Nakręciłem się na taki klimat prezentowany w filmie, naoglądałem się filmików gameplayowych w hotline miami ( wprawdzie zupełnie 2 strona Stanów ale co tam :P szerokość geograficzna podobna )
W gierkę nie grałem bo nie mam nerwów do tego typu rozgrywki w którym to nie musisz być lepszy od komputera tylko lepszy od samego siebie, zaczął bym się frustrować, ciśnienie by mi skoczyło, znowu bym zaczął szukać ukojenia w wódce, źle by to się skończyło. Nie po to przestałem grać w WOT i spotykać zielonych żebym jakąś planszę 20 raz przechodził..naaah. Ale klimat niezły, mimo grafiki przedpotopowej ( może jeszcze kiedyś zagram )
No więc film odpalony, bourbon z lodem nalany można oglądać.
Na początek rzuciła mi się w zasadzie w uszy a nie w oczy, świetna muzyka, no po prostu główny theme jest mega lajtowy, uspokaja prawa jak Inspektor Norse ;) Co dalej.. w zasadzie niewiele. Naprawdę. Mimo pozornej akcji w filmie mało się dzieje, męczą dłużyzny. Chociaż miałem naprawdę dobre chęci i wprowadzony zostałem w totalnie palmowy nastrój ( taka mała dygresja, jeżeli gdzieś nie ma palm, to taki kraj nie nadaje się na wakacje :P true story, Grobo rule nr. 37 ) wojowałem sam ze sobą żeby nie nacisnąć fast forward. No może przesadzam, ale jak poszedłem się odlać czy nalać kolejną szklaneczkę destylatu wróciłem bez zatrzymywania filmu, i dalej byliśmy w tym samym miejscu. Napisy do tego filmu pewnie zmieściły by się na 2 stronach a4 i to pisane impactem w boldzie :P Nawet jakbym oglądał po hiszpańsku ( pasowało by do regionu ;) ) ten film pewnie i tak bym wszystko skumał. No ale dobra, taka minimalistyczna konwencja, okej, chociaż jak już się tak reżyser upierał to powinno być jeszcze więcej dobrej muzy ( jak i tak nie gadają ) i ujęć palm. Palmy są zajebiste i mogę je oglądać w dzień i w nocy, jedyną rzeczą lepszą od palm są cycki i naziści :P Wprawdzie problem z cyckami ale kroniki filmowe z Wojny w Afryce z lat `40 bardzo miło się ogląda :).
Wracając do filmu jego w sumie najsłabszą rzeczą ( dłużyzny i brak wartkiej akcji nie są dla mnie aż tak wielkim problemem bo film nadrabia atmosferą i klimatem ) jest główny bohater. Może i z Goslinga ładna chłopaka, ale on poza kręceniem się przed kamerą i robieniu miny zbitego spaniela niewiele więcej robi, okej czasem poprawi swoją turbo obciachową kamizelkę ze skorpionem a czasem komuś pociągnie z buta, ale to rzadziej, głównie tylko się "paczy" i niemrawo uśmiecha.
Mimo tego że tematyka porusza się w patologicznym świecie przestępczym i o normalnych ludzi tam ciężko, a każdy następny jest jeszcze większym skurwysynem niż poprzedni ( choćby zabicie kumpla, bo za dużo wiedział ) to największym dziwakiem jest tutaj tytułowy kierowca. Introwertyk i asburger, tragedia ! W ogóle się nie odzywa, nic nie mówi, zamiast wszystko wyjaśnić gościowi, lasce itp. itd. Nic stoi i się gapi, nic nie mówiąc, nawet odpowiadanie na pytania sprawia mu trudności. Jakieś: "Hej, fajnie że jesteś miło cię widzieć co u ciebie?"
a nie tylko patrzy się i poprawia wykałaczkę bez żadnego słowa, nawet półgębkiem.
I jeszcze końcówka: zachował się tak że o ile przeżyje, dzień czy kilka lat. Będzie sobie walił w łeb i zastanawiał się dlaczego musiał być takim frajerem i nie zagadać do tej laski, jak i tak już była wolna i mieli się ku sobie że tak to ujmę, no zachowanie miało być takie romantyczno bohatersko rycerskie, ale dla mnie było frajerskie, romantyczno rycerskie by było jakby go nie chciała, a tak sfrajerzył co tu dużo mówić, po tym poznaje się lapsa :P
werdykt 7/10
+Muzyka
+Klimat
+ w sumie fabułka, jakaś super skomplikowana nie była, ale była dobra
- tępo akcji
- to nie był raczej film "mówiony"
- główny bohater
Najlepsza z całego filmu była muzyka, jak szukacie czegoś w podobnej atmosferze palmowej gorąco polecam anonimową składankę Vatican 2137 tutaj macie małą zajawkę kawałka papamobile overdrive :
pozdrawiam
i do następnego :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz