piątek, 26 sierpnia 2016

Bejca leczy raka

Cześć.
Dzisiaj chciałem poruszyć taką jedną sprawę.
Nie wiem czy to tylko ja, ale patrząc wśród swoich znajomych czy to z klubu czy nie, w zasadzie w ogóle chyba wszystkich ludzi w środowisku bitewniakowym których trochę lepiej poznałem, ale ŻADEN z nich nie malował na bieżąco swoich figurek.
Ja wiem że krąży w światku WFB (rip) takie powiedzonko że jak gracz pomaluje całą swoją armię to umiera. To ma oddać właśnie sam fakt kupowania na zapas, nadkupowania, kupowania ogromnych ilości ( a bo promocja była :P ) szybciej niż się to jest w stanie pomalować. Wg. tego powiedzonka jestem nieśmiertelny IKSDE.
Ale do rzeczy, większość ludzi których znam jest dość ostro zapuszczona jeśli chodzi o malowanie. Ba, sporo z nich ( w tym ja) ma ramki czy nawet całe zafoliowane pudełka które leżą i czekają na lepsze czasy (czyt. na determinację i chwilę wolnego czasu którą nie poświęci się na przeglądanie śmiesznych kotów w interentach tylko na wzięcie się za modele).
Tak naprawdę znam tylko kilka osób które mają w pełni ogarnięte armie i malują je na bieżąco (z miejsca pozdrawiam Alka, chociaż nie mam pojęcia jak to robi, znaczy niby wiem, biały podkład i inki, ale dalej przeraża mnie ten speed:P) Reszta ? patrz wyżej.

Są na to tak naprawdę trzy sposoby, no może cztery, ale czwarty to pyrrusowe zwycięstwo. (wygrywa śmierć). Zaczynając nieheteronormatywnie czyli od dupy strony:

Sposób 4. Przysiąść fałd i po prostu malować, czy mozolnie niczym syzyf odgrzebywać się z zapasów figurkowych. Licząc że jak już będziesz grał wszystkimi armiami i już zaczniesz malować figurki do nich wszystkich no to już nic nowego nie wymyślą i kiedyś to skończysz. Chociaż w sumie zakonów astartes jest ponad tysiąc, więc jakby liczyć to, to jest to małe pocieszenie. Ale parafrazując słowa Szczerego:
"W dziejów zamęcie jest droga przez noc
  Ostatnia nadzieja by wolnym się stać
  Ukryta przed okiem upiorów za dnia
  Mozolna i trudna - idziemy nią tam!"          


Honor -W płomieniach wschodzącej siły -Triumf Nowej Ery 

Sposób 3
Powiedzieć BASTA! czyli najzwyczajniej w świecie przystopować z figurkowymi zakupami i trzymać swojego wewnętrznego hobbyste na wodzy. Kiedyś miałem taką zasadę że nie kupię sobię żądnej nowej figurki zanim nie pomaluję pozostałych. Potem zasada tyczyła się systemów, potem armii (na zasadzie: nie dokupię sobie nic do demonów dopóki nie pomaluje w nich wszystkiego, ALE mogę sobie kupić coś do SM :P a potem zaczęła się tyczyć slotów (nie kupię fast attacka dopóki nie pomaluje wszystkich FA ) no a potem się rozesrało.Chociaż umówmy się to wszystko wina zjebanej meta/zasad GW. Bo tak grałbym czymkolwiek co sobię kupię a nie musiał ciągle dokupywać jakieś gówna jeśli chcę rozsądnie zagrać.
Jest to wyjątkowo trudna sztuka, ale da się to zrobić, nie wiem jak ale np. jedna osoba (pozdro Gajowy!) powoli wkracza na tą ścieżkę (ale umówmy się, on był uzależniony do stopnia takiego że jakby to był alkohol, to piłby w ciągach i wynosił z domu rzeczy pod zasataw na wódkę, ale że były to figurki to nie chodził pijany aż tak długo :P)
Ten sposób pomoże nam się odkopać ze sterty niepomalowanych modeli, a potem jak pomalujemy wszystko znowu możemy wzbogacić swoją kolekcję o nowy oddział :) Może komuś się uda zmotywować się własnie tym kijem i marchewką (za marchewkę może tu robić wizja przyzwolenia wewnętrznego na kupienie sobie czegoś) ale jak mówię, wyższe jing i jang i ogólnie trzeba mieć już ego w czwartej gęstości żeby być w stanie to zrobić.

Sposób 2
Dość prosty, aczkolwiek wymaga troszkę pieniążków (ale też nie tak dużo jak wszyscy sądzą, nie demonizujmy) czyli w zachodniej gwarze"komiszyn pejntin" co po naszemu wiążę się z zapłaceniem komuś żeby pomalował Twoje modele :) łatwe, proste i przyjemne. Natomiast znam ludzi (całe szczeście niewielu :P) którzy mają takie poczucie że wszystko muszą sami (choćby ich styl malowania nie był najpiękniejszy) i w życiu nie pogodzą się z myślą że mają w armii model który ktoś im pomalował, nie wiem czy sądza że to jest pójście na łatwizne ? swego czasu nawet po koleżeńsku z kolega malowaliśmy sobie po paru ludzików, ja mu zrobiłem warbossa i noba a on mi dwóch devastatorów SM. Ot po prostu wymiana:)
Wszystkich dla których malowanie przez kogoś modeli nie jest świętokradztwem zapraszam do skorzystania z moich usług :D : http://drachenwaldsgate.blogspot.com/2016/06/usugi-malarskie-gd-corp-europainting.html   :P

i wreszcie docieramy do
sPOsobu 1 czyli Bejca. Tak nie inaczej, dipping, quickshade jak zwał tak zwał ale jest to mega szybki i stosunkowo prosty sposób jak poświęcając minimalne zaangażowanie i czas pracy mieć fajnie zrobioną armię. Oczywiście jak wszystkie metody ta również ma minusy (nie jest to może super duper malowanie i nikogo nie doprowadzisz do ocznego orgazmu :P + to że niektóre schematy kolorystyczne nie wyglądają w bejcy tak dobrze jak inne - czytaj wychodzą mega słabo) ale poza nimi metoda ma strasznie dużo zalet.
Oczywiście wśród większości malarskiej braci uznawana jest mniej więcej jak picie warki strong w plastiku w towarzystwie beer geeków :P

<ciekawostka zoologiczna - u nas hipsterzy zachwycają się drogim i wyszukanym piwem podczas gdy "scene boys" w stanach piją największe sikacze, bo mityczny PBR to nic więcej jak pabst blue ribbon z którego w south parku śmiali się że po 2 puszkach zaczynasz bić swoją żonę :P >

Jak wspomniałem niektóre odcienie i schematy malowanie wyglądają lepiej w bejcy niż inne. Bo np. kolorowi  harlekini wyszli by po prostu brudno, ultramarines też mogli by nie wyglądac dobrze, chociaż to chyba i kwestia znalezienia niebieskiego shade`u ale wtedy problem z detalami - metaliki wtedy też na niebiesko wybarwi, no nie da się ukryć że takie schematy są dość problematyczne myślę. ALE grasz Deathwingiem ? imperial Fistami ? Gwardią ? Tyranidami ? czymkolwiek Nurgla ? Orkami ? masz do zrobienia 200 zombie ? super, nie możesz trafić lepiej.
Większości bejca kojarzy się z błyszczącym modelem zalanym paskudną grubą warstwą żywicy, mnie przez jakiś czas też się tak kojarzyła, ale po pierwsze: lepiej mieć pomalowany model, jakkolwiek niż niepomalowany* a po drugie te zdjęcia świetnie pokazują że bejcą można też zdziałać cuda, równie dobre które uzyskało by się klasyczną metodą TT malując normalnie + washe.

* No akurat u nas w klubie jest dwóch takich zawodników którzy mają takie modele że chyba wolał bym nigdy nie oglądać ich pomalowanych :P

Zwierzoludź wyszedł świetnie ! nawet widać że ani pół rozjaśnienia nie położyli na modelu tylko bazowe kolory i już quickshade. !!
Tutaj kosmiczny wilk przed
A tutaj po (fuj, aż się siebie sam brzydzę że musiałem napisać te dwie literki obok siebie :P )
Czy nie wygląda zajebiście ? przecież nic mu nie brakuje ? ma wszystko to co normalny model a może i więcej bo bejca nadała fajnej głębi i "brudu" który bardzo cenię na modelach.

No i muszę koniecznie pokazać bejcowane modele pod których jestem OGROMNYM wrażeniem.
Death Guard Hipolitowskiego:

Tak mocno mi weszły do mózgu przez oczy że rozważam czy swojego legionu tak nie zrobić. Wygląda po prostu Wyjebiście! Po co się srać z setkami washy, rozjasnień, potem zamalowywania tego i poprawiania jak można to zbejcować. Jasne tez byli poprawiani i na pewno przygotowani do malowania lepiej niż siedemdziesiąty trzeci zombie z klocka 100 :P Ale nawet z tym ptzygotowaniem i nawet jakbym musiał po bejcy potem poprawiać i robić detale to kurde i tak jest 1/10 czasu który zużył bym normalnie.
Muszę tą sprawę jeszcze porządnie przemyśleć, bo kilka modeli mam już pomalowanych i pewnie by odstawały. ALE na 100% na próbę sobię kapelana właśnie z BaC zabejcuję :)

Aha no i kolejny minus bejcy, pojazdy (w sensie duże płaskie powierzchnie) wychodzą kiepsko. No ale nawet jakbym pojazdy miał malowac normalnie to i tak jest to nieziemskie ułatwienie.

I myślę że jakbym sobie DG wybejcował, zombiaki do CSM, renegatów i wampiry została by mi tylko garska SM ( 19 modeli ) do pomalowania i heja, mam wszystkie armie skończone :) fakt że bez wodotrysków, ale jak chcę mieć ich kiedyś skończonych a nie w wieku 50 lat to robić to jest to jeden z kilku sposobów. Poza tym, dowódców moge sobię pomalowac super ładnie i nimi się chwalić, że jakby co to umiem, ale po prostu mi się nie chce :P

A co wy o tym sądzicie ?
jaki sposób Wy byście wybrali ? a może już wybraliście ?
A może jakiś zupełnie inny ?



5 komentarzy:

  1. Mój sposób to raz w tygodniu usiąść na 4 godziny. Np w środę do dobrej audycji w radio (albo jak ja ostatnio -słuchać audiobooków). Choćby się paliło i walilo - malować. W ten sposób pomalowane mam wszystko. Co do bejcy - nie polecam. Malowalem tak Zombie od mantica. Pierwszy feler - modele się błyszczą. Trzeba potem matowić z aero. Dwa - samo otrzepywanie z farby. Chlapie się na cały pokój, nawet jak rozlozysz kartony i boli ręka. Serio po 30tym ludku mój nadgarstek miał dość. Lepiej w takiej sytuacji położyć inka, albo 2. Trwa niewiele dłużej, a efekt kontrolujesz pędzlem.

    OdpowiedzUsuń
  2. No widzisz czyli najwazniejsze to zmiana nawyków i postawienie sobie wymogu/zmobilizowanie się. Nie jakieś wielkie jak słyszę, wszak jeden dzień w tygodniu na hobby to nie tak dużo chyba. Ale i tak wymaga determinacji i samodyscypliny.

    Chociaż przypominają mi się słowa Maga: Jakbyśmy ten czas który poświęcamy na oglądanie telewizji czy scrollowanie stormfrontu/wyborczej poświęcili na malowanie figurek to w parę miesięcy mieli byśmy całą armię pomalowaną :)

    Co do bejcy: ja bejcę kładłem z pędzla i wygląda bardzo dobrze,trzepie to ja co innego (padum tss) potem pędzelkiem trupem ściągam nadmiar, skuzman tak robi i jakby zrobił lepszą bazę pod wilki to wyglądało by dobrze :P a o matowość się nie martwie, kupiłem taki lakier w mzonie że śmierdzi jak rozpuszczalnik, musi być super mocny :P

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo fajny artykuł! ;-) ja bejce nakładam pędzlem (zawsze wodorozpuszczalna), czekam aż zaschnie, następnego dnia pędzlem z woda usuwam nadmiar/z powierzchni które chciałbym rozjaśnić, potem ewentualne kalkomanie i na koniec lakier matowy w sprayu. Raz wychodzi lepiej raz gorzej ... ;-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja na bieżąco malowałem moich sm, do 80 modelu mniej więcej. Potem przyszedł land raider i imperial knight, uznałem że go (knighta) pomaluje jakoś specjalnie (4 miesiące stoi nadal szary). Ja kleje na biężąco. Bywało że o 2 w nocy przyjechałem do domu z figurkami nowymi i sklejałem do rana :P.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja na bieżąco malowałem moich sm, do 80 modelu mniej więcej. Potem przyszedł land raider i imperial knight, uznałem że go (knighta) pomaluje jakoś specjalnie (4 miesiące stoi nadal szary). Ja kleje na biężąco. Bywało że o 2 w nocy przyjechałem do domu z figurkami nowymi i sklejałem do rana :P.

    OdpowiedzUsuń