Sława!
Nic nie pisałem bo moje życie wysiało na włosku i miałem ważniejsze rzeczy do roboty, a może tak, nie miałem ważniejszych rzeczy, dalej nie mam ważniejszych rzeczy (nie to że blog taki ważny po prostu moje życie jest puste niczym thousand son :P) ale stwierdziłem że jak teraz nie napisze to już nigdy nie napiszę. a nie mam żadnego ucznia któremu mógłbym przekazać moją wiedzę o pisaniu wpisów po tym jak zamknę się w sobie i zamienię w drzewo (tak czytam dalej Grzędowicza :P)
Tak czy siak dzisiaj wreszcie recenzja gry w którą grałem ostatnio czyli RISING SUN
Gra jest tych samych twórców co kapitalny BLOOD RAGE i od razu to widać w przygotowaniu gry.Modele z takiego samego plastiku baaaardzo świetnej jakości (detal, rzeźba, pomysł, SUPER!) pierścienie podstawki jako nakładki na potwora (jak będzie nasz) bogate ilustracje, no czuć że wyszło z tego samego studia. Na plus kapitalne rzeźby potworów. No spójrzcie tylko:
Jest przepięknie, i nawet kapiący orient ( a chińskie bajki to dla mnie cock block) tak bardzo tutaj nie przeszkadza.
Natomiast przeszkadza mi sama stylistyka gry w sensie projekt planszy itp.
Może na zdjęciu tego nie widać ale kolorowość w pastelowych barwach jak z dziecięcych śpioszków psuje odbiór gry. Ja wiem, pewnie miała udawać japońskie drzeworyty ukiyo-e (pochwale się że nie musiałem zaglądać do wiki :P) ale nie czuć tego. Szczerze ? można było to zrobić lepiej. Jak drogi grobo ? lepiej żeby plansza udawała rysunek tuszem, taki charakterystyczny dla wschodu, na papierze ryżowym, coś takiego, i tylko mocnym zdecydowanym kolorem (czerwień ? ) oznaczone były by pola. A tak wygląda jakoś tak dziwnie. To nie tylko moja uwaga ale pozostali gracze stwierdzili podobnie.
Co do samej gry. Jest zbliżona do blood rage jeśli chodzi o mechanikę, ALE mniej krwawa i brutalna, niby są walki ale przez brak kart i losowości jest bardziej przewidywalna, liczy się tylko siła pionków i już. ok jest idea obstawiania w ukryciu co się robi i na raz dwa trzY (zawsze na Y) odsłaniania. ALE znowu jeśli ktoś ma więcej kabzy do obstawiania albo roninów praktycznie zawsze wygra, no nie przeskoczysz. W Blood rage była niepewność. cholera a jak ma karte +4 do siły ? a jak rzuci kontrę ? a jak rzuci karte Lokiego i całty plan w pizdu ? Tutaj tego nie ma.
Całość gry podzielona jest podobnie jak w Blood rage na okresy, tylko teraz pory roku: wiosna, lato, jesień. W zimę się nie gra tylko podlicza pkt. Więc cztery sezony w każdym po chyba 7 akcji. (nie że każdy ma 7 akcji tylko w ogóle jest 7 akcji do zrobienia i każdy to wykonuje na raz)
Jedyną losowości jaka jest to ciągnięcie mandatów tzn specjalnych tabliczek z piktogramami patrzenia co teraz będziemy robić (nie, nie prosze państwa nie decydujemy sami czy się ruszymy, zaatakujemy, wyprodukujemy czy coś, decyduje za nas o tym gra) Ileż to było kolejek w którym wszyscy desperacko liczyli na "rekrutuj" a były dociągane tylko mandaty "ruch" czy "zbierz surowce" kolega obok nawet się nie ruszał bo nie miał czym! w poprzednim sezonie stracił całe wojsko i po prostu nie mógł nic zrobić.
Do tego dochodza sojusze bardzo ważne w tej grze (dlatego najlepiej grać na parzystą ilość graczy) bo za każdym razem jak ktoś pociągnie mandat to ciągnący i jego sojusznik moga zrobić coś dodatkowo reszta nie, np. wspomniany ruch, każdy może przesunąć 2 jednostki, ALE ten co to pociągnął i jego sojusznik mogą przesunąć każdą swoją jednostkę. Dlatego opłaca się być w sojuszu. Oczywiście potem można zdradzić (kolejny mandat)
Podsumowując niby gra się przyjemnie, niby jest okej, ale moim zdaniem trochę brakuje tej grze jaj. Nie wiem czy to kwestia oprawy wizualnej czy samej tematyki orientu (za którą nie przepadam, jako Aryjczyk (czyt. rdzenny indo-europejczyk) inne kultury sa mi obce i nie czuje zupełnie tego klimatu, ja rozumiem że to tylko gra ale lubię mieć immersję w grze, dlatego chętniej i łatwiej przychodzi mi granie w grę o skandynawskich mitach (też ze względu na moje hewimetalowe dziedzictwo) albo bardzo chętnie pograł bym w grę w klimacie Antyku.
Czy może to kwestia samej mechaniki która jest jakaś nie do końca. Wszystko niby spoko, ale czegoś brakuje. Całość da się odczuć jako klon blood rage (wspomniane potwory, karty ulepszeń, nawet Bogowie podobnie działający, tylko że teraz każdy może go sobie "wymodlić" trochę jak potwora)
No mówię jest okej, ale do orgii daleko, nie moje klimaty i trochę czuć jakieś nie wiem, niezdecydowanie ? przytemperowanie ? przy produkcji gry (chodzi o zasady) a może to ja to tak odbieram.
podsumowując daje 7/10
jest okej, ale nie porwało mnie. Ot kickstarterowy snobizm :P
PS.
To nie jest tak że to jest zła gra, nie, jest w porządku, ALE po prostu są lepsze tytuły ( a w dobie globalnej wioski i takiego przesytu tytułów bycie dobrym to chyba mało)
Jasne mechanika licytacji mi się podoba i jest ciekawa (mimo wspomnianego minusu o którym pisałem czyli jak ktoś ma dużo hajsu a ktoś mało to choćbyś nie wiem jak pokerowo blefował jak kts będzie chciał Cię przelicytować to po prostu przelicytuje). Chociaż znowu jak ktoś nie będzie pamiętał/wiedział ile masz kasy, albo będzie uważał że wszystkiego przecież nie postawisz ( a Ty właśnie to zrobisz) no to może być ciekawie.
Więc to jest fajne.
Natomiast balans jest średni, niektóre klany (strony konfliktu w grze) są absolutnie w dupie (np. klan bonsai zaczynaja z najmniejszą ilością kasy i najmniejszym poziomem honoru (honor daje różne profity np. przy remisie w walce wygrywa ten z większym honorem) a ich bonus (który powinien to równoważyć) jest zajebiście nijaki. (mają tańsze karty ulepszeń)
Za to np. klan lisa może przed walką postawić jednego Bushi (wojownika) w każdym miejscu gdzie nie ma swoich jednostek. To jest mega bo wpierniczasz się w każą walkę (potencjalnie) i nawet jak nie wygrasz to a nóż a widelec coś Ci skapnie (w mechanice licytacji jest tak że ten kto wygrywa oddaje hajsy pozostałym) albo zrobisz sepuku i dostaniesz pkt. honoru (można tak zrobić w grze)
No właśnie jego bonus jest super mocny.
Więc jest trochę takich kłujących rzeczy, o np. stwory. Są w przeważającej większości bezużyteczne, to nie jest tak jak w Blood Rage że same już z siebie biją się jak pojebane i często ok, kosztują dużo ale jak już wystawisz to robią robotę, albo nawet robią myki taktyczne jak mroczny elf który od razu może atakować Ygdrasil. Tam to działa.
Tutaj każdy stwór (poza chyba 3ma ?) bije się tak samo jak bazowy Bushi, kosztuję masę pieniądzów, akcję żeby go wykupić (a możesz zamiast tego wziąć upgrade jakiś) ma często jakieś bonusy ALE umiera tak samo i można go wziąć jako zakładnika tak samo jak zwykłego wojownika. Po prostu.
Możesz sobie kupić godzillę którą raczej nie poszalejesz bo w pierwszej lepszej walce przeciwnik weźmie ją jako zakładnika albo co gorsza będzie miał więcej pionków na planszy (wszystko liczy się jako 1,z tego co pamiętam nawet godzilla) i cię wykończy. po prostu.
Widać że trochę niedokończona i niedorobiona pod niektórymi względami jest gra.
Ale wystarczy kilka drobnych podkręceń i ulepszeń i myślę że już będzie lepiej.
Np. niemożność wzięcia stworów w niewolę, czy dodanie większej losowości i niepewności i gracz ciągnie mandaty (akcję) i nie wybiera jedną z czterech (przy 5ciu rodzajach akcji i każdej karcie w duplikacie ciągnięcie jednej z czterech to dość spory wybór i mała losowość) tylko jedną z dwóch (wtedy może się tak udupić że pociągnie dwa razy tą samą nie pasującą mu kartę i będzie musiał ją wykonać, dla mnie duuuużo lepszy pomysł)
Tak czy siak jak wspomniałem to porządna gierka ALE średnio mi siedzi orient i poprzedniczka (blood rage) dużo lepsza. Tutaj jest kilka niedociągnięć jeśli chodzi o mechanikę i balans. Mogło być lepiej :)
Mimo małego entuzjazmu, chętnie bym spróbował. Niedawno po raz pierwszy spróbowałem Blood Rage - ależ to był odjazd, mówię wam!
OdpowiedzUsuńNo Blood Rage jest wypasiony (na blogu też mam recenzję) Dla mnie geniusz!
OdpowiedzUsuńTo nie tak że Rising Sun jest zły, no nie po prostu Blood Rage lepszy :) ( a że obie gry spod tego samego pióra że tak powiem to tym bardziej można porównywać) no i do tego nie jestem fanem dalekiego wschodu (dlatego mimo że to ponoć najlepszy total war w żadnego Shoguna nie grałem) ot po prostu.
Kolejna rzecz o której średnio wspomniałem a o której dopiszę zaraz to balans.
Dzięki za przybliżenie gry, raczej nie kupię za to z chęcią bym zerknał na fotki modeli z pudełka :)
OdpowiedzUsuńWstępniak rodem z Jesiennej Gawędy:) Dzięki za tekst.
OdpowiedzUsuńP.S. Są chińskie bajki i Chińskie Bajki! ;)