sobota, 7 maja 2016

FURIA

Furia mnie ogarniała jak oglądałem właśnie ten chujowy film!
To recenzja dla tych nie lubiących długo czytać.
Wczoraj stwierdziłem że zrobię sobie seans filmu 4k. Nowe odtwarzacz multimedialny xtreamer kodi (polecam) i w ogóle. No to film wojenny.
Miałem duże oczekiwania, na stronce WoTa wszyscy się brandzlowali tym filmem, nawet za goldy można było kupić sobie furię i nią pojeździć (zwykły sherman E8 ale obwieszony szpejem). Film wojenny, Błażej Dziupla (Brad Pitt) którego lubię, no spoko.
Na początku już mnie ruszyło oglądając załogę Furii. Dowódca spoko, Brad miał fajny fryz i w ogóle jest fajny, ale reszta ? kurwa strzał w tył głowy bez sądu polowego. Serio ? Meksykaniec, Percy Jackson, John Bernthal który kojarzył mi się z sąsiadem z jakiegoś serialu na fox comedy (chyba wszyscy kochają raymonda) no kurwa a wisienką na torcie gówna była Shia Labeouf którego nienawidzę jako osoby i jako aktora i jestem na niego po prostu uczulony. Tak jak niektórzy na orzeszki arachidowe czy na koty tak ja jestem na mordę LaBeufa po prostu dostaję wysypki. No ale dobra film ma już 1/10 za załogę, może się jakoś odkuje.
Nope.
Amerykanie strzelają czerwonymi laserami a Niemcy zielonymi ( od razu widać kto jest dobry ):-=D )
no kurwa serio ? rozumiem pociski smugowe ale czerwone i zielone ? no gwiezdne wojny kurwa.


Niby coś tam się starali, niby próbowali w filmie pokazać, że wojna jest zła i brudna i w ogóle ale to wszystko było wyrywkowe i poszatkowane i zagłuszone przez wygłupy biblii (Lebeuf) meksykanina i tego tępawego mechanika (Bernthal) Jakby ich wygłupy były najważniejsze w filmie.
W ogóle wszyscy byli tacy "bad ass" amerykańscy że brakuje żeby zaczęli rapować w tym czołgu.
Naprawdę to tak idiotyczne jak w kreskówkach wszyscy francuzi mają bluzkę w paski berety i palą papierosy przez lufki. Bo innych francuzów nie ma :P znaczy są ale nazywają się Muhammad i nie wolno ich pokazywać :P Zresztą kurwa bajka to pastisz i rządzi się swoimi prawami, po filmie wojennym spodziewałem się więcej.

Pojedynek końcowy "najlepszy"
w którym to Niemcy przez całą resztę filmu biegli do nieruchomego (zgąskowanego) czołgu, nawet nie do niego tylko biegali dookoła niego.
I akcje w stylu nie trafiać z Panzerfausta z odległości 10 metrów w nieruchomy czołg. Dwa razy pod rząd.
Już Volksturm radził sobie lepiej niż SS. Co za absurd.
W końcowej scenie właśnie jak już zacząłem wspominać nieruchomy sherman easy 8 "pojedynkuje" się z batalionem SS. Wprawdzie bez czołgów ale z 200 ludzi z granatami, panzerfaustami itp. No powinni ich nakryć czapkami. Niestety, jak amerykanom kończy się amunicja to wychylają się z włazów i nakurwiają z pistoletów.. no robią wyprawię z czołgu, zabijają kilku gości i WRACAJĄ z powrotem niezauważeni. No nic dziwnego czemu niemcy przegrali... :/  Oni powinni ich tam czapkami nakryć.. no ale...

Oczywiscie Niemcy byli źli i bezduszni, maszyny do zabijania normalnie (albo bardziej maszyny do  umierania w tym filmie) i jak śpiewali żołnierską piosenkę "ss marschiert" to brzmiało to tak jakby to były co najmniej hymny do Lucyfera. Bo tak.

I jeszcze ten murzyn który się tam przewijał.
Serio czarnuch podczas 2 wojny ? 

Z tematyki filmów pancernych BIAŁY TYGRYS mimo że dupy nie urywa bije na głowę furię.

Aż sobie miałem ochotę pomalować kilka Pzkpfw IV  ku chwale Rzeszy ):-=D

może dupy nie urywają ale jak na TT który zajął mi 45 minut na pojazd to chyba dobry czas --> efekt :)
błotka brakuje ale kolega zabrał mi typhus corrorion :(

i na koniec fajna pasta:

Pisanie śmiesznych rzeczy na facebooku jest interesem tak intratnym i przysparzającym tylu ciekawych znajomości, że majówkę spędzam w domu grając w Dark Souls 3.
Wczoraj wieczorem męczyłem się strasznie z jednym wielkim skurczybykiem - podpalonym gigantem z taką wielką maczetą. Raz po raz dostawałem od niego w mazak i żadne ilości turlania się wokół niego nie pomagały.
Już chciałem się poddać gdy nawiedził mnie inny rycerz.
Pomachał do mnie przyjaźnie i poprzez czata zaproponował mi pomoc w zabiciu wspomnianego giganta.
Dziesięć minut później świętowałem dawidowe zwycięstwo i wdzięczny proponowałem swojemu nowemu koledze wspólne polowanie na potwory.
- Niestety, za piętnaście minut gaszą mi światło - napisał wędrowiec.
- Podłych masz starych chłopie - napisałem, nawykły do grania z trzynastolatkami wyzywającymi mnie od "niger-fagotów" i spoufalającymi się z moją mamą.
- Nie starzy, naczelnik tak zarządził.
- W bursie mieszkasz? - zapytałem.
- LoL xD - dość infantylnie odpisał mój penfriend.
- No co?
- We więzieniu mieszkam.
- Żartujesz?
- Nie.
- To we więzieniu macie playstationy i internet?
- No w Norwegii tak.
W tym momencie coś zaczęło mi nie grać.
- Za co siedzisz? - zapytałem lekko zaniepokojony.
- Za przyszłość Europy - odpowiedział potwierdzając moje przypuszczenia.
Uszczypnąłem się w nogę i rękę. Potem jeszcze w policzek - tak dla pewności.
- Powiedz mi Anders - wyłożyłem karty na stół.
- Słucham.
- Nie żałujesz tego wszystkiego?
- Powiem Ci tak: jakbym wiedział że trójka będzie praktycznie taka sama jak jedynka, że będę miał 25 klatek, etapy się będą ładować po parę minut i że całą grę przejdę jednym mieczem, to bym nawet nie spojrzał w stronę sądu.
- Cholera, to co teraz? - zapytałem zaniepokojony jego losem.
- Chyba napiszę pozew o peceta.
Po tej wiadomości Anders się rozłączył, a ja pozostałem z przeświadczeniem, że może w życiu nie widziałem jeszcze wszystkiego, ale widziałem już bardzo dużo.






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz