sobota, 13 czerwca 2015

Wracam po przerwie

Siema
Nie pisałem bo miałem sporo roboty różnorakiej czasem nie związanej z plastikoludkami a czasem związanej tak czy siak nie miałem weny ani głowy do pisania za co przepraszam z głębi swojego czarnego serca :*

w ostatnich 2 dniach maja odbył się festiwal GAME DAYS 2015 jak pisałem w poprzednim poście.
No jest już po, w zasadzie sporo po, miałem pisać zaraz po zakończeniu ale ciągle byłem wyprany z energii a mózg nie miał już miał ani jednego zwoju i przypominał jednolitą szarą masę.

Teraz mogę powiedzieć : było w pytkę !!



Jasne było to dla nas ogromne przedsięwzięcie (dużo większe niż organizowany we Wrocławiu HALL OF GAMES bo w grę wchodził transport, nocleg itp, jak na HoGu czegoś zabrakło czy coś to można było po prostu wsiąść z samochód / tramwaj i podjechać a tak już trochę większy problem)
Ale jako tak naprawdę banda osób znikąd, które łączy tylko zamiłowanie do bitewniaków (młotków mołstli) i to że lubią się razem dobrze bawić (no homo) to wypadliśmy myślę mega profesjonalnie.
2 naprawdę duże sale wypełnione stołami, makietami, armiami, tabuny ludzi którzy się tam przelewali (chociaż i tak mniej niż na HoG - bubu czekam na swoje piwo - pamiętasz zakład XP)
stół pokazowy z wystawką armii Tomb Kings, wielka bitwa pokazowa, a to 40k a to wfb na ogromne pkt a to 30k i Horus Heresy, stół do malowania, introgaming do wh40k, wfb i nawet do takich systemów jak malifaux czy ogniem i mieczem (co moim daniem jest super pomysłem żeby nie zamykać się tylko na Dżi Dabliju i pokazać ludziom że można inaczej)


Fajnie że udało nam się ucząc się na błędach poprawić kilka rzeczy po HoG (np. armie na intra) dalej jeszcze można było kilka rzeczy poprawić (więcej osób na zmienników - baby też mają znać zasady :P) wierzę że teraz już będzie tylko lepiej. Dla mnie wypadło mimo że jak mówię strasznie wyczerpujące przedsięwzięcie wypadło mega, kolejny raz pokazaliśmy że umiemy "zabawiać gawiedź" i zainteresować czasem naprawdę losowych ludzi hobby jakim są gry bitewne.

Oczywiście nie obyło się bez jakże ważnej integracji członków klubu (czytaj alkoholowy afterek vol. 1 i vol. 2 trochę uroczych kompromitacji - jestem lepszym sportowcem niż tancerzem, a możecie się domyślać jak mi idzie w sporcie :P ) troszkę foszków (#napiechotę) ale właśnie na tym to polega. ja bym jeszcze jeden dzień został jakby dało radę !

Poza nami w sumie jakoś tak bez szału, nie wiem może nie moje klimaty. Ludzie mówili że gorzej nawet niż na HoG chociaż ja się nie zgadzam, na HoG było naprawdę gónwo, tutaj..nie wiem może przez miejsce ale sprawiało wrażenie że jest więcej i lepiej (chociaż w gruncie rzeczy było w 90% to samo tylko zamiast dying light promowali wiedźmina, reszta kopjuj wklejka) planszówki, bańki dla dzieci, cosplaye, trochę mangozjebów, stoiska okołofantastyczne, gry w komputer, stare gry w komputer ( nie ma to jak pograć w Contrę na bankomacie :P) Paladyn Arturius promujący sagę o Katanie (wisienka na torcie:P) i takie tam, ja w sumie nie miałem czasu za bardzo się tam kręcić bo byłem "uwiązany do stołu" a jak od niego odchodziłem to wolałem coś zjeść iść się "przewietrzyć" niż kręcić się po salach. Chociaż w sumie gwiezdne wojny był spoko:
Droidy na tle barkowych sal wyglądały obłędnie :D

No ale game days, game days i po game daysie :


Tak to można podsumować. Ale możemy wpisać do "CV" kolejną imprezę jaką mamy na swoim koncie. Jeśli za rok się odbędzie z chęcią się tam wybiorę, nawet kosztem tego że jestem w polu rażenia Wałbrzycha czyli polskiego Isengardu. Jest tam tak dramatycznie że szkoda gadać,  100k mieszkańców a ludzie witają się na ulicy jakby to wieś była, sklepy 24h zamykane o 18, w ogóle o 18 czy 20 wszystko zamykają i miasto idzie spać, pewnie jeszcze latarnie na noc gaszą, ludzie dziwni się tam kręcą, trochę straszni, trochę śmieszni, na pewno budzący politowanie (inna sprawa że wycieczka na palestynę to trochę hardkor) ale ogólnie kuzynostwo mocno. GW powinno wprowadzić nowe kolory do palety:
Wałbyrzch sunrise (szarość)
Biedaszyby black ( czarny)
Cousin flesh wash (wash- siny)

Ale i tak było spoko, bo zamek był za murami :P

tak czy siak kto był niech się cieszy a kto nie był ten faja i niech żałuję że nie dałem mu autografu na cyckach :P

Dzisiaj wyszedł też codex SM nowy, jutro na pewno (słowo kultysty Tzeentcha!) o nim napiszę :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz