sobota, 9 grudnia 2017

Królestwo Śmierci: Potwór

Cześć.

Dzisiaj opowiem wam o wrażeniach z pierwszej rozgrywki w planszówkę pod tytułem Kingdom Death: Monster.
Tak, to jest właśnie ta gra rozhajpowana do poziomu absurdu. Chociaż z faktycznie niepowtarzalnymi i kapitalnymi modelami stworów (bo już niektóre pin upowe dziewczyny z figurą lekkoatletki, biustem lolo ferrari a twarzą japońskiej 10 latki już delikatnie mówiąc "średnio" mi pasują, ale całe szczęście z tego co wiem to tylko dodatkowe modele, takie "ekskluziwy") 
to uważam że jej cena i podnieta jaką wzbudza jest niewspółmierna do tego co oferuję.
Czy faktycznie tak jest, cytując vlogi Vikernesa : lets find out !

Grałem w grę przedwczoraj, we 4 osoby, bo w tyle powinno się grać, znaczy niby można w więcej, ale we 4 osoby idzie się na "akcję" (czyt. polowanie na stwory czyli jakby clue wieczoru) reszta w tym momencie nie wiem, dłubie w nosie czy wychodzi na fajkę, bez sensu, dlatego gramy na 4.
Najpierw rzuciło mi się w  oczy naprawdę świetne wydanie, na necie nie robi to takiego wrażenia, a może robi ale ja się broniłem. Ale cała otoczka i że tak powiem atmosfera wizualna gry naprawdę jest na wysokim poziomie i buduję klimacik. Jest ciężko, jest trochę Darkest Dungeon. nawet bardzo bo konstrukcja tej planszówki baaaardzo przypomina tego zacnego dungeon crawlera, tylko zamiast nieokreślonego świata ala XV/XVI wiek przepełnionego nieumarłymi i stworami mamy totalnie pokurwione coś (lubię to!) Zaczynasz grę nie wiedząc nic. Intro jest takie że budzisz się, nic nie widzisz, wycierasz z oczu czarną maź która zakrywała Ci twarz. Masz na sobie kawałek szmaty a obok lampę. Jedyne co widzisz to kamienne twarze (dobre skojarzenie - berserk ) które ciągną się aż do granicy światła, szarżuje na ciebie lew, wyrywasz kawałek twarzy żeby mieć czym się bronić.. i zaczyna się gra :)

tak zaczynasz grę:


I faktycznie, zaczyna się gra. Zasady są nawet skomplikowane, dużo wszystkiego, jak na planszówkę karty postaci nie powstydził by się współczesny post erpeg! (serio, karty są dość bogate i sporo tego moim zdaniem jest) ale nie jest to rzecz nie do ogarnięcia, nawet dla normika. Grała z nami kobieta, więc da radę :P I mamy planszę na której jesteście wy i lew. oddzieleni od siebie polami, klasycznie jak w planszówce chodzimy po polach (niestety nie można chodzić na skos, trochę to durne ale .. do przeżycia) rzucamy kostkami (k10 plus k6 specjalistyczne z lokacjami trafienia - ręka, noga, mózg na ścianie)  mamy współczynniki szybkość ataku (ilke kości kulamy) siłą (na ile ranimy) choroby psychiczne, urazy, pancerz (każdy obszar osobno, głowa, torse, ręce itp) survival (daje nam przerzuty) zrozumienie, czujność i tak dalej. No i taki mini rpg smaczek ( od razu zaznaczam, ta gra nie jest RPG, choćby nie wiem jak się nie nagimnastykowac w definicjach, no kurwa nie :P) wybieramy imię dla postaci. Choć nie należy się do tego imienia zbytnio przywiązywać z kilku powodów:
po pierwsze: to nie rpg i i tak każdy do siebie mówi "niech Seba pójdzie z boku i jebnie za 2" a nie "Razielu! zaatakuj tego stwora z flanki, a ja odwrócę jego uwagę!"
po drugie: będziesz umierał, dużo, więc postacie się wymienia, znaczy jak masz z jakiej puli
po trzecie: przechodząc do trzeciego, tak bardziej jesteś zarządcą ekipy, a nie konkretną postacią coś jak w swat czy Xcom czy właśnie darkest dungeon masz pulę postaci w "bazie" i wybierasz kim akurat idziesz na misję. proste. Ale na początku kogoś w prologu Tworzysz.

Welcome to Hell, I`ll be your guide
Tak, to jest mniej więcej ten klimat który uwielbiam

Powiem że lew w Prologu nas ostro pokarał i były ofiary w ludziach (znaczy jedna, bo druga ofiara to kobieta) Ale za drugim razem poszło nam z nim lepiej (wprawdzie z mniejsza odmianą, ale i tak) może też dlatego że zrobiliśmy sobie jakąś broń i tak dalej. Za trzecim razem walczyliśmy z antylopą i już było ciężej, ale daliśmy radę, znowu bez strat w ludziach.
Sama gra zbliżona jest do trochę takiej magii i miecza może, do właśnie komputerowego darkest dungeon. Macie "bazę" (miejsce gdzie przebywa reszta, ludzi i gdzie jest stos lamp dających światło i rozświetlający mrok, obok powstają też pierwsze rachityczne obozowiska, a to namiot ze skóry, a to warsztat kości, a to przemiał organów.
Każdy z tych punktów służy do produkcji sprzętu (głównie broni i zbroi) z kości/skór itp.
możecie rozwijać jakieś "technologię" chociaż bardziej powiedział bym idee (jak np. mowa albo to co robicie ze zmarłymi (można ich jeść albo grzebać) co robicie z dziećmi. A właśnie dzieci, w tej grze motyw seksualny jest bardzo mocny, trzeba się rozmnażać (sexy wychodzą na 8+), żeby mieć nowych ludzi do wychodzenia na polowanie, a obecni się starzeją i umierają ( kampania trwa 30 lat czasu gry, około) Tak czy siak większość z tych rzeczy tworzy się z surowców które zbiera się po stworach więc trzeba wychodzić "on the hunt" więc wyruszasz na polowanie np. na lwa, wspomnianą antylopę czy fenixa (jego jeszcze nie próbowaliśmy) po skórę, kości, organy, albo lwie jaja (tak, koledze udało się urwać lwu jaja przez co przez resztę bitwy był niemiłosiernie wkurwiony (chyba +1 do siły) ale za to miał kartę "jaja lwa" jako przedmiot do przerobienia na coś :P (taki surowiec:P) ps. samemu tez można je stracić, wtedy nici z sexów :P
jeszcze do tego dochodzą bossowie, niespodziewane eventy (przy wyruszeniu na polowanie odkrywasz karty co dzieje się po drodze, a jest tego w kurwę)
Naprawdę gra się bardzo fajnie, bałem się małej interakcji między graczami, ale o dziwo jest okej, trzeba sobie pomagać, tworzyć wspólnie plany walki (np. ktoś odciąga stwora żeby ktoś inny zaatakował do od tyłu, ktoś ma łuk żeby strzelać z daleka, ktoś inny razi go z bliska kościaną pałką itp) wspólnie wybierać idee i "budynki" i ulepszenia. jest okej,
Koniec końców byłem mega negatywnie nastawiony jako do "hipsterskiej fantazji dla nuworyszy" Ale zdobyła moje serce całkiem zgrabną mechaniką i miłą dla oka oprawą. Okej, nie jest warta tego hajs i umówmy się, jakby zamiast tych pięknych modeli były drewniane pionki i czerwone żetoniki czy tam znaczniki (jak domki w monopoly) to nawet bym nie splunął w stronę tej gry CO NIE ZNACZY że nie jest fajna.

Daję 8/10 jest naprawdę fajne, całkiem udana (choć nie jakaś nowatorska) mechanika połączona z dobrym mrocznym klimacikiem budowanym przez świetne modele, oprawę wizualną i opisy/eventy/zdarzenia
gdyby nie modele i oprawa wizualna było by 6/10.

Grobo poleca !



2 komentarze:

  1. Brzmi srogo! Ale mimo wszystko - gra tchnie optymizmem! Bardzo duże szanse na współżycie, możliwość poradzenia sobie nawet w najgorszych warunkach... Fajnie opisałeś, czy KD:M różni się np od descenta.

    OdpowiedzUsuń
  2. W Descenta nie grałem, więc ciężko mi się odnieść.
    Ale tak hahaha, nie spojrzałem na to z tej strony, jak ktoś nie ma farta w realu to w grze może "zamoczyć" na 8+ XD

    OdpowiedzUsuń