gdzie jest nawet szczegółowo opisane co zrobić jak model nie stoi stabilnie na makiecie) Niby jak mówię oczywiste, ale nie do końca bo różnie mozna interpretować (np. rzut kostką, ja gram tak że jak nie leży idealnie płasko rzucam jeszcze raz, a znam takich którzy rzucają jeszcze raz tylko wtedy jak zupełnie nie wiedzą jaki wynik padł) a na turniejach to robi różnicę.
A z drugiej strony mamy opisy że kostkę trzeba wziąć do ręki i machnąć przed siebie i to jest rzut. Serio ? nie wiedziałem.
Brakuje mi podstaw, tak jakby to była gra :
- dla weteranów
- dla retardów, którym to i tak jest bez różnicy.

Potem czytałem dalej ( no długo mi to nie zajęło) i widzę że tutaj w sumie nawet nie ma żadnych zasad, to jest taki luźny szkielet jak  można grać, niby 4 strony zasad a ja nie wiem jak jest walka wręcz rozpatrywana, kto bije pierwszy ? wiem że nie ma inicjatywy, ale może jakoś to ujednolicili, czy pierwszy bije ten kto szybciej złapie za kostki, albo ten kto ma akurat ochotę. A jak potem rozpatrywać obrażenia ? jak kto chce ? 
Wszystkie szkoły magii sprowadzili do 2 czy 3 czarów (pocisk, magiczna tarcza i chyba coś jeszcze) i już koniec, over. 
Więc dla weteranów to raczej nie jest.
Mimo że zatwardziałym batlowcem nie byłem, (chociaż z figurkami mam do czynienia od dawna) to czułem się jakby ktoś mi w twarz napluł jak to czytałem. Kurwa no znam rodzinne planszówki które mają bardziej sensowne i szczegółowe zasady. Ja rozumiem że nie chcieli dowalać kobyły jak WFB ale popadli ze skrajności w skrajność. 
Mimo wszystko chyba lepiej było wydac wielkie tomiszcze i rozdzielić zasady na retarded minimalistic, basic, normal i advanced. A nie wydawać tylko rtarded minimalistic.

Książeczka wprowadzająca:
No tutaj dużo lepiej, jest przede wszystkim ładnie i fajnie wydana, dobrej jakości gruby papier, kolorowa, eye candy na maxa. No ja się podjarałem, wprawdzie z treścią różnie, ale same obrazki i duży format mnie kupiły :P
a tak bardziej serio, fajnie mamy z grubsza nakreślony świat z wyszczególnieniem konfliktu Stormcast eternals (czytaj. sigmarines) kontra Armie khorne`a. Jak widzicie są nawet rysunki ich broni i w ogóle. Fajnie, są też poradniki jak malować ( dla mnie bardzo fajne!) i przykłady schematów kolorystycznych:

Plus szczegółowy opis prawie każdego ziutka którym możemy zagrać w tym starterze, dla mnie fajna rzecz, chociaż WIEM że to zapychacz i sztuczne zwiększanie objętości tej książeczki, czyli zdjęcie modelu, rysuneczek / podobizna jak w starych RTS`ach i dwa może trzy zdania opisu. I już nastepna strona. 
A drzewa płaczą...
Książeczka ma chyba z 70 stron, naprawdę nie mogli napisać zasad na tyle ? tylko uprawaiją takie wodolejstwo straszne okraszone setką zdjęć tych samych modeli i wtórnymi rysuneczkami. 
Sam świat
znowu, jak zapomnimy że było coś takiego jak Warhammer Fantasy (i miało najgenialniejszy świat fantasy na świecie) i spojrzymy na to jako na nowe dzieło to nie jest aż tak źle, oczywiście to co innego, mocne high fantasy z dużą dawką magii i kosmologii, takie trochę D&D w niebie a może bardziej planescape ( bo inne światy to inne wymiary ) mnie to średnio pasuje, bo nie lubię high fantasy. Ale jak się to przełknie to daje radę. 
Na plus dla niektórych jest to że zamiast żyć ciągle w za pięć dwunasta, że apokalipsa jest tuż tuż i już wita się z gąską, ale z każdą kolejną edycją pokonujemy połową odległości do końca świata (jak w tym dowcipie z matematykiem i inżynierem) i zabardzo już nic nie zmotają, no bo już zaraz koniec świata. 
A tak, mają setting wyzerowany i teraz na bieżąco piszą historię (choćby "Quest for Ghal-Maraz")
Nie jest to takie złe być świadkiem i widzieć jak powstaje nowy świat i jak tworzy się jego historia a nie znać wszyskto od początku do końca i tylko czekać na upadek/śmierć. I jedyne czego można się dowiedzieć to większe szczegóły i spiski o których się nie wiedziało ( mi to pasuje, chociaż najchętniej połączył bym jedno z drugiem)
Dziwnym dla mnie jest zastąpienie nazw ras fantasy nazwami własnymi, dwarves -> duaerin. Elves - Aelyf. Serio ? Po co ? Albo zrobili to żeby zaakcentowac że to NIE SĄ klasyczne krasnoludy ze światów fantasy tylko jakiś nowy magiczny twór czy co tam, albo żeby zastrzec prawa autorskie. 
Niestety za dobrze znam GW żeby zastanawiać się która drogą się kierowali :P

No i na końcu mamy statystyki i opis każdej jednostki:
Czyli dla mnie też coś niezrozumiałego. Nie ma punktów, ani nawet NIC czym można było by się posłużyć przy balansowaniu armii, wszak chyba o to chodzi żeby gra byłą fair i wyrównana, żeby każdy miał szanse na zwycięstwo. No najwidoczniej nie dla wszystkich (wg. GW )
No ale zostawiając żale na bok.
mamy zamiast statów jednostki staty broni ( które robią za nasze WS/BS/S/A ) więc wychodzi podobnie.
Widac pójście w inną stronę, zamiast dziesiątek zasad specjalnych opisanych w podręczniku głównym,  z których często jakieś jednostki sobie czerpały zasady, czasem mając coś własnego (co sprawiało że jak z kimś grałem a nie znałem za dobrze jego armii, i pytam się "ooohhoo, to jakiś nowy unit, a co oni robią " w odpowiedzi słyszałem a że mają 'rending' w walce wręcz i 'feel no pain' na 4+ no i już wiedziałem jakie mają zasady) Teraz każda jednostka, nawet zwykłe liniowe trepy ma jedną, dwie a czasem trzy indywidualne zasady specjalne, sprawia to że każda jednostka jest niepowtarzalna, coś jak w jakichś skirmishach (malifaux - gdzie nie ma nawet zwykłego ataku, bo są same specjalne, zarezerwowane tylko dla tego modelu) I tak naprawdę tutaj pojawiają się zasady dodatkowe, więc do tych 4 stron trzeba sobie zawsze dodać zasady swojej armii/jednostek.
Mnie się to nie podoba.

NATOMIAST muszę powiedzieć, że Age of Sigmar został chyba stworzony do grania scenariuszy, i może poza pierwszym ( który można rozegrać samemu - lol, coś dla mnie :P) większość jest całkiem fajna i balans odnośnie armii powstaje właśnie na poziomie scenariuszy, to nie WFB gdzie gra się wyrzynkę, tutaj trzeba się skupić fabularnie i wybrać/wylosować sobie w co się będzie grało.
Ale ciągle ma mało sensu.

Podsumowanie:
Jak się zapomni przez chwilę o tym że istniało coś takiego jak WFB ta gra nie wypada tak źle. W zasadzie nawet nie gra a luźny zarys gry (ojj, bardzo luźny) Po prostu jest inna, w inny sposób przygotowana i prowadzone (choćby wspomniany nacisk na scenariusze, rozwijająca się na bieżąco historia, przygotowywane kampanie ) Taka to trochę dla mnie prosta planszówka bez planszy (zyskująca trochę dzięki zasadom jednostek) z bardzo magicznym światem (ala MtG, hirołsi ?)
To bardziej zabawa, niż gra bitewna... tak zabawa to dobre słowo.. to rodzaj zabawy.
Ale czy to z góry stwierdzone że zabawa jest gorsza od gry ? chyba najlepiej jest po prostu miło spędzać czas, jedni się bawią, inni grają a jeszcze inni głoszą socjalizm na forach o tych grach. poza trzecim przykładem który z zasady jest zjebany, nie można mówić że coś jest gorsze. Jasne AoS to nie pełnoprawny bitewniak, ale jak ktoś lubi nieskomplikowaną rozrywkę. Nadaje się bardzo fajnie na wprowadzenie w siat figurków, żeby potem sięgnąć po jakąś prawdziwą orgię strategiczną :D
Więc za 240 zł bym tego nie kupił, za 200 też nie..ale za 100wkę czy 120 myślę że dla samych modeli chałasu i książeczki ( no sorry no :P) bym łyknął. 

aha no i co do stormcast eternals, musze to napisać, że czytając o nich miałem nieodparte wrażenie jakby ktoś chciał zerżnąć space marines, ale nie miał praw licencyjnych więc zrobił to tak żeby ukraść ile się zda z własności intelektualnej ale nie łamać prawa.
Problem w tym że to jedna firma zrobiła samej sobie, to się chyba nazywa paranoidalne rozdwojenie pacynkowej jaźni.

To na razie tyle, nowe posty.. ho ho ho.. jak coś pomaluję :P



niedziela, 29 listopada 2015

How to win Golden Daemon

How to win golden daemon
NOT.

Czyli o tym jak grobo chciał się wziąć za malowanie.

W pewien piątkowy wieczór stwierdziliśmy z 2ma znajomymi,(nich im będzie Jacek i Placek)  że fajnie będzie coś pomalować. A że mieliśmy tego naprawdę sporo to w ruch pójdzie aero żeby było szybciej i sprawniej. Wpadliśmy do mojej piwnicy, kupiliśmy piwa ( słodka krowa jest przepyszna!) i zabieramy się do roboty. Jacek miał chyba z 18 kawalerzystów kosmicznych wilków do psiknięcia. Wszystkie wilce ma na szaro to żeby psy się odróżniały to będą w brązie. Dokładnie tak jak mój zamierzony kolor plague marines (miałem dwie siódemki) i StuGi III do poprawienia (do Flames of War) taki sam brąz. No to taśmowo polecimy :)
Ale Jacek nie miał posklejanych wszystkich psów. Wiec, spoko spoko, zaraz to posklejam do końca i już lecimy, oczywiście nie sklejał do końca tylko sklejał od zera. Ja zdążyłem ogarnąć Pretoriańskiego goliata (Warzone) i wypić kolejne piwa a on jeszcze kończył. A końcu z nudów mu pomogłem trochę żeby było szybciej.
Placek tym czasem robił pędzelkiem ambonę do swojego mechanikusowego szefa.

Dobra, wyciągam aero, podłączam kable. ale chwila, może być trochę brudny to wszyściutko wyczyszczę mr. tool cleaner`em (nitro) tak żeby było prawilnie.
Aerograf lśni, biorę farbę citadel (wiem, wiem średnia do aero no ale innej nie miałem) chcę dolać wody na co Placek:
"NIE, z wodą kiepsko, a masz jakiś thinner?"
Ja mówię że mam i sięgam po MR.COLOR THINNER.
Wlewam w proporcjach 1:1 mieszam mocno w zbiorniczku i nagle robią mi się lane kluski z farby, jakieś grudy, jakiś syf, no masakra. wszystko się zalepiło. I aero pluję smarkami.
FUCK!
może źle go wytarłem po myciu nitro i farba się "zważyła" dobra, to myjemy jeszcze raz.



Bodaj Placek zauważył, że mam myjkę ultradźwiękową i zaproponował to rozwiązanie (do mycia glutów z farby w zbiorniku:P) okej, rozkręcam części, wsadzam do środka leje wodę, na co On.
"Wodę ? z wodą to się nie umyję, weź lej nitro!"
No ale moje wrodzone skąpstwo nie pozwalało mi wlać całej buteleczki modelarskiego nitro over 9000 monet za flakonik, więc wlałem pół na pół z wodą (sugerowanie że nitro miesza się z wodą :P)
I odpalam mycie.
Zastanawiamy się jak to długo ma się myć. 2 minuty ? Kwadrans ? Może 3 godziny ? cholera wie.
Bazowo są jakieś tryby na 90/180/280 sekund więc dajemy ten najdłuższy, potem jeszcze raz.
I jeszcze raz dla pewności. i daliśmy jeszcze raz ale stwierdziliśmy że to już retarded i wyłączyliśmy.
 łapię za wieczko
i chuj, nie otwiera się.
hmmm...
tu na pewno jest jakaś blokada, coś trzeba nacisnąć, albo przytrzymać, albo nie do góry tylko na dół ten dyngs pociągnąć.
Nic, dalej zamknięte.

Jacek sugeruje że "Ty, to może jest jak w pralce że po praniu nie można zaraz bębna otworzyć dopóki nie skończy"
Więc dajemy jeszcze raz pranie, żeby spokojnie skończyło a my odczekamy chwilę.
Nic
No to jeszcze raz i odczekujemy 15 minut po skończeniu, nie wiem może jakieś gazy i żeby nie wybuchło to taka blokada bezpieczeństwa, może jako że to myjka ultradźwiękowa nazbierał nam się tam straszny hałas i jak to otworzymy to nam bębenki pękną ? (doom siren:P)
no nic, nie idzie i koniec.
Wyłączamy z kontaktu i ciągniemy ile wlezie.
Naciskamy różne kombinacje guzików (start, select i off)
usiłujemy szukać jakiejś zapadki, dźwigni, wajchy, bo to na pewno jest jakieś mega proste a my o tym nie wiemy i zaraz się będziemy śmiać z tego.
bierzemy obcęgi i śrubokręt i ściągamy plastikowe osłonki z zawiasów celem rozkręcenia włazu od 2 strony. Nie udaje się.
Czuliśmy się jak adepci mechanicum którzy odkopali jakiś artefakt z mrocznej ery technologii.
#STC
Placek się śmieje że aero na pewno dalej jest brudny :P
W między czasie psiukam figurki chociaż na szary podkład żeby były gotowe chociaż do maziania.
Znalazłem w końcu w piwnicy instrukcję. Ale jest tylko po niemiecku. Jacek i placek śmieją się że nie znam języka Panów (oni też nie znają, ale to ja się uczyłem tego gówna 6 lat:/) Szukamy na necie po ang. Nie ma nic! nawet po rusku nie ma! Niemiecki albo wpierdol.
Odpalamy apkę która tłumaczy tekst przez kamerkę wideo. Wychodzą jakieś brednie i nic o tym dlaczego to gówno się nie otwiera.
Dopijamy kolejne piwo.
Pada męska decyzja.
Wywarzać !
Fire in the hole!
Siłowo we trzech upierdalamy całą pokrywę (chociaż ja chciałem tłuc szybkę żeby było bardziej dramatycznie :P)
i to widzimy:

Zupełnie nie ogarnęliśmy że nitro + plastik = końcówki palców po moczeniu w wodzie.
Zapiekło/rozpuściło się to i skleiło na maxa.
Aero dalej brudny.
Fuck my life.
Myję to jeszcze raz już mocno wkurwiony i zmęczony ( jest już chyba 1wsza w nocy)
szmatka, cleaner, daje jeszcze raz kolor i thinner
i zgadnijcie czy znowu mi się farba zważyła i porobiła z niej guma.
W końcu CZO TO KURWA MA BYĆ pacze na thinner same napisy w języku jedzących psy i fapiących do ośmiornic pojebów. Ale jest naklejka po polsku (pierwszy raz cieszę się z tych przepisów lechickiego prawa które X lat temu wydawały mi się durne i dla starych ludzi)
Jest napisane że rozcieńczacz tylko do farb gunze, metalików i tym podobnych. Jebie acetonem na kilometr.
A więc DLA TEGO farba robiła mi się w kiszkę za każdym razem.
o kurwa
#mamydość
Jacek i Placek idą do domu jest już chyba grubo po pierwszej, wszyscy wypili po parę piw ale w takich oparach czują się jakby 3 dzień z rzędu pili wódę.
A figsy jak niepomalowane tak dalej niepomalowane:
Do 3 w nocy szoruję aero, myję, szczotkuję płuczę jak pojebany w nitro. Głowa to mi już pęka i mam wrażenie jakbym umierał na raka. Wycioruję środek, przepycham waciki, gazy i druciki, no wymyty tak że można z niego jeść.
A skręcam i rozkręcam go szybciej niż młody Cadiańczyk swojego lasguna.
Ale dalej źle, spust nie wraca. Za 11 razem skręciłem dobrze.
Ale teraz spust nie przesuwa igły.
Zadzowniłem do 3 ziomka (oczywiście nie o 3 w nocy a następnego dnia). niech będzie Wacek.
Zapytał się czy myłem CAŁE aero w nitro.
powiedziałm że tak.
odpowiedział tylko:
"Powiedz papa swoim uszczelkom"


Po piątkowym wieczorze nauczyłem się że aceton bardzo nie fajnie reaguję z:
-plastikiem
- gumą ( a zwłaszcza z gumowymi uszczelkami które puchną i kleją się jak guma do żucia)

Zobaczyłem na necie poradnik że można jakimiś teflonowymi nasadkami rozwiercić te gumy ale czytając to miałem wrażenie jakbym sam miał się podjąć operacji na otwartym sercu, na sobie i bez znieczulenia. Po prostu czułem że to mnie przerosło.
Koniec końców nie zrobiliśmy nic a Placek pomalował całą ambonę :/

PS. kupię uszczelki.

niedziela, 22 listopada 2015

Relacja z turnieju "Bajzel w Twierdzy"

Cześć
długo nie pisałem, z różnych powodów, nie będę pisał z jakich bo obojętnie co napiszę każdy sobie wyobrazi swój własny powód i w niego uwierzy :P (tak pije tu do pewnego ożywionego podnośnika )
No ale nie ważne,  czas do rzeczy.

Dzisiaj był u nas w klubie turniejik malutki. 1250 pkt i wszystko wykastrowane i pocięte to tak jakby zamiast na sex ktoś umówił się na oglądanie erotyka.
czyli:
max 5 WC na poziomie rozpiski (no to już nie zagram demonami )
na stole może się znajdować w sumie oddział za max 400 pkt i nie więcej (to znaczy że płaszczkostar z heraldami też nie wejdzie więc już w ogóle kthx bye)
gramy tylko na bazowym CADzie ( czyli nie pogram bladziami, no znaczy mogę, ale dla zasady że ktoś mi zabronił grać podręcznikowego blood angels detachment w już  I TAK słabym dexie to się obraziłem i nie )
CAD + ew. sojusz albo JEDNA dowolna formacja ale z innego dexu.
zdublować slot można dopiero po wzięciu wszystkich innych wyborów z tego rodzaju jednostekTo akurat mnie nie bolało no ale...

Stwierdziłem no dobra, organizator mówił o tym że dopuści IA, to spoko, stroluje wszystkich zagram CSMami z sicaranem i jakimiś pojebaństwami z legacies of ruin.
Nope, z IA dostępne tylko army listy a nie pojedyncze jednostki.

oczywiście kilka założeń było spoko np. zakaz sojuszu "come the apocalypse" bo jest mega sensowne.

No dobra, to nie będę grał w cale foch i pobite gary!
No ale jakoś zostałem namówiony.

No to czym tu zagrać, demonami nie, bloodziami też nie, CSMami to strzał w stopę i równie dobrze mogę przyjść bez figurek. Zostają waniliowi, pojeba i bajki mam, wprawdzie nie mam centków/TFC itp. no ale przecież mam tyle tych marianów że na pewno coś wykombinuję.

No i stworzyłem rozpę:



HQ:

Chapter Master
Artificer Armour, Power Fist, Shield Eternal, Bike

Librarian
 2 lvl, force axe

Troops:

5 x Bike squad
2 x grav gun

5 x scout squad
sniper rifles, camo cloaks

Elite:

Ironclad Dreadnought
Seismic hammer, powr fist,
melta, heavy flamer
drop pod

7 x Vanguard veteran squad
powr axe, sgt - Lightning claw

Heavy Support:

Vindicator
dozer blade

Land Rader Crusader
multi melta

1248 pkt
white scars

Wcześniej miało to wyglądać inaczej,  trzon był zawsze taki sam 
( no jak kurwa każdej rozpiski SM :p) 
Miało być na taktykach IH żeby zwiększyć przeżywalność, no ale myślę sobie, landek i tak nie dostanie IWND bo nie mam chapter tactics, a dla jednego dreda i leczenia pojeba to trochę mało opłacalne, zresztą wszystkie prosy już na tym nie grają i cisną na WS, no ale lubię cholernie salamandry (ja wiem, afroastartes, ale to są tacy dobzi murzyni :P honorowi Aryjczycy że tak powiem XP ) i w landku była 10 assault marines z 2 x flamer a landek był w wersji reedemer, zamiast windy był 2 x attack bike z mm. i predator tesco czy jakoś tak. 
No ale po telefonicznej konsultacji z dźwigorem który na waniliowych zęby zjadł ( poza chyba 3 grami SW nigdy w życiu nie tknął nic innego ) i mówi "grobo, to nie pyknie, landek nie dojedzie, salki są słabe, weź WS.. i może zamiast tych asfaltów vanguardów ? mają wincyj ataków, dobrze się biją, pozamiatasz.. a pred ? meh, tesco ? nic nie zrobi, daj windę, będziesz miła 3 fire magnety w rozpie (w sensie, bajki, landek i vinda - nie można nic zignorować i wszystkiego trzeba się bać)
No to tak żem zrobił.

Pierwsza gra vs. Kondziu i jego "ślicznie pomalowane" Eldary
Dawno nie graliśmy, ale chyba nie pamiętam żebym z nim kiedyś wygrał, no może raz..ale to danwo i nie prawda :p Kondziu jest taki że im jest sympatyczniejszy i robi bardziej "friendly" rozpiski tym bardziej zaora twoją armię. A ta rozpiska była na papierze bardzo funowa. No bo raptem 3 bajki ze scaterami, nie 23..nie 13 nawet a 3.. tylko 3. Do tego banshetki z buta z Jain Zar  (lol ?) scorpiony z buta (lol 2? ) warp spiderzy i dark reapersi w bastionie (to już normalny klasyk ) i crimson hunter ( może być )  

Nikt nie wylosował niewidki. 
Ja miałem jakieś chujowe traity

Na początku szło mi dobrze, landek z mm one hitował bastion i wkładkę ze środka, więc jest spoko. wprawdzie trochę windyk nie ogarnia strzelania, w sensie eldarzy się mega chowają albo jak walę do warp spiderów to odskakują. no ale okej, jeszcze mam szansę ich wyparować, stoją na openie do tego moi sniperzy pomogą. na 2 flance pojeb z motorami wpada w banshetki dred do nich człapie. 

I tu nagle zdałem sobie sprawę w jak głębokiej dupie jestem.

Warp spiderzy nie wiem .. no 6 cali odemnie YOLO kładę placek z windy, 
ODSKAKUJĄ, i okrążają mój pojazd dookoła, nie mogę do nich strzelić bo nie położę placka.
MFW:
Windyk umiera, sniperzy zaraz potem, prawa flanka stracona, na lewej banshetki szarżują na pojeba z motorami, już się cieszę z Overwatcha, a nie ..czekaj, maska banshee nie pozwala, no dobra, krzywię się ale nie jest tak źle. 
No dobra biją pierwsi okej, spoko, ale chapter master to nie kij w dmuchał, no i nagle okazuje się że Jain Zar obniża WS do 1. Bo tak.. kurwa.. i nagle wszyscy mnie biją na 3+ no dobra ale za to jak oddam fistem to pozamiatane. NIE KURWA --> disarming strike ! mój power fist nie może uderzyć !
ja pierdole. No posypałem się konkretnie. ale dobra, zrobię hit and run ucieknę gdzieś, przegrupuję się i rozstrzelam to gówno, NIE KURWA --> Jain Zar obniża też inicjatywę do 1, spróbuj sobie zdać hit and run gdzie tylko wynik 1 na kostce daje ci sukces, zajebiście :/ no ale liderka 10 będę stał ! NIE KURWA-- > war shout -2 do liderki dla wroga związanego w CC. 

No pojeb i motorki spadły, a ja nawet nie zdążyłem strzelić z orbitala, stwierdziłem, spoko, będę miał czas.  Dobrze że chociaż tam dred się wpakował, i ironclad był nie do ruszenia.

Oczywiście crimson hunter z land zostawił landka na 1 hull poincie. w kolejnej turze go wybuchł :/ extra. 

A vanguardzi (jeszcze pełni) odbili się od skorpionów, no ja pierdole. liczebnie było ich chyba porównywalnie. No pozamiatane, został mi chyba tylko dred. i drop pod przegrałem milionem pkt. 
okej ale to eldarzy.

Kolejna gra z koleżką którego zwą ziemniak, więc już się cieszę na "easy win" (sorry jak to czytasz:P) 
gra swoimi dark angels, znowu traity chujowe i nikt nie rzucił niewidki.

Dał wszystko do rezerw na stole zostawił 1 razorka i scoutów (i think i came a little kiedy uzmysłowiłem sobie że jak mu to wystrzelam to 20:0 wygrana ) 
oczywiście się nie udało.
Początek był dobry
spada jego veneryk z MM na mojego landka, trafia i .. nie przebija. 
więc dred już jest wyłączony z gry ( nie powiem co mu zrobiłem w swojej turze bo mogą to czytać dzieci ) 
Nie będe się wdawał w szczegóły tej gry ale powiem że jink na 2+ z przerzutem to takie lojalistyczne płaszczki kurwa. A Dźwigor jak patrzył jak on odjinkowuje moje salwy z crusadera i zlewa tuby z demolisher canon kajał się i przepraszał że odradził mi reedemera ( ja pierdole przecież z tymi miotaczami ognia z ap3 zrobił bym z jego ravenwingu węgielki !!) 
Ale żeby nie było że przeciwnik takie super rzuty ( znaczy w rzucaniu 2+ z rerollem  nie ma nic super, trzeba się postarać żeby to zjebać ) ale moment kiedy spada 3 land speederami z MM i pojbija bajkami z combi meltą wali w mojego iron clada I NIC NIE ROBI. 
Ironclad znowu przeżył do końca gry. kozak z niego, zakochałem się <3

Ale ogólnie znowu vanguardzi z librą wbili się w jego ravenwing knightów z librą, oga dedykowane oddziały do CC. wpierdol, on mnie zczyścił do zera ja mu zabiłem TYLKO championa, pierdole ten interes. Vanguardzi ssą po same jaja kurwa ! jakby tam było 10 asfaltów z 2 flamermai było by lepiej, czemu ? bo było by więcej ciałek do ubicia, ( w obu grach by mi to pomogło ) albo chociaż 5tka honor guardów, ten save 2+ też by mi zrobił robotę. Nie kurwa vanguardzi czyli cyganie tego codexu nikt ich nie chcę i nie nadają się do niczego choćbyś nie wiem ile w nich nie wpompował dotacji. 

Chapter master umarł od jakichś śmieci, bolt pistola, boltera a dobił go hammer of wrath z 2 gołych motorków. bohaterska śmierć, nie ma co.
Znowu przegrana.
Inna sprawa że o ile w poprzedniej jakoś robiłem te znaczniki (chociaż zabiła mnie zasada turnieju gdzie każdy znacznik na koniec był wart 5 pkt. i przeciwnik PODWOIŁ sobie ilość pkt w ten sposób, nabił 15 za grę a za to że na koniec miał 3 znaczniki kolejne 15 mega niezbalansowane ) to w 2 grze zrobiłem chyba tylko 3 katy a przeciwnik trzaskał jak pojebany, to muszę mu przyznać. 
Znowu wpierdol. 

Morał 
dwie rzeczy:

1. codex space marines to nie KW (world of tanks) że byle pomidor do niego wejdzie i już zamiata ( no może pzesadziłem, bo widziałem ludzi którzy dostawali baty od jakichś maluchów prowadząc KW) ale na tym turnieju sam czułem się jak dowódca wymaxowago KW w grze na V tiery max który dostaje baty. 
Czyli codex space marines to wbrew powszechnej opinii nie samograj ( moim zdaniem ) i może i ogarniam zasady krwawych aniołów i kosmicznych wilków, ale to nie czyni automatycznie tego że będę ogarniał też codex astartes. Niby to samo ale zupełnie inny styl gry. Więc po prostu jak będę chciał tym grać na serio, muszę się po prostu nauczyć tym grać.

2. nigdy więcej nie pytać się dźwigora o porady rozpiskowe :P a tak serio to rozpa była troszkę niedopracowana, pojeb i bajki spoko, sniperzy, no mogli być, no bo co zamiast taktyk ? meh. 
Vinda o dziwo nie była zła, nawet w 2 grze bardzo długo jeździła i dopiero w 4 turze padła. 
Landek mimo wszystko też. Tylko problem z resztą, libra w tej rozpie to pkt w błoto, może jakby niewidkę wylosował.. to prędzej, a tak pkt w błoto, i tak z landka nie mógł czarować a wysiadał z niego dość późno i szybko ginął. vanguardzi też żal. 
śmialiśmy się potem że landek jest dobry sam w sobie i nie chciałbym nic nim wozić no ale trochę obciach bez wkładki więc doszliśmy do wniosku że najlepsza wkłądka do landka to 5tka scoutów. Kurwa niczym szef ! na następna grę wystawiam scoutów w landku ( z HS ) trolololo :D przynajmniej nie będę płakał jak zginą. 

A Wy co sądzicie o rozpie ? może być ? 
czy może faktycznie wywalić librę i vanguardów na asfaltów albo może termosy ?