niedziela, 8 lipca 2018

HORUS HERESY akt VI


Cześć

Sorry że długo nie pisałem, ale z deszczu pod rynnę, najpierw usiłowałem wygospodarować czas na turniej (który nie pasował mi w czapę terminowo) a potem na zasłużone wakacje (fajne, ale za krótkie) Wróciłem w środę i od razu reszta zapierniczu. Ale znowu mam czas bo znowu jestem bezrobotny (no może nie tak dokońca, jednak trochę robotny bo zamówiłem Thallaxy do mechanicum :3 wiem suchar.. że niby roboty ..to.. a nie ważne :P )

Ale dość już o słoniu.
Akt 6sty będzie obejmował turniej Snobhammera (dalej czasem zwanego wh30k, HH, herezją czy trzydziestką).
Nakręciłem się jak wiecie na Herezję jak dziki. siedzę na iron nosaczu (tajemny masoński komunikator herezyjny) i ziomki zachwalają, wrzucają zdjęcia modeli itp. więc płomień nie gaśnie. Do tego pojawiła się opcja turnieju wh30k na małe punkty (1200pkt w zone mortalis - walka w pomieszczeniach bez pojazdów (poza walkerami) i że zapraszają serdecznie do wawy żeby rozruszać środowisko i zachęcić nowych graczy do grania (wiecie, dopływ świeżej krwi).
Myślę sobie kruca bomba jadę! udało mi się namówić Baloqa za co bardzo mu dziękuję bo w pociągu sam bym chyba zdechł z nudów a tak w dwie strony kminiliśmy pojebane rozpy (że też nam się chciało)
Serdecznie tez z tego miejsca pragnę podziękować i pozdrowić naszych gospodarzy. Było przesympatycznie :D (oczywiście pomyśleliśmy że pojedziemy dzień wcześniej, żeby się wyspać, wypocząć i na luzie podejść na turniej na 9tą co będziemy na pociąg o 4tej rano wstawać :/) no i tak zrobiliśmy ale przedłużyła się nasiadówka do prawie drugiej w nocy a o 6stej pobudka bo stoły trzeba poogarniać, wyszło na to samo jeśli chodzi o czynnik snu XP)

Tak czy siak energetyk wypity, mózg przestawiony w tryb stratega (lol) można działać. miejscówka Ad Mech (w porządku)  chociaż z tego co wiem to ostatnia impreza na obecnej ich lokacji, potem przenoszą się wyżej a tam będzie mniej miejsca.

Moja rozpiska, trochę zmieniona od ostatniego czasu ( wystraszyłem się braku czegoś do otwierania walkerów.. więc postawiłem na swojego walkera. kosztem jednych taktyków. termosy i tak mi scorują więc 1 troops styknie)


HQ

Mortarion

4x Deathshroud temrinators bodyguard (melta bombs)



troops:
10 x vet. tactical squad ( melta, combi melta, fist i artificer armour na sierżancie) marksmen

Elite:
Contemptor Cortus Dreadnought ( kheres assault cannon, heavy flamer (chem-munition) 


heavy support:

5 x grave warden terminators ( 2 x chainfist) 

(Rite of War: primarchs chosen)  - tylko dlatego prymarcha mógł być HQ

Pierwsza gra z Desaxe którego wreszcie poznałem na żywo (chciałbym napisać że na zywo wygląda lepiej tak jak swoje ludziki.. ale zostanę przy ludzikach :P serio mega klimatyczni, a do tego ich dowódca klimaciarz jak ja, fluff uber alles !!
Gra była ciężka, bo przeciwnik dobrze znał swoją armię i potrafił wykorzystać jej plusy i zniwelować minusy. |Miał w niej pare oddziałów weteranów, Pratora z paragon blade (ap2 po inicjatywie) Kapitana Sevatara, terminatorów i contemptora mortisa z 2 x kheres assault cannon (strzelecki)
Legion Night Lords ma zasadę talent for murder która sprawia że jak w walce wręcz jest go więcej albo tyle samo co przeciwnika mają +1 do trafienia i zranienia. Nie +1 do WS tylko +1 do trafienia. kurwa nagle termosy z WS5 (atramentar) z druyżny dowodzenia Sevatara trafiały na 2+ i raniły na 2+ (z power axe). To było kurwa zło i niedobro. Z tego co pamiętam zaszlachtowali mi prymarchę jak świnie...  Więc trzeba było tak zrobić żeby go nie było więcej.
Całe szczęście miałem bardzo ogranego partnera (Turniej to była taka trochę parówka trochę duzynówka, o może tak, parówka na osobnych stołach :D) który dzielnie mi doradzał, ku zniesmaczeniu i krzywym spojrzeniom moich oponentów. Ale przyznam że nie raz bardzo mi pomogły jego rady taktykczne. A na jedną z nich w życiu bym nie wpadł.. ale to potem
Całe szczęście dla mnie jak już przewaga liczebna VIII legionu zmalała nie bili się jakoś super. Poza tym Sz.P. Mortarion przed śmiercią skrócił o głowę zarówno praetora, sierżanta jak i Sevatara. sorry ale kosa z S7 i instantami to jest marinomordowacz.
Było ciężko ale potem weszły mi posiłki, które trzymałem w pokoju obok, czyli deathshroudzi, a to już AP2 po inicjatywie, dziękuje dowidzenia. o ile ktoś ich nie zastrzeli albo nie ma inva srogiego to z marinsów robią sieczkę.
wygrałem, Table.
Ale zaskakujące nie to było celem więc wygrałem raptem 2:1 ..ale moralnie miałem wielkie zwycięstwo:D

Toster/Baloq na dzień dobry dostał raka (aka Custodes / Złotopolscy) którzy na dzień dobry wpierdolili mu leviatana i wetków, zostały mu może 3 czy 4 modele (praetor, jeden dred i chyba 2 termosy) i wygrał skubany :D




Druga gra
Zarówno ja i Toster/Baloq zmierzyliśmy się z melaninododatnim legionem Astartes.
Around Salamanders never relax.


Vulkan stole my bike
Obaj nasi przeciwnicy mieli Vulkana w rozpie. Mój dodatkowo miał Firedrake`ów (stare dobre Vedycyujne młotowe termosy z tarczami z 40k, tutaj mają 2 woundy) Contemptora mortisa z 2 x multi melta (salki mogą master craftowac broń) 2 oddziały wetków i chyba już. 
Tutaj mój partner bardzo mi podpowiedział i zasugerował wymanewrowanie "deathstara" (kowale z Vulkanem) jako że salki są bardzo wolnym zakonem, DG też...ale Salki wolniejsze. Więc zwabiłem go w boczny korytarz szedłem na pałę mortarionem i kiedy już chciał mnie szarzować.. spalił szarżę XD (tego akurat nie zakładałem, ale poszło lepiej niż sądziłem) wtedy mortarion teleportuje się do korytarza obok. Deathshroudzi robią metashielda i blokują oddział w korytarzu, a grave wardeni przed ten czas się wycofują. Ja kiedy kanapka trwała w najlepsze ( Firedrakes - Vulkan - Deathshroud) zabiłem jego vetków (phosphex na ryj jednych, siadło tak że nie było co zbierać).
Ale w końcu vulkan wykaraskał się z płapki i zaszarżował Mortariona.. było bohatersko i epicko. Ale po 2 turach paraolimpiady
(rzuty zarówno przeciwnik jak i ja mieliśmy jakieś przejebane. Przytoczę przykład.Vulkan, Prymarcha Legionu, bije młotem z S10 i armourbane. z 5 czy 6 ataków. Rzuca:
1,2,1,1,5,1  ... master crafted !! przerzuca jedną jedynkę na dwójkę.. okej rzuca tą piątką co trafił:  1 
"to ja już"  XD ) 
nic sobie nie zrobiliśmy i skończyła się gra.. z tym że ja trzymałem znaczniki. Wygrana..ale nie tablet
Toster/Baloq odzyskał swój rower, bo założył maskę.

Trzecia gra, przeznaczenie chciało żebym spotkał się z Baloqiem/Tosterem
Jako że to mój sparring partner i na nim testowałem rozpę zakładałem że będzie dobrze.

Ale niestety nie było.
Trochę źle chyba podjąłem decyzje na początku bo powinienem dwa oddziały terminatorów wystawić odwrotnie (strzeleckich i combatowych) ale i tak reszta rozbiła się o rzuty.
Prymarcha umarł prawie od jakichś biedo pestek, nawet nie z plazm, melt.. no od biedopestek.
ALE sam przyjął na klate leviatana, nic od niego nie dostał i zaglanował go na śmierć w 2 tury.
(przypominam że w poprzedniej potyczce było odwrotnie, Mortarion nic nie zrobił leviemu za to ten go zatłukł)
Koniec końców Mortarion spadł od szarzy 2 x contemptor cortus (z odpalonym rage) reszta rzeczy też miała wyjątkowo pechowy rzuty.. oddział z meltabombami nic nie zrobił, nie trafił albo nie przebił.. no nic.. invy nie szły.
Wyhaczyłem maskę :(

i kiedy już miałem iść płakać okazało się ze punkty w parach są sumowane/dzielone/całkowane i jakaś jeszcze inna wyższa matematyka której nie rozumiem.. i mojemu partnerowi (Clarkowi) poszło wyśmienicie (rozpiska na QK (Qestoris Knights) a partnerowi Baloqa/Tostera (Misiek z Ultramarines) poszło troszkę gorzej niż mojemu. Więc koniec końców para GROBO/CLARK była pierwsza :D
a Toster mimo założenia 3 masek .. był 4ty :D
i wilk syty i owca cała moim zdaniem :3

Było superowo, gierka jest kapitalna, smaczki i klimatyczne zasady które tam są po prostu aż grzeją serduszko, do tego samo zone mortalis to ciekawy sposób rozgrywki (zwłaszcza dla nowych i początkujących - nie wymaga wiele miejsca/modeli i czasu) a można tworzyć zupełnie inne rozpiski niż na normalną grę .. i inne rzeczy działają (nie masz problemu że ktoś rozstrzela twój combatowy oddział zanim wejdzie do walki.. bo przez ścianę tego nie zrobi :P)
A i same misje były ciekawe gdzie gra na małym stole miała wpływ na ten na dużym.

Jedyny minus w kwestii zasad to ogromne przestoje na małym stole. Gry musiały być rozgrywane symultanicznie, tu druga tura i tu druga tura.. tu trzecia i tu trzecia..
ale jak się domyślacie 1200 pkt na małym stole gra się szybciej niż 2500 na dużym ze wszystkimi wielkimi zabawkami.
Lepiej było to zrobić trochę inaczej, ale hej, to pierwszy taki mieszany turniej, będziemy pamiętać na przyszłość, i tak było mega spoko :D

Wrzucę trochę fotek z turnieju :

jak widzicie fire raptor (faptor) to podstawa rozpisek :D

Kharybdis jest przekurwa ogromny !!

smukłe knighty depczą wroga

Raven Guardowe Dark Fury ( nie mylić z zespołem NSBM:P) ze szponami unurzanymi w świecącym pedalstwie :P

proszę państwa a tak wygląda rak :P

2 komentarze:

  1. Fajna relacja, a miejscówka mi znana. Miło było do niej powrócić choćby w takiej formie :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Mam sprawę do Ciebie, odezwij się do mnie na quidamcorvus @ poczta . fm.

    OdpowiedzUsuń