W piątek jako fan filmów historycznych i twórczości Smarzowskiego wybrałem się do kina na film WOŁYŃ. Na początku sam nie wiedziałem czego mogę się spodziewać, z jednej strony reżyser przyzwyczaił nas do mocnego i realistycznego aż nawet momentami brudnego i wulgarnego kina a zarazem wpadającego w surrealistyczny absurd, groteskę i miejscami psychodeliczne wizje, ale zdecydowanie kina współczesnego. Nie miałem pojęcia jak to będzie współgrać z tematyką Wołynia. Dla nie lubiących czytać. Nie miałem pojęcia czego się spodziewać ale wiedziałem że nie wyjdę z kina obojętnie i że to będzie film który na pewno zapamiętam. Film nie zawiódł moich oczekiwań.
Na początek nakreślenie bohaterów, postaci, miejsca i realiów i od razu rzuca nas w niesamowity klimat i swoje klasyczne kino, film praktycznie zaczyna się polsko ukraińskim weselem, czyli jest jak zawsze u smarzola.
- Co to jest? Arkadiusz Jakubik pije wódkę na szklanki
- nie wiem
- film smarzowskiego
- ale jaki ?
- każdy
W zasadzie takie coś wtedy wymyśliłem i jakoś tak mi się spodobało że to takie trafne.
Od razu co się rzuca dla mnie to niesamowite plenery, nie pamiętam gdzie oni to znaleźli ale chyba gdzieś nad Bugiem czyli jak ja tam mówię po wizycie w tamtych rejonach " w samym środku nigdzie" piękne słowiańskie lasy i bagna, poranna mgła, brzozy, wiejskie chaty kryte strzechą, typowe studnia z żurawiem, dbałość o najmniejszy detal, ja zwracam uwagę na takie rzeczy i ma to u mnie wpływ na ocenę filmu, jak ktoś to spierdoli to nawet jak film był fajny to mam niesmak, i odwrotnie jak film chujowy a ktoś to dopracuje to mimo wszystko jakoś tka bardziej plusuje na całość. nawet nie było widać tak typowego dla filmu styropianu/styroduru płyt gipsowych i wiórowych. Momentami tylko niektóre deski takie jakby za świeże ledwo co bejcą przeciągnięte (a przypylić można było) ale to już mega czepialstwo z mojej strony :P
Bardzo dobra obsada, dobrze że reżyser nie zabrał swojej stałej ekipy do tego filmu. Z jego "stałej ekipy" był tylko genialny Arkadiusz Jakubik, (który do siebie był niepodobny, ale to chyba przez fryzurę) i Jacek Braciak w świetnej roli. Gdzieś tam przewinął się też Tomek Sapryk i Lech Dybik. Reszta to nowe twarze co było strzałem w dziesiątkę bo filmowy debiut Michaliny Łabacz grającą Zosię Głowacką był na pewno wielki wydarzeniem i Złotego Lwa za debiut zdobyła zasłużenie.
No ale może coś o samym filmie, jak pisałem wita nas polsko ukraińskie wesele i zabawy tańce i swawole, ludowe tradycje i wódka na szklanki XD ale gdzieś tam mimo wszystko czuć napięcia, niby wszystko fajnie ale Polacy siedzą przy swoim stole a ukraińcy przy swoim. A potem jest już z grubej rury, wybuch wojny i najpierw wkraczająca armia czerwona czerwona która ukraińcy witają jak wybawicieli a potem armia niemiecka z która robią to samo, a potem znowu ruscy, świetnie w filmie pokazali przetaczający się front z perspektywy lat/miesięcy w małej wsi. A potem... a potem to już z grubej rury. Zaczynają się organizować bandy UPA i napadać na polaków. Film oczywiście jest brutalny i realistyczny, ale na pewno nie przesadzony, w porównaniu z tym co naprawdę tam się działo to niczym batman który łobuzów tylko wiąże i odstawia do więzienia a nie zabija. Sceny przemocy są krótkie, szybkie jak teledysk w MTV i pod osłoną nocy, tak jak uderzały ukraińskie bandy... tylko wstający świt ukazuje nam rozczłonkowane ciała, stosy trupów i zgliszcza, martwe kobiety i dzieci.. i kolejna wieś i kolejna łuna w nocy w płonących domostw.
Film ciężki, ale czego się spodziewać po takiej tematyce, dla mnie porównania do obrazu Elema Klimova "IDŹ I PATRZ" o podobnym klimacie i bliskiej tematyce. tylko WOŁYŃ jest zdecydowanie bardziej nowoczesny pod względem sposobu filmowania, produkcji, montażu i nasz, w sensie dotykający bardziej naszych polskich spraw. Nie wiem jak się będzie oglądało go za 30 lat ale mam nadzieję że będzie robił takie samo wrażenie jak IDŹ I PATRZ. Bo stawiam go równie wysoko jak nie wyżej.
Wołyń jest po prostu kapitalny, wszystko jest w nim dopięte na ostatni guzik i najwyższej próby, jak pisałem, scenografia, plenery ( ujęcie wsi z cerkwią na górze za lasem jest po prostu piękne !) gra aktorska, postacie, nawet muzyka wprowadza niepokojący klimat, taki niby folk, ale jakiś tak psychodeliczny, ktoś może powiedzieć że muzyki prawie nie było, ale nawet te kilka dźwięków robiło dla mnie robotę. Może dlatego że przed filmem słuchałem sobie polskiego KSIĘŻYCA:
Jak pisałem wszystko jest na najwyższym poziomie, a zwłaszcza scenariusz i przedstawiona historia, ja wiem to na podstawie książki, ale pod mocnym aniołem też a nie przeszkadzało mu być świetnym filmem. Może i na podstawie książki ale wydarzenia są jak najbardziej prawdziwe, bardzo dobrze że powstał taki film, opowiadający o tym, za dużo ludzi w XXI wieku nie miało o tragedii Wołyńskiej pojęcia, nie wiedziało, nie interesowało się, może dzięki temu filmowi przeciętnemu wyżelowanemu brodatemu korpoludkowi coś tam w głowie zostanie, zainteresuje się, poczyta, zapamięta.
Ważne też dla mnie że film nie jest jak jakieś filmy byłego reżysera Wajdy jak ten zafajdany Katyń (który może i zły nie był, ale coś mi w nim nie grało, ale nie do końca wiem co, może znowu to podcieranie się martyrologią ? a może coś jeszcze innego)
W obrazie Smarzowskiego tego nie ma, jest realizm, on nie osądza, nie wybiera stron, on opowiada, próbuje w tym wszystkim pokazać człowieka, dlatego głównym motywem w filmie jest miłość i związki głównej bohaterki które w kontraście jakby do okrucieństw dziejących się na ekranie.
Nie ma wyidealizowanego obrazu szlachetnych polaków i bandytów ukraińców.
Właśnie że trafiają się nasi rodacy skurwesyny i bandyci jak i porządni Ukraińcy, gdzieś tam pomiędzy tym są Niemcy i Rosjanie, ale jakby z boku, tylko jako filmowe tło do relacji polsko-ukraińskich.
Całość daje niesamowitą emocjonalną mieszankę obok której ciężko przejść obojętnie, zwłaszcza ciężko być obojętnym osobom których rodzina bądź bliscy byli świadkami tamtych wydarzeń, które przeżyli bądź nie.
Tak oto kończę dzisiejszą recenzję i zapraszam wszystkich do kina tych którzy jeszcze nie byli.
jeszcze taka jedna ciekawostka prosto z wyszukiwarki google obrazki.
coś tam sobie googlowałem, szukałem czegoś chyba o ukraińskich shutzmanshaft albo coś w tym stylu ale nie pamiętam i klikałem na jakieś obrazki i zawsze jak wejdziemy w obrazek to mamy obrazki sugerowane jako pokrewne
no i mi zaproponowało google takie zestawienie :
naprawdę nie jestem w stanie zrozumieć co mają pizzę do mapy Lwowa.
No kurwa 21 wiek wysyłamy ludzi w kosmos trzymamy dane w wirtualnej chmurze a nie umiemy rozróżnić pizzy od mapy miasta.
wtf...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz